Janusz
Rudnicki
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010
projekt okładki Mariusz Filipowicz
Po
lekturze tego zbioru wiem już na pewno – lubię opowiadania. Nie
wiem jeszcze, czy opowiadania Janusza Rudnickiego lubię jakoś
szczególnie, po Śmierci czeskiego psa
tak mi się wydaje, ale wolę zostawić sobie furtkę na ewentualny
odwrót, bo na razie nie czytałam niczego więcej tego autora
(felietony w gazecie przecież się nie liczą w tej lidze). Jeśli
jednak inne jego zbiory są na tym samym poziomie, Rudnicki jak nic
awansuje na mojego ulubionego (może nawet najulubieńszego) pisarza.
Leży mi w tych opowiadaniach wszystko: styl, ogląd świata, swoisty
humor i co tam jeszcze chcecie. Oczywiście, jak to ze zbiorami bywa,
nie wszystkie zawarte w nim utwory podobały mi się jednakowo, to
znaczy jedne podobały się bardzo, inne tylko(?) podobały. Ale nie
było ani jednego takiego, które uznałabym za przeciętne, a co
dopiero – liche.
Rudnicki
buduje swoje opowiadania przy użyciu krótkich, treściwych zdań,
zero zbędnych słów, nawet wulgarne (a niemało ich) są jak
najbardziej na swoim miejscu, komponują się z literacką frazą,
dodają realizmu i dosadności snutym opowieściom. Realizmu w
warstwie językowej oczywiście, bo fabuła to przeważnie
odrealniona jest przez autora jak najbardziej świadomie i celowo.
Historie,
które Rudnicki opisuje, na pozór cudaczne, odjechane,
surrealistyczne niektóre, w sumie jednak prawdziwe są aż do bólu.
Inspiracją i punktem wyjścia do napisania niektórych opowiadań
były (w przypadku Tekstów pierwszych)
doniesienia prasowe o faktycznych wydarzeniach albo (w przypadku
Tekstów drugich)
biografie sławnych ludzi. Wokół rzeczywistych wydarzeń autor
buduje swoją fikcję – nie fikcję, bo nawet to co zmyślone, jest
prawdziwe. Facet ma niesamowity zmysł obserwacji ludzi i potrafi
fenomenalnie ująć w słowa te swoje spostrzeżenia. Kapitalnie
wychwytuje i wyciąga na światło dzienne różne cechy, zachowania,
nawyki świadczące o człowieku. Takie, nad którymi normalnie się
nie zastanawiamy, bo tak już spowszedniały, że nie smucą, nie
gorszą, nie zawstydzają, choć powinny. W dodatku Rudnicki potrafił
tak to napisać, że wiele scen wydaje się nam przezabawnych, choć
przeżywane naprawdę już wcale zabawne nie są. Z powodu
groteskowości opowiadanych historii, zawartego w nich purnonsensu w
pierwszym odruchu śmiejemy się z bohaterów i spotykających ich
sytuacji, ale po chwili pojawia się refleksja: „Z czego się
śmiejecie? z siebie samych się śmiejecie!”.
Za pozorną błahością nieistotnych migawek z codzienności kryje
się głęboka prawda o naturze ludzkiej.
Opowiadania
zawarte w zbiorze zostały podzielone na Teksty pierwsze i
Teksty drugie. Ale nie
podjęłabym się stanowczo określić, jakie było kryterium tego
podziału. Statystycznie rzecz ujmując można by uznać, że te
pierwsze to historie o Polaku-szaraku na obczyźnie czy w zetknięciu
z innymi nacjami, obnażające nasze przywary i kompleksy. Drugie zaś
to zmodyfikowane, specyficzne biografie sławnych ludzi, pokazujące,
że jak odbrązowić geniusza, jak spojrzeć na niego nie przez
pryzmat jego dzieła, ale codziennych uczynków, to niczym nie będzie
różnił się od bohaterów z Tekstów pierwszych.
Jednak granica między obiema częściami nie przebiega aż tak
wyraźnie, w obydwu można wskazać utwory nie przystające do
takiej klasyfikacji. A skoro trudno znaleźć wspólne mianowniki dla
Tekstów pierwszych i
Tekstów drugich, tym
bardziej trudno dla całego zbioru. Jest wprawdzie coś, co w moim
odczuciu łączy wszystkie opowiadania, a mianowicie jakaś taka
samotność, wyobcowanie bohatera, jakby wszyscy oni (bohaterowie)
istnieli wśród, ale jednocześnie zupełnie obok innych ludzi.
Takie wrażenie miałam, może inni czytelnicy mają zupełnie inne.
Mniejsza o to. Ważniejsze dla mnie jest, czy zgodzimy się co do
opinii, że Rudnicki jest „najwybitniejszym żyjącym
jeszcze pisarzem polskim”, jak to autoironicznie napisał w jednym
z opowiadań. On pewnie sobie ironizuje, kryguje się albo
prowokuje, ale ja uważam, że to naprawdę świetny pisarz, może
faktycznie najlepszy, jakiego obecnie mamy.
Pozostając w zachwycie nad
opowiadaniami ze Śmierci
czeskiego psa natrętnie namawiam wszystkich znajomych
wokół, żeby ten zbiór przeczytali, bo warto, bo to współczesna polska proza z
najwyższej półki. A ja sama zaopatrzyłam się już w dwa inne
zbiory opowiadań Janusza Rudnickiego:
Mękę kartoflaną i Trzy razy tak.
Zgadzam się całkowicie: to proza z najwyższej półki. Za każdym razem, gdy wpadnie mi w ręce, uśmiecham się na wspomnienie niektórych fragmentów np. przejażdżki wyciągiem narciarskim.;)
OdpowiedzUsuńU Rudnickiego cenie sobie jego frazę - udało mu się wypracować zupełnie oryginalny i indywidualny styl, a to już duże osiągnięcie.
Mam podobnie.
OdpowiedzUsuńA na półce czekają już "Męka kartoflana" i "Trzy razy tak" nabyte po bardzo korzystnych cenach :) I mam nadzieję, że są równie dobre, jak "Śmierć czeskiego psa", bo i styl Rudnickiego i jego ogląd rzeczywistości w tym zbiorze bardzo mi odpowiada.
"Męka" jest trochę inna, zwłaszcza gdy pisze o Nałkowskiej, ale i tak jest napisana charakterystyczną frazą. "Trzy razy tak" też na mnie czeka, sama zapowiedź na okładce (niby-cytaty z wypowiedzi celebrytów) wystarczyła na zachętę.;)
UsuńThe Climb - The Climb (Pocono) - Mapyro
OdpowiedzUsuńThe Climb is a 2D water-themed adventure 나주 출장샵 game with an 아산 출장마사지 intense story and some 춘천 출장마사지 exciting features. It's 부천 출장샵 the name of a game, The Climb. 안산 출장안마