Jan
Guillou
Wydawnictwo W.A,B.
Warszawa 2005
tłumaczenie: Anna
Marciniakówna
Piętnastoletni Erik zostaje
wydalony ze sztokholmskiej szkoły za przemoc fizyczną i
przewodzenie złodziejskiej grupie. Opuszcza mury szkolne z wilczym
biletem, ścigany słowami dyrektora „Ty jesteś samym złem i
takich jak ty trzeba unicestwić!”1.
Czy rzeczywiście jest samym złem? Czy taka jest jego natura? A może
takim uczyniły go warunki zewnętrzne? Dyrektor nie ma pojęcia o
tym, co dla czytelnika nie jest tajemnicą. My od pierwszej strony
wiemy, jak wygląda codzienność Erika, od lat systematycznie bitego
przez sadystycznego ojca.
„Gdy Erik płakał, a
jednocześnie miotał się i próbował unikać ciosów, ojciec
podniecał się jeszcze bardziej, bił mocniej i przestawał liczyć
razy. Albo przerywał na jakiś czas i rozwlekle tłumaczył, że
musi dołożyć jeszcze dziesięć uderzeń, by wzmocnić skuteczność
kary.”2
Chłopak nauczył się więc
znosić ból, zapanować nad nim. A domowe upokorzenia Erik
rekompensował sobie w szkole, gdzie przemoc nauczycieli wobec
uczniów i między uczniami była też na porządku dziennym.
Wytrzymałość w połączeniu z umiejętnością zadawania ciosów i
niepospolitą inteligencją, pozwalającą przewidywać posunięcia
przeciwników i obracać je na swoją korzyść, uczyniła z niego
niekwestionowanego przywódcę. Ale za tę wysoką pozycję w
rówieśniczej grupie przyszło mu zapłacić wyrzuceniem ze szkoły
– cenę bardzo wysoką, bo „Ten, kto nie może
skończyć liceum, nie będzie też mógł zostać studentem, a ten,
kto nie skończy studiów, będzie miał zmarnowane życie.”3
Wtedy z pomocą przyszła mu
matka. Dzięki jej staraniom Erik trafił do prywatnej szkoły z
internatem w Stjãrnsbergu,
sto kilometrów od Sztokholmu. Musiał obiecać, że przez dwa lata,
które miał tam spędzić, odbuduje opinię i zdobędzie dość
punktów, aby później przyjęto go do publicznego liceum, bo na
opłacenie dłuższej edukacji w prywatnej szkole matki nie było
stać. A sobie obiecał, że koniec z przemocą, raz na zawsze, że
jest teraz nowym, innym Erikiem.
Ekskluzywna placówka w
Stjãrnsbergu, w której
stawiano na wyniki w nauce i sporcie, gdzie nauczyciele nie stosowali
kar cielesnych, a dyscyplinę wśród uczniów utrzymywano poprzez
koleżeńskie samowychowanie, zdawała się idealnym miejscem, w
którym łatwo przyjdzie dotrzymanie obu obietnic. Szybko jednak
okazało się, jak złudne było to pierwsze wrażenie. Owo
koleżeńskie samowychowanie okazało się bowiem niczym innym, jak
okrutną „falą”, niczym z najgorszych snów rekruta. Pod pozorem
dawania przykładu młodszym uczniom przez ich starszych kolegów
kryło się znęcanie i upokarzanie słabszych, stokroć gorsze niż
w dotychczasowej szkole, bo tolerowane przez kadrę nauczycielską i
usankcjonowane przez szkolny regulamin.
Erik staje więc przed
dylematem: dotrzymać danych matce i sobie obietnic, czy jeszcze ten
jeden, ostatni raz uciec się do użycia przemocy. Ale jeśli złamie
postanowienie, czy będzie to naprawdę ostatni raz? A może jak u
uzależnionych, zawsze będzie sięgał po tę wymówkę? Pytanie to
do końca pozostaje bez odpowiedzi, musimy znaleźć ją sami.
Spodziewałam się, że to
będzie dobra książka. Szukałam jej od chwili, gdy (zupełnie
przypadkiem) obejrzałam jej ekranizację z 2003 roku - film Mikaela
Håfströma pod tym samym tytułem. Jednak książka przeszła moje
najśmielsze oczekiwania.
Co decyduje o poziomie
powieści? Dlaczego uważamy jakąś książkę za ponadprzeciętną,
wartościową a nawet wybitną? Na naszą ocenę bez wątpienia ma
wpływ styl literacki, nowatorstwo językowe, odkrywczość w
opisywaniu uczuć i zjawisk. Zło nie wyróżnia się pod
żadnym z tych względów. Powieść napisana prosto, klasycznie,
chronologicznie, bez metafor i ukrytych znaczeń. A i sam temat nie
stanowi novum w literaturze, zjawisko przemocy i tak zwanej
„fali” w zamkniętych grupach opisywano już wielokrotnie. A
jednak powieść Gillou zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.
Dawno już żadna lektura nie obudziła u mnie takich emocji, nie
wciągnęła mnie nie tyle w wir wydarzeń, ile w psychologię
opowieści. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to, z czym
walczy Erik, czyli chęć sięgnięcia do przemocy, stało się i
moim udziałem, gdy w duchu podżegałam go do złego. Nie ma co się
wywnętrzać, co poczułam, gdy uświadomiłam sobie, jak niskie
instynkty wzięły nade mną górę. Ale jednocześnie przyszło
uznanie dla autora, że potrafił tak pokierować wrażeniami
czytelnika, aby ten na własnej skórze doświadczył, z jakim
demonem walczy powieściowy bohater. To właśnie jest dla mnie
wyznacznikiem dobrej powieści.
O tym, że powieść do
łagodnych nie należy, można wnioskować już ze streszczenia.
Sporo w niej drastycznych scen bójek, opisów złamanych nosów,
sposobów zadawania bólu i poniewierania ludzką godnością. Z tego
powodu dla osób wrażliwych Zło może okazać się lekturą
trudną do przebrnięcia.
Czy Guillou mógł sobie te
opisy darować? Być może. Nie wykluczone, że dałoby się osiągnąć
taki sam efekt za pomocą innych środków wyrazu. Można za to
wysnuć przypuszczenie graniczące z pewnością, że przedstawił je
w sposób niezakłamany, realny, podobnie jak przemyślenia i
dylematy głównego bohatera. Uważa się bowiem powszechnie, a
dostępne informacje o życiu autora zdają się to potwierdzać, że
Zło ma cechy powieści autobiograficznej. Wprawdzie bardziej
zbieżny z losami Jana Guillou jest scenariusz filmowy (choćby
dlatego, że w filmie ojciec-sadysta jest ojczymem), ale uznajmy, że
pewne rozbieżności to licentia poetica, do której pisarz ma
prawo, zwłaszcza że nie on nazywa powieść autobiograficzną.
A skoro już jestem przy
filmie, to zachęcam do obejrzenia go, jeżeli nie macie czasu na
przeczytanie książki albo jest dla Was niedostępna. Za pierwszym
razem wydał mi się na tyle dobry, że, jak już wspomniałam
wyżej, skłoniło mnie to do szukania książki. Po lekturze
obejrzałam go ponownie, chyba tylko po to, aby się przekonać, że
daleko mu do literackiego pierwowzoru. Powieść jest o wiele
mocniejsza. Owszem – jest drastyczniejsza, przy niej ekranizacja to
opowiastka o urwisach niemalże, ale przy tym jest bogatsza o
analizę, czym jest przemoc. Ona „tkwi w głowach ludzi, a
nie, jak ci się być może wydaje, w zaciśniętych pięściach”4 I gdy raz po nią sięgniesz,
spirala zaczyna się nakręcać, a wtedy trudno uwolnić się z
zaklętego kręgu, z pokusy sięgania po nią raz jeszcze, i raz
jeszcze...
1Str.
69
2Str.
6
3Str.
70
Widziałam film. Dość dawno temu. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Książkę kupiłam niedawno, zdaje się, że w taniej księgarni. Aż podskoczyłam z radości, gdy znalazłam ją w sensownej cenie. Teraz czeka na swoją kolej. :)
OdpowiedzUsuńTo w końcu się doczeka, skoro już jest na półce :)
UsuńChoć różnie to bywa z książkami, które już ma się na własność.
Yhm. Tak może powiedzieć tylko ten, kto nie wie ile na tej półce jest nieprzeczytanych książek. :P
UsuńDrugie zdanie jest już bliższe prawdy. :P
Ciekawa lektura - zaintrygowałaś mnie niezmiernie swoją recenzją.
OdpowiedzUsuńPolecam książkę, a przynajmniej film. Można obejrzeć go w sieci.
UsuńDla mnie "Zlo" to jedna z najlepszych ksiazek, ktora udalo mi sie przeczytac. Czytalam kilka lat temu, a jej wspomnienie wciaz jest we mnie silnie zakorzenione.
OdpowiedzUsuńDla mnie też jedna z najlepszych.
UsuńA film widziałaś?
Zainteresowałaś mnie tą książką, i to bardzo. Żałuję, że wcześniej o niej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie była wielkim bestsellerem w Polsce, też bym ją przegapiła, gdyby nie film właśnie i polecanki w B-netce.
Usuń