niedziela, 22 stycznia 2012

Droga

Cormac McCarthy
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008 (wydanie drugie)
268 stron

Ocena 6/6


Miesiąc temu, gdy nadeszła moja kolej, aby zaproponować lekturę do dyskusji na blogu Porozmawiajmy o książkach, wskazałam Drogę Cormaca McCarthy'ego. Czytałam ją dwa lata temu, ale nadal mam świeżo w pamięci. Teraz, gdy nadeszła pora rozpoczęcia dyskusji tam, zdecydowałam również na własnym blogu opublikować notkę, bo książka jest świetna i warta wspominania wszędzie, gdzie mogliby na nią trafić ci, którzy jeszcze o niej nie słyszeli (choć aż trudno uwierzyć, żeby jeszcze tacy byli).

Scenerię dla powieściowych wydarzeń stanowi świat po zagładzie. Od katastrofy minęło już kilka lat, ale ta resztka społeczeństwa, która przeżyła, zamiast się odbudowywać, ulega coraz większej destrukcji. Brakuje żywności, obumarła roślinność, wyginęły zwierzęta, a klimat ochładza się coraz bardziej. Z głębi kraju przez pustkowia wędrują ojciec z kilkuletnim synem, ich celem jest wybrzeże, a napędza ich nadzieja, że nad morzem znajdą jakiś ratunek. Aby tam dotrzeć, muszą pokonać czyhające zewsząd niebezpieczeństwa i własną słabość. Jak tego dokonać i nie utracić przy tym człowieczeństwa? I czy warto?

Podczas lektury Droga budziła u mnie wielkie emocje, wśród których przeważał lęk, bo miałam wrażenie, że znalazłam się w świecie stworzonym przez McCarthy'ego, nigdy dotąd przy żadnej książce nie odczuwałam tak realnie fikcji literackiej. Czytałam z zapartym tchem, ale gdy już musiałam przerwać, wracałam do lektury z ociąganiem, bo to było tak, jakbym miała opuścić swój bezpieczny pokój i dobrowolnie znów wejść w koszmar.Po dwóch emocje już oczywiście opadły, ale nadal czasem wracam do niej pamięcią. Tyle, że miejsce uczuć zajęło zastanawianie się nad treścią powieści i jej przekazem. I gdy myślę o książce (a w związku z projektem Porozmawiajmy o książkach sporo znów o niej myślałam), wciąż odkrywam nowe znaczenia Drogi.

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to przeciwstawienie sobie dobra i zła. Przypuszczam, że to najbardziej oczywiste skojarzenie, bo jak wnioskuję z opisu innych powieści autora (nie czytałam jeszcze nic innego poza Drogą) – kwestia zła w naturze ludzkiej jest chyba jednym z ulubionych tematów twórczości McCarthy'ego. W Drodze walczą ze sobą dwie skrajności, nie ma tu miejsca na odcienie szarości, zwycięży albo bezwzględne zło albo bezwarunkowe dobro. Trochę jak w bajkach, tylko że przy Drodze nawet baśnie braci Grimm to niewinne opowiastki. Tu nie wystarczy zwykła przyzwoitość, aby zostać ocalonym; przyzwoitym człowiekiem jest ojciec, przecież nawet te uczynki, które wywoływały sprzeciw chłopca, we mnie nie wzbudzały cienia potępienia, mieściły się w moim pojęciu moralnego postępowania. Jednak zwykła przyzwoitość, to za mało, żeby ocaleć. Symboliczne było dla mnie, że wędrówkę przeżył tylko chłopiec, będący kwintesencją dobra i prawości. Tylko on tak naprawdę prezentował sobą nasz ideał człowieczeństwa – poświęcenie dla innych za każdą cenę, nawet za ryzyko utraty własnego życia. A jednocześnie tylko on nie był skażony pamięcią starego porządku świata. Pod tym względem Droga kojarzy mi się trochę z przypowieścią biblijną o wyjściu Izraelitów z niewoli egipskiej – szli tak długo, aż wymarło pokolenie pamiętające stary świat, aby ich potomkowie mogli odbudować nową lepszą ludzkość.

Droga to także powieść o cienkiej, kruchej granicy dzielącej człowieka od zwierzęcia. Tysiąclecia budowania cywilizacji, tworzenia reguł i zasad okazują się nic nie warte w obliczu kataklizmu i cała ludzka wspólnota bierze w łeb w kilka lat. Czy faktycznie człowieczeństwo jest tylko zewnętrzną powłoką, wytworem socjalizacji, a pod spodem jest tylko zwykłe zwierzę? Czy rzeczywiście ludzkość po wielkiej i masowej katastrofie moralnie cofnęłaby się do poziomu sprzed jaskiniowców? W Drodze nie obowiązują już ani prawa ludzkie, ani boskie. Tymi, co przetrwali zdaje się kierować tylko instynkt. I tylko pojedynczy ludzie, ci stawiający dobro ponad inne wartości, zachowali prawo do nazywania się ludźmi i to oni są nadzieją. 
 
Nadzieja właśnie to kolejne przesłanie powieści. Świat po zagładzie, wszędzie tylko zniszczenie i okrucieństwo. Jednak jest jeszcze nadzieja - dobro, które trwa w ludzkim dziecku. Jeśli przetrwa, ludzkość dostanie kolejną szansę. Tę nadzieję na przetrwanie człowieczeństwa autor dostrzega w szerzeniu dobra, w dzieleniu się, wspomaganiu i w wierze, że inny, obcy człowiek, któremu pomożemy, odpłaci nam tym samym.

No i oczywiście sprawa, której nie sposób pominąć: relacja ojciec – syn. I tutaj mam dylemat, czy poświęcenie ojca to ludzka miłość, czy dany przez naturę instynkt. Skłaniam się raczej ku tej drugiej odpowiedzi, że jednak cała jego wola, ten ogromny wysiłek, aby ocalić chłopca, nie wynikały z bezinteresownej miłości, że nie to chciał McCarthy powiedzieć. Motywacją ojca była chęć uratowania tego, co instynktownie uważał za jedyny mozliwy sposób przetrwania: poprzez dziecko, które jest jego kontynuacją. To kolejny punkt do rozważań, czy Droga to książka o przewadze wrodzonego instynktu nad zachowaniami społecznymi, kształtowanymi i wpajanymi przez pokolenia, wywyższającymi człowieka ponad zwierzę, a które w sytuacjach ekstremalnych pierwsze idą w zapomnienie. 
 
Na koniec jeszcze jeden temat, bardziej ogólny i dość luźno związany z tematyką książki, a mianowicie fascynacja ludzi złem. Mam wrażenie, że powieści o nieszczęściach, katastrofach, dramatach są lepiej odbierane i oceniane od słodkich i szczęśliwych historii. Łatwiej wtedy wzbudzić emocje czytelnika, pobudzić wyobraźnię, a tym samym przebić się w masie literackiej lepszych i gorszych utworów. Odpowiednia dawka dramatyzmu i grozy już na wstępie daje powieści fory w konkurowaniu o względy czytelników. Nie ujmując nic talentowi Cormaca McCarthy'ego, myślę, że dużo trudniej jest przyciągnąć naszą uwagę, wzbudzić zachwyt, czy choćby zainteresowanie, a już na pewno trudniej uzyskać opinię wielkiej – dla powieści pogodnej i radosnej, niż dla mrocznej historii wypełnionej nieszczęściami i bólem bohaterów. Czyżby McCarthy miał więcej racji, niż chciałabym mu przyznać, że zło jest nam bliższe niż dobro?

Dyskusja na temat powieści odbywa się na blogu Porozmawiajmy o książkach. Każdy może wziąć w niej udział, więc niezależnie od tego, czy macie bloga, czy nie, możecie tam wrzucić swoje przemyśłenia, istotne jest tylko, żeby wypowiedź była merytoryczna, czyli nie takie „chyba przeczytam” albo „już wrzucam do schowka” :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...