sobota, 8 października 2011

Podróże z Herodotem

Ryszard Kapuściński
Wydawnictwo Znak, Kraków 2004
262 strony

Ocena 5/6

Wróciłam właśnie z trzeciego wyjazdu urlopowego w tym roku. Ta ostatnia urlopowa resztka miała być na grzybobranie. A że w tym roku grzyby nie obrodziły (pewnie wszystkie urosły w tamtym), więc w ostatniej chwili zmieniliśmy plany i dwa dni przed wyjazdem kupiliśmy wycieczkę do Rumunii, a właściwie do Transylwanii i na Wołoszczyznę, czyli śladami Drakuli. Finansowo wyszło chyba na to samo, bo na ostatnią chwilę cena wycieczki była niższa, za to domki nadające się w Polsce do nocowania we wrześniu - pioruńsko drogie. Tyle, że literacko pojechałam zupełnie nieprzygotowana. Było już za późno, żeby szukać po bibliotekach Drakuli albo Włada Palownika, więc na wyjazd załapali się Ryszard Kapuściński i Herta Müller, bardziej pasująca do Rumunii niż Podróże z Herodotem, a mimo to nie przeczytana. 

Bo i co to za czytanie na wycieczce. W dzień szkoda widoków, a w nocy, gdy za oknem autokaru i tak nic nie widać, czytać się nie da. Podróże wprawdzie skończyłam, ale chyba ze szkodą dla książki, bo uwagę miałam non stop rozproszoną, więc pewnie dlatego nie doceniłam lektury tak, jak na to zasługiwała. Tyle w tej książce wątków, tyle spraw porusza Kapuściński i czuję, że wiele mi uciekło. Może kiedyś jeszcze do niej wrócę. Na razie skupiłam się przede wszystkim na tym, co Kapuściński pisze o pracy i roli reportera. 

Podróże z Herodotem nie są właściwie reportażami, a przynajmniej nie typowymi, bo oprócz przekraczania granic między krajami i społeczeństwami Kapuściński przekracza w niej granice czasu. Obszerne fragmenty, całe rozdziały nie tylko nawiązują, ale wręcz stanowią streszczenie lub cytaty z dzieła Herodota. 

Dzieje Herodota towarzyszyły Ryszardowi Kapuścińskiemu od samego początku, od pierwszej podróży, w którą „Sztandar Młodych” wysłał go, wówczas początkującego dziennikarza, aż do Indii. Później zabierał książkę ze sobą niemal wszędzie, gdzie wyruszał. Żyjący w V wieku p.n.e. Herodot stał się jego mentorem, wzorcem. I w jednej ze swoich ostatnich książek, w Podróżach z Herodotem Kapuściński pokazał, jak dojrzewał jako reporter, jak kształtował się jego warsztat. Na początku miał jedno marzenie – przekroczyć granicę, nieważne którą. Podróżując w towarzystwie Herodota odkrywa stopniowo (a czytelnik wraz z nim), że do przekroczenia są nie tylko granice terytoriów i że prowincjonalizmem jest nie tylko zamykanie się w granicach przestrzennych, ale również w swoich zwyczajach, mentalności, czasie. 

Odkrywa też inną rzecz: subiektywizm postrzegania świata. I uprzedza nas uczciwie, abyśmy nie brali bezkrytycznie tego, co nam opisuje. Reporter czerpie swoją wiedzę o świecie nie tylko z własnych obserwacji, bo wtedy byłaby to wiedza uboga, niepełna. W swoim poznaniu musi czerpać z relacji innych ludzi, 
„taka, jaka im się wydawała, a więc selektywnie zapamiętana i później intencjonalnie przedstawiona. Słowem, nie jest to historia obiektywna, ale taka, jaką jego rozmówcy chcieliby, aby była. I z tej rozbieżności nie ma wyjścia. Możemy ją próbować zmniejszać lub łagodzić, ale nigdy nie osiągniemy stanu doskonałego. Nieusuwalny bedzide ten czynnik subiektywny, jego deformująca obecność.”1

