Zygmunt
Miłoszewski
Wydawnictwo W.A.B.,
Warszawa 2007
Uwikłanie
to pierwsza część trylogii o prokuratorze Teodorze Szackim i
pierwszy kryminał Miłoszewskiego, bardzo dobrze przyjęty przez
krytykę i czytelników. Później było Ziarno prawdy, a
teraz do księgarń wchodzi Gniew – ostatnia powieść z
tym samym bohaterem.
*
Premiera
Gniewu niby dopiero 22 października, ale jedna z sieci
księgarskich handluje e-bookiem już od zeszłej środy, a od tej
oferuje też papierowe wydanie. Inne księgarnie na razie mają
zaledwie fragmenty, jednak tak to bywa, gdy nie należy się do
właściwej paczki. Normalna praktyka, na przykład e-book
tegorocznego laureata NIKE też na razie można nabyć tylko w jednej
księgarni i dziwnym trafem promocja skończyła się zaraz po
ogłoszeniu wyników, a bez promocji cena wyższa niż za papier.
Modzelewskiego więc sobie odpuściłam, czekam aż stanieje, ale
Gniew kupiłam już pierwszego dnia. Wcale nie dlatego, że
jestem fanką Szackiego albo Miłoszewskiego, tylko pod domowym
naciskiem. Codziennie słyszę, że znowu kupuję książkę, choć w
czytnikach i na półkach góry nieprzeczytanych, więc jak padło
hasło „Kupuj”, to jak mam to odbierać?; tylko jako nacisk,
presję wywieraną na moje niezłomne postanowienie wstrzemięźliwości
zakupowej. Co było robić, musiałam się ugiąć i od 1
października jestem dumną posiadaczką trzeciej części dokonań
Szackiego. Mąż już przeczytał, minę ma tajemniczą, co nie
znaczy, że zachwyconą, ale pocieszam się, że nasze książkowe
upodobania często się rozmijają.
*
Tymczasem
ja, zamiast rzucić się na świeżutką nowość, zdecydowałam się
nadrobić zaległe Uwikłanie. Jakoś
tak wyszło, że nie zabrałam się za nie od razu. Później był
film, który co prawda oceniano dużo gorzej niż książkę, głównie
z powodu zmian w stosunku do pierwowzoru, ale zmiany dotyczyły
głównej postaci i miejsca akcji, a nie samej zbrodni i osoby
sprawcy. Tak więc przed Ziarnem prawdy
zbyt świeżo miałam w pamięci całą tę kryminalną intrygę z
części pierwszej. Za to teraz pomyślałam, że Uwikłanie
swoje odczekało i czas już na nie. W końcu powieść okrzyknięto
jednym z najlepszych polskich kryminałów, a w 2008 roku nagrodzono
Nagrodą Wielkiego Kalibru. Jest tak znana, że większość z Was z
pewnością wie, o co w niej chodzi, ale tak dla przypomnienia:
Prokurator
Szacki prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa, do którego doszło w
poklasztornym budynku w śródmieściu Warszawy. Ofiara to warszawski
przedsiębiorca, który w przeddzień zbrodni uczestniczył w jednym
z tzw. ustawień – terapii metodą Hellingera. Najogólniej mówiąc
teoria Hellingera sprowadza się do twierdzenia, że każdy człowiek
uwikłany jest nie tylko w swoje własne życie, ale też w
doświadczenia i uczucia swoich przodków, a metoda terapeutyczna
polega na tym, że zupełnie obce pacjentowi osoby wcielają się w
jego bliskich i dzielą się tym, co wówczas czują. Aby odkryć,
kto jest zabójcą, Szacki musi odpowiedzieć na pytanie, czy motyw
tkwi w przeszłości denata, a uczestnicy sesji wczuli się w
bliskich ofiary tak bardzo, że ktoś z nich posunął się do
zabicia całkiem obcego sobie człowieka, czy może zbrodni dokonał
ktoś spoza ich grona. A niezależnie od prowadzonego śledztwa musi
zdecydować, na ile on sam da się uwikłać w to, co dzieje się w
teraźniejszości.
Z
jednej strony
Uwikłanie ma cechy
jak najbardziej współczesnego kryminału, czyli solidnie zarysowane
tło społeczne, odniesienia do rzeczywistych wydarzeń,
wykorzystanie współczesnych teorii naukowych, z drugiej zaś nie
idzie w powielanie znanych i sprawdzonych schematów. Wystarczy
przywołać postać prokuratora Szackiego.
Główny
bohater Miłoszewskiego różni się od typowych detektywów z
kryminałów. Dosyć przeciętny (jeśli nie liczyć siwizny) facet
po trzydziestce, żonaty i dzieciaty. Może trochę za wcześnie
wszedł w kryzys wieku średniego. Jak prawdziwy urzędnik preferuje
wzywanie świadków do swojego biura, zamiast uganiać się za nimi
po mieście. Taki ktoś to nie tylko przeciwieństwo stereotypowego
bohatera sensacyjnych powieści, ale przede wszystkim postać bliższa
prawdziwemu obrazowi rzeczywistego prokuratora. W Ziarnie
prawdy Szacki ma już niestety
więcej cech najczęściej spotykanego bohatera tego gatunku. Jednak kierunek, w
którym poszło jego życie, ma też swoją zaletę – daje
czytelnikowi wizję tego, jak ci wszyscy z innych książek mogli
zaczynać zanim doszli do punktu, w którym spotykamy ich po raz
pierwszy.
Nie
bez powodu książka zebrała doskonałe recenzje i spotkała się z
powszechnym uznaniem czytelników. Uwikłanie ma wszystkie atuty
dobrej powieści kryminalnej: interesującego głównego bohatera,
dość wartką akcję, nietypową scenerię i okoliczności zbrodni,
ciekawy motyw i rzetelne zakotwiczenie w realiach czasu, w jakim
osadzone są wydarzenia. Ważna jest tu dbałość Miłoszewskiego o
szczegóły, co nie o każdym autorze kryminałów można powiedzieć.
W dodatku nastrój książki świetnie wpisuje się w emocje
społeczne, w powszechne przekonanie o bezwzględności i wszechmocy
starych ubeków oraz że mają haki na każdego, kto coś w tym kraju
znaczy albo znaczyć może, a przede wszystkim w przekonanie o tym,
że prawo nie zawsze idzie w parze ze zwykłym, ludzkim poczuciem
sprawiedliwości.
"Uwikłanie" czytałam już dość dawno temu i podobało mi się średnio. Powiedzmy tak: widziałam walory, ale miałam poważne wątpliwości co do intrygi. Wydawała mi się zbyt wydumana, przekombinowana. Potem było "Ziarno prawdy", które zachwyciło mnie bez reszty, "Bezcenny", choć to inna broszka, dobrze mnie ubawił, a parę dni temu skończyłam "Gniew" (tak, wzięłam ten e-book w promocji...) i teraz już wiem. Wiem, że Miłoszewski pisze jedne z najlepszych kryminałów w Polsce. I już.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że i dla mnie intryga była wydumana, ale mi to nie przeszkadzało. Może dlatego, że byłam na nią przygotowana filmem, ale raczej dlatego, że przy takiej ilości kryminałów, jaka zalewa nasz rynek, trudno o oryginalność i jest do wyboru albo wydumana intryga, albo coś, co już było.
Usuń„Gniewu” jeszcze nie skończyłam, ale na razie mi się podoba.
Prawdę mówiąc nie jestem fanką Miłoszewskiego, ale obiektywnie uważam, że bardzo sprawnie pisze. Myślę, że fenomen jego powieści polega na tym, że są dla każdego, kto lubi sensację, i że nawet jeśli po przeczytaniu człowiek ma jakieś wątpliwości, to i tak z chęcią sięgnie po następną rzecz, którą Miłoszewski napisze.
Ponieważ jego trylogia ma tendencję "zwyżkową" - jestem pewna, że "Gniew" mnie zachwyci totalnie:)
OdpowiedzUsuńPewnie tak. Mnie się bardzo podoba, ale jeszcze nie skończyłam, jestem dopiero po połowie, więc póki co nie będę „chwalić dnia...”
UsuńCiekawa jestem "Gniewu" bardzo, gdyż obydwie poprzednie powieści z Szackim podobały mi się. Chociaż w Uwikłaniu trochę męczył swoją osobą, tym że nie wiedział czego chce od życia poza zawodowego, ale w "Ziarnie..." jest go trochę mniej na tle intrygi kryminalnej.
OdpowiedzUsuńNa razie Szacki w „Gniewie” podoba mi się najbardziej z całej trylogii. Dotychczas niezbyt lubiłam go jako człowieka, choć cenię jego zawodową moralność. Natomiast jako bohater bardzo mi odpowiada głównie dlatego, że jest na swój sposób normalny: ma wady, ale inne niż klony z kryminałów.
Usuń