niedziela, 8 maja 2011

Minaret

Leila Aboulela
Wydawnictwo REMI Katarzyna Portnicka, Warszawa 2009
336 stron

Ocena 4,5/6

Ta okładka by mnie zmyliła. Patrząc na nią myślałam, że Minaret Leili Abouleli to jedna z tych książek o losach kobiet w kulturach innych niż zachodnia, obliczonych na wzruszenie i oburzenie europejskiej czytelniczki, dość schematycznych i zazwyczaj kiepskich literacko, jakich wiele ostatnio wydano. I gdybym zawierzyła okładce, a nie opisowi na końcu, przeszłabym obok niej obojętnie. Postawiłam jednak na notki z tyłu książki i w sumie słusznie, nawet jeśli nie ze wszystkim, co tam napisano, się zgadzam.

Powieść Abouleli okazała się inna, niż to, co dotychczas czytałam o muzułmankach, odwrócona jakby. Punktem wyjścia jest fascynacja bohaterki naszą obyczajowością i swobodą, z jakiej korzystają kobiety, a później następuje jej dobrowolny zwrot w stronę studiowania Koranu i ścisłego przestrzegania nakazów islamu, z chodzeniem w hidżabie włącznie. Co ją do tego skłoniło i co skłania tysiące islamskich kobiet do wyboru takiego życia? Autorka podejmuje próbę odpowiedzi na to pytanie, mnie jednak jej wersja nie przekonała.

Najwa była wychowywana do innego życia, niż to, które w końcu przypadło jej w udziale. Dorastała w rodzinie bogatego prezydenckiego urzędnika w Sudanie, prowadzącej dom i wychowującej dzieci na sposób europejski, rodzinie niezbyt religijnej (w domu modliła się tylko służba). Studiowała, ale nie po to, aby kiedyś pracować. Jej przeznaczeniem i marzeniem było dobre zamążpójście. Zamach stanu w Sudanie był ciosem i początkiem upadku rodziny. Zablokowano konta bankowe oskarżonego o korupcję ojca Najwy, ona z matką i bratem bliźniakiem zdołali zbiec do Londynu. Początkowo traktowała to jako dodatkowe wakacje, ale wakacje szybko się skończyły, a powrotu nie było. Była za to naiwność i kolejne tragedie, które spowodowały, że Najwa została w Londynie sama, bez pieniędzy, bez rodziny i przyjaciół. Zaczęła pracować jako służąca u bogaczy, którzy nie dostrzegali jej, tak jak niegdyś ona nie zauważała służby w rodzinnym domu. Odnalazła się w meczecie, wśród zakrytych hidżabem religijnych muzułmanek, które nie pytały o przeszłość, ani o status społeczny. 
„Stawało się coraz bardziej oczywiste, że moja pozycja w świecie spadła. (...) Byłam służącą, jak służący zatrudniani przez moich rodziców. Nie czułam się z tym dziwnie. Prawie mi to nie przeszkadzało. W meczecie nikt nie znał mojej przeszłości, a ja o niej nie wspominałam. Widzieli moje mniej atrakcyjne aspekty: to, że nie otrzymałam religijnego wychowania, że nie mam dyplomu wyższej uczelni, męża ani pieniędzy. U wielu osób właśnie to budziło wobec mnie życzliwość. Kiedy się zwierzały, włączały mnie do rozmowy, uznając za kogoś, kto żyje z zasiłku lub pochodzi z rodziny pokrzywdzonej przez los. Nie czułam się dziwnie. Staczanie się prawie dobiegło końca. Powoli, zdecydowanie, sadowiłam się na samym dnie. Było to dziwnie komfortowe i bezbolesne. Wyglądało na to, że najgorsze minęło.”1 
W meczecie znalazła ją Lamya, kolejna chlebodawczyni. Najwa przyjęła pracę u tej młodej Arabki, która przyjechała do Londynu na studia doktoranckie, zostawiając w Omanie męża. Poznanie Tamera, nastoletniego, bardzo religijnego brata Lamyi może stać się nowa szansą i punktem zwrotnym w życiu Najwy.

Założeniem powieści było zapewne podważenie naszego europejskiego wyobrażenia o tym, co dobre i słuszne dla islamskich kobiet, a może i dla nas, przeciwstawienie konsumpcyjnej pustki prowadzącej do destrukcji uduchowieniu i wspólnocie w religii. Na okładce przeczytałam o przebudzeniu w nowej religii, o ukojeniu w islamie, „ucieczce ze świata obyczajowej swobody do pokory, dyscypliny i duchowości”. 
 
Może i ja tak przede wszystkim odebrałabym Minaret, gdyby cała akcja książki toczyła się w jakimś kraju muzułmańskim. Jednak to jest Londyn, jedno z centrów kultury zachodniej, ostoja swobody i tolerancji. W tle opowieści o losach Najwy mamy obrazy z życia mieszkańców Londynu pochodzących z krajów muzułmańskich. Widzimy ludzi bardzo różniących się między sobą statusem społecznym, materialnym, poglądami i stosunkiem do kraju, w którym się znaleźli. Są wśród nich azylanci, stypendyści i tacy, którzy mieszkają w Londynie na stałe. Nie wszyscy są zwolennikami europejskich zwyczajów, wielu odnosi się sceptycznie, a nawet z pogardą do zachodniego stylu życia. Jednak niezależnie od tego, jakie poglądy wyznają, w Londynie znalazło się dla nich miejsce. Socjalista Anwar po upadku swojego rządu w Chartumie nie szukał schronienia w Moskwie, tylko w Londynie, nawrócona na religijność Najwa nie wróciła do wyznaniowego Sudanu, jej przyjaciółka Shahinaz mieszka od lat w kraju równych praw mężczyzn i kobiet, ale tak jak większość muzułmańskich kobiet w tej powieści uznaje za oczywiste, że należy słuchać męża i „pozwolić mu się prowadzić”. Nie wyjeżdżają, nawet jeśli nie są szczęśliwi w Londynie, nawet jeśli nie ma przeszkód, aby zamieszkali w krajach, w których panują zwyczaje zgodne z ich światopoglądem. Zobaczenie tego środowiska od środka daje mi do myślenia o swobodzie, jaką w Europie Zachodniej mają przybysze z innych kulturowo krajów i skłania do zastanowienia, czy powinniśmy zachwycać się przebudzeniem bohaterki do życia w islamie i do czego to w efekcie prowadzi. Choć nie sądzę, aby to było zamiarem autorki.

Zamierzony natomiast wydaje mi się sposób, w jaki został napisany Minaret. Narracja utrzymana jest w pierwszej osobie, rozdziały opowiadające o młodości Najwy przeplatają się z tymi z okresu po przemianie i (to właśnie mi się podobało) stopień dojrzałości bohaterki oddany jest nie tylko treścią, ale również stylem. Nieco amatorski i naiwny język użyty przy wspomnieniach nastolatki, w opowieści dorosłej kobiety zamienia się w styl przyjemny literacko, dojrzały i stonowany, adekwatny dla stanu ducha narratorki. Nie przypominam sobie, abym wcześniej spotkała się z takim zabiegiem autora.

1s. 289-290.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...