I kolejna rzecz dotycząca jego pisarstwa, o której Kapuściński mówi uczciwie,mimo że używając przykrywki w postaci Herodota:
„Otóż możliwe, że rytm życia i pracy Herodota wyglądał następująco: odbywał on daleka podróż, w czasie której zbierał materiały, a następnie wracał, jeździł po różnych miastach greckich, organizował coś w rodzaju wieczorów autorskich i opowiadał o doświadczeniach, wrażeniach i obserwacjach ze swoich wędrówek . Być może żył z tych spotkań, a także opłacał z nich następne podróże, zależało mu więc, aby mieć jak największe audytorium, ściągnąć tłum ludzi. Dobrze więc było zaczynać od rzeczy, która przykułaby uwagę, wzbudziła ciekawość, miała posmak sensacji. W całym jego dziele coraz to pojawiają się wątki mające poruszyć, zaskoczyć, zdumieć publiczność, która bez tych podniet, znudzona, rozeszłaby się przed czasem, zostawiając mówcę z pustą sakiewką.”2
A czy dziś jest inaczej? Też interesuje nas to, co odmienne, sensacyjne, dziwne. Wiadomo, że lepiej sprzedają się książki, w których to jest, niż takie opisujące codzienną nijakość. A zatem coś za coś, czasem trzeba skrócić dystans między wydarzeniami, coś uwypuklić, coś podkoloryzować. I to jest moim zdaniem w porządku, jeśli autor nie zatraca przy tym prawdziwości wydarzeń i nie wypacza sensu przekazu.

Tak jak napisałam wyżej, najbardziej do mnie trafiły te fragmenty książki, w których jest o warsztacie dobrego reportera. Ale jest w niej wiele innych ważnych spraw, jak choćby o otwarciu na odmienne kultury, o powtarzalności ludzkich działań, charakterów, motywacji niezależnie od czasów, w jakich żyjemy. I wiele, wiele innych wątków, jak choćby ten, do którego odnosi się jeszcze jeden cytat na zakończenie tej notki:
„W wolnych chwilach siedzę wśród słowników (...) i różnych książek o Indiach (...).
Z każdym tytułem odkrywałem jak gdyby nową podróż do Indii, przypominając sobie miejsca, w których byłem i odkrywając coraz to nowe głębie i strony, coraz to inny sens rzeczy, które zdawało mi się wcześniej, że już znam. Tym razem były to podróże znacznie bardziej wielowymiarowe niż ta pierwotnie odbyta. A jednocześnie odkryłem, że wyprawy takie można przedłużać, powtarzać, zwielokrotniać przez lektury książek, studiowanie map, oglądanie obrazów i fotografii. Co więcej – mają one pewna przewagę nad tą w rzeczywistości i realnie odbywaną, a mianowicie – w takiej podróży ikonograficznej można się w jakimś punkcie zatrzymać, spokojnie popatrzeć, cofnąć do obrazu poprzedniego itd., na co często w podróży prawdziwej nie ma czasu ani możliwości.”3 
Zawsze tak uważałam i czułam, tylko nigdy tego nie ubrałam w słowa, ale nie szkodzi, bo i tak nie zrobiłabym tego lepiej niż Kapuściński. 

1s. 256.
2s. 83-84.
3s. 51-52.

5 komentarzy:

  1. hej, wysłałam do Ciebie maila z prośbą:)
    Mogłabyś zajrzeć i odpisać?
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wielki , bardzo pomocne do mojej matury ustnej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że ta moja pisanina komuś się przyda. Trzymam kciuki za Twoją maturę :)

      Usuń
  3. Twój tekst jest bardzo ciekawy, na luzie podeszłaś do pisania o nim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu by nie, w końcu to nie żadna święta księga, a Kapuściński jest tylko królem a nie bogiem reportażu :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...