wtorek, 3 maja 2011

Dzieci Arbatu

Anatolij Rybakow
Państwowe Wydawnictwo ISKRY, Warszawa 1988
tomy I-II – łącznie 597 stron

Ocena 6/6


Dzieci Arbatu, pierwsza z czterech części cyklu pod tym samym tytułem (pozostałe, to Trzydziesty piąty i później, Strach, Proch i pył), długo czekała na swoje pierwsze wydanie. Napisana została długo po śmierci Stalina, w 1966 roku, ale wydano ją dopiero w 1987 i od razu stała się głośna nie tylko w ZSRR, ale i za granicą. 

Książka opowiada o losach kilkorga młodych ludzi w latach trzydziestych w Związku Radzieckim, zaś w historii młodego studenta i komsomolca Saszy Pankratowa można ponoć znaleźć elementy biografii autora. Oprócz fikcyjnych bohaterów pojawiają się w niej też postaci historyczne, ze Stalinem na czele, opętanym podejrzliwością, wykrywającym spiski tam, gdzie spiskowcy jeszcze nawet nie zdążyli o nich pomyśleć i piszącym własną wersję historii. I choć nie potrafię ocenić, na ile prawdziwie Rybakow oddał charaktery i motywy postępowania postaci historycznych, to dla mnie wypadają one bardzo wiarygodnie, zwłaszcza że oprócz postaci autor wkomponował w powieść również łatwo dające się sprawdzić fakty z przeszłości. Sposób, w jaki pokazał kulisy władzy, zakłamanie i metody propagandowe, wreszcie samego Stalina i jego motywy, wyjaśnia, dlaczego książka tak długo czekała na publikację. Jeszcze dziś są przecież w Rosji ludzie, którzy wierzą w dobroć Stalina i uznają go za wielkiego i szlachetnego przywódcę.
 
Wielość bohaterów występujących w książce daje czytelnikowi szeroki i przekrojowy obraz ówczesnego radzieckiego społeczeństwa. Cały korowód barwnych zróżnicowanych postaci, od skrajnych idealistów po wyrachowanych karierowiczów, a między nimi różne odcienie przeciętniaków, szaraków, jedni chcą przetrwać za wszelką cenę, inni mają granice, których nie przekroczą nawet dla ratowania życia. 
 
Osnową powieści są losy grupki młodych ludzi z Arbatu, rządowej ulicy w Moskwie, przy której wszyscy mieszkają. Sasza, Maksym, Lena, Jura, Nina i jej młodsza siostra Waria – to tylko niektórzy z arbackiej paczki, łączy ich dawna wspólna szkoła, podwórko, organizacja komsomolska. Poznajemy ich pod koniec trzydziestego trzeciego roku, gdy jeszcze z optymizmem patrzą w przyszłość, pełni nadziei i planów na urządzenie się w radzieckim społeczeństwie, w które wierzą bez zastrzeżeń. Mają około dwudziestki, studiują, pracują, piętnastoletnia Waria jeszcze się uczy. Na początku wydaje się, że są przyjaciółmi. Szybko jednak czytelnik przekonuje się, jak słabe i nietrwałe są łączące ich więzi, jak różnią się od siebie. Wchodzą właśnie w dorosłe życie i każde z nich obiera inną drogę, nie zawsze chwalebną. Czasy są, jakie są i młodzi muszą szybko dojrzeć, dokonywać wyborów, które zaważą nie tyko na ich przyszłości, ale również na losach bliskich lub nawet zupełnie obcych im ludzi. A niełatwo być przyzwoitym człowiekiem w kraju ogarniętym obsesją walki z wrogiem klasowym, w czasach rozpoczynającego się właśnie niewyobrażalnego terroru i wszechobecnej podejrzliwości. Nie każdy potrafi dla wierności zasadom moralnym wyrzec się kariery, wygodnego życia, albo wiary w jedyną słuszną linię partii i nowego boga – Stalina. 
 
Książka Rybakowa jest jedną z wielu, jakie Rosjanie napisali o tamtym strasznym i haniebnym okresie w dziejach ich ojczyzny, wszyscy znamy, choćby ze słyszenia, powieści o łagrach. Natomiast dopiero Dzieci Arbatu uświadomiły mi, że za Stalina stosowano zesłanie administracyjne, jak za cara. Może dla innych jest to oczywiste, ale moją wyobraźnię o stalinowskich czasach tak zdominowały historie o kołymskich obozach, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że i za władzy radzieckiej skazani nie zawsze trafiali do łagrów, że zsyłka nie musiała oznaczać obozu, ale przymusowy pobyt gdzieś na Syberii albo w innym w odległym i zapomnianym przez ludzi zakątku kraju. I że ten pobyt wyglądał tak samo, jak za carskich czasów, zesłaniec sam tam musiał się urządzić, znaleźć sobie mieszkanie, utrzymać się. Nie wolno mu było oddalać się poza granice rejonu, w który był zesłany, musiał stawiać się na wezwania władzy administracyjnej, ale na co dzień nikt go nie pilnował, mógł żyć i pracować, tak jak rdzenni mieszkańcy, i tylko do pracy w kołchozach zesłańców nie przyjmowano.

Drugie odkrycie dotyczy tego, jak wyglądało życie codzienne w stolicy. I znów obalone moje wyobrażenia, zbudowane w oparciu o filmy z czasów rewolucji i wojny. W Moskwie w latach trzydziestych tętniło życie towarzyskie i kulturalne, dostępne nie tylko dla ludzi władzy, ale dla wszystkich, którzy mieli na to pieniądze. Oprócz sklepów z towarami na kartki dla pospólstwa były sklepy dla wybranych, na talony, za dewizy. Kluby, restauracje, prywatne krawcowe, panienki prowadzające się z cudzoziemcami (nie tylko margines, ale i dziewczyny z tzw. dobrych domów, córki inteligencji), podziemny podejrzany światek, mający się doskonale i świetnie prosperujący pod rządami dyktatury ludu. I jeszcze swoboda obyczajowa dla wszystkich, powszechnie tolerowane faktyczne, niezalegalizowane małżeństwa. I to wszystko współistniejące z wszechobecną inwigilacją, gdy przyjęcie do byle pracy wiązało się z koniecznością wypełniania ankiety o sobie i rodzinie (swojej i współmałżonka) do entego pokolenia wstecz. 
 
Jednak to nie te obalone mity spowodowały, że tak wysoko oceniam Dzieci Arbatu, ale to, że dawno już żadna książka nie wywarła na mnie tak silnego wrażenia. Czytając ją na zmianę czułam przejęcie, wzruszenie, oburzenie. I to poczucie bezsilności, że nie ma sprawiedliwości, że nikt nie krzyczy „król jest nagi”, że ludzie bardziej boją się kary, odrzucenia, ostracyzmu, niż pragną prawdy. Ale czy dziś jest inaczej? Inne czasy, inny kraj, a zachowania ludzkie i motywacje, zarówno tych wielkich, jak i tych maluczkich, zawsze takie same, choć na inną skalę. Pod tym względem książka wciąż jest aktualna. 

I na pewno przeczytam następne części cyklu, tylko trochę ochłonę po tej.  
A na razie gorąco polecam Dzieci Arbatu.

4 komentarze:

  1. A ja sobie z Polski przywiozłam serial prod rosyjskiej oparty na tej powieści. Jak tylko przeczytam, to go sobie obejrzę, bo podobno ekranizacja super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia.eire
    Tez zamierzam obejrzeć serial po przeczytaniu całego cyklu. Wolę w takiej kolejności, bo jak najpierw oglądam, to później nie wyobrażam sobie sama bohaterów, tylko sugeruję się filmem. Co prawda nie wiem, skąd wezmę. Na razie mam już w domu Trzydziesty piąty i później.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie Dzieci Arbatu są godne polecenia. To jedna z najlepszych książek jaką czytałam.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. smellofpaper
    nie wiem, czy czytałaś dalsze części. Ja wczoraj skończyłam Trzydziesty piąty... Dużo mniej mi się podobało. Przed chwilą właśnie wrzuciłam notkę na ten temat.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...