wtorek, 29 kwietnia 2014

Zło

Jan Guillou
Wydawnictwo W.A,B. Warszawa 2005
tłumaczenie: Anna Marciniakówna

Piętnastoletni Erik zostaje wydalony ze sztokholmskiej szkoły za przemoc fizyczną i przewodzenie złodziejskiej grupie. Opuszcza mury szkolne z wilczym biletem, ścigany słowami dyrektora „Ty jesteś samym złem i takich jak ty trzeba unicestwić!”1. Czy rzeczywiście jest samym złem? Czy taka jest jego natura? A może takim uczyniły go warunki zewnętrzne? Dyrektor nie ma pojęcia o tym, co dla czytelnika nie jest tajemnicą. My od pierwszej strony wiemy, jak wygląda codzienność Erika, od lat systematycznie bitego przez sadystycznego ojca.
„Gdy Erik płakał, a jednocześnie miotał się i próbował unikać ciosów, ojciec podniecał się jeszcze bardziej, bił mocniej i przestawał liczyć razy. Albo przerywał na jakiś czas i rozwlekle tłumaczył, że musi dołożyć jeszcze dziesięć uderzeń, by wzmocnić skuteczność kary.”2
Chłopak nauczył się więc znosić ból, zapanować nad nim. A domowe upokorzenia Erik rekompensował sobie w szkole, gdzie przemoc nauczycieli wobec uczniów i między uczniami była też na porządku dziennym. Wytrzymałość w połączeniu z umiejętnością zadawania ciosów i niepospolitą inteligencją, pozwalającą przewidywać posunięcia przeciwników i obracać je na swoją korzyść, uczyniła z niego niekwestionowanego przywódcę. Ale za tę wysoką pozycję w rówieśniczej grupie przyszło mu zapłacić wyrzuceniem ze szkoły – cenę bardzo wysoką, bo „Ten, kto nie może skończyć liceum, nie będzie też mógł zostać studentem, a ten, kto nie skończy studiów, będzie miał zmarnowane życie.”3
Wtedy z pomocą przyszła mu matka. Dzięki jej staraniom Erik trafił do prywatnej szkoły z internatem w Stjãrnsbergu, sto kilometrów od Sztokholmu. Musiał obiecać, że przez dwa lata, które miał tam spędzić, odbuduje opinię i zdobędzie dość punktów, aby później przyjęto go do publicznego liceum, bo na opłacenie dłuższej edukacji w prywatnej szkole matki nie było stać. A sobie obiecał, że koniec z przemocą, raz na zawsze, że jest teraz nowym, innym Erikiem.

Ekskluzywna placówka w Stjãrnsbergu, w której stawiano na wyniki w nauce i sporcie, gdzie nauczyciele nie stosowali kar cielesnych, a dyscyplinę wśród uczniów utrzymywano poprzez koleżeńskie samowychowanie, zdawała się idealnym miejscem, w którym łatwo przyjdzie dotrzymanie obu obietnic. Szybko jednak okazało się, jak złudne było to pierwsze wrażenie. Owo koleżeńskie samowychowanie okazało się bowiem niczym innym, jak okrutną „falą”, niczym z najgorszych snów rekruta. Pod pozorem dawania przykładu młodszym uczniom przez ich starszych kolegów kryło się znęcanie i upokarzanie słabszych, stokroć gorsze niż w dotychczasowej szkole, bo tolerowane przez kadrę nauczycielską i usankcjonowane przez szkolny regulamin.
Erik staje więc przed dylematem: dotrzymać danych matce i sobie obietnic, czy jeszcze ten jeden, ostatni raz uciec się do użycia przemocy. Ale jeśli złamie postanowienie, czy będzie to naprawdę ostatni raz? A może jak u uzależnionych, zawsze będzie sięgał po tę wymówkę? Pytanie to do końca pozostaje bez odpowiedzi, musimy znaleźć ją sami.

Spodziewałam się, że to będzie dobra książka. Szukałam jej od chwili, gdy (zupełnie przypadkiem) obejrzałam jej ekranizację z 2003 roku - film Mikaela Håfströma pod tym samym tytułem. Jednak książka przeszła moje najśmielsze oczekiwania.

Co decyduje o poziomie powieści? Dlaczego uważamy jakąś książkę za ponadprzeciętną, wartościową a nawet wybitną? Na naszą ocenę bez wątpienia ma wpływ styl literacki, nowatorstwo językowe, odkrywczość w opisywaniu uczuć i zjawisk. Zło nie wyróżnia się pod żadnym z tych względów. Powieść napisana prosto, klasycznie, chronologicznie, bez metafor i ukrytych znaczeń. A i sam temat nie stanowi novum w literaturze, zjawisko przemocy i tak zwanej „fali” w zamkniętych grupach opisywano już wielokrotnie. A jednak powieść Gillou zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Dawno już żadna lektura nie obudziła u mnie takich emocji, nie wciągnęła mnie nie tyle w wir wydarzeń, ile w psychologię opowieści. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to, z czym walczy Erik, czyli chęć sięgnięcia do przemocy, stało się i moim udziałem, gdy w duchu podżegałam go do złego. Nie ma co się wywnętrzać, co poczułam, gdy uświadomiłam sobie, jak niskie instynkty wzięły nade mną górę. Ale jednocześnie przyszło uznanie dla autora, że potrafił tak pokierować wrażeniami czytelnika, aby ten na własnej skórze doświadczył, z jakim demonem walczy powieściowy bohater. To właśnie jest dla mnie wyznacznikiem dobrej powieści.

O tym, że powieść do łagodnych nie należy, można wnioskować już ze streszczenia. Sporo w niej drastycznych scen bójek, opisów złamanych nosów, sposobów zadawania bólu i poniewierania ludzką godnością. Z tego powodu dla osób wrażliwych Zło może okazać się lekturą trudną do przebrnięcia. 

Czy Guillou mógł sobie te opisy darować? Być może. Nie wykluczone, że dałoby się osiągnąć taki sam efekt za pomocą innych środków wyrazu. Można za to wysnuć przypuszczenie graniczące z pewnością, że przedstawił je w sposób niezakłamany, realny, podobnie jak przemyślenia i dylematy głównego bohatera. Uważa się bowiem powszechnie, a dostępne informacje o życiu autora zdają się to potwierdzać, że Zło ma cechy powieści autobiograficznej. Wprawdzie bardziej zbieżny z losami Jana Guillou jest scenariusz filmowy (choćby dlatego, że w filmie ojciec-sadysta jest ojczymem), ale uznajmy, że pewne rozbieżności to licentia poetica, do której pisarz ma prawo, zwłaszcza że nie on nazywa powieść autobiograficzną.

A skoro już jestem przy filmie, to zachęcam do obejrzenia go, jeżeli nie macie czasu na przeczytanie książki albo jest dla Was niedostępna. Za pierwszym razem wydał mi się na tyle dobry, że, jak już wspomniałam wyżej, skłoniło mnie to do szukania książki. Po lekturze obejrzałam go ponownie, chyba tylko po to, aby się przekonać, że daleko mu do literackiego pierwowzoru. Powieść jest o wiele mocniejsza. Owszem – jest drastyczniejsza, przy niej ekranizacja to opowiastka o urwisach niemalże, ale przy tym jest bogatsza o analizę, czym jest przemoc. Ona „tkwi w głowach ludzi, a nie, jak ci się być może wydaje, w zaciśniętych pięściach”4 I gdy raz po nią sięgniesz, spirala zaczyna się nakręcać, a wtedy trudno uwolnić się z zaklętego kręgu, z pokusy sięgania po nią raz jeszcze, i raz jeszcze...


1Str. 69
2Str. 6
3Str. 70

4Str 147

9 komentarzy:

  1. Widziałam film. Dość dawno temu. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Książkę kupiłam niedawno, zdaje się, że w taniej księgarni. Aż podskoczyłam z radości, gdy znalazłam ją w sensownej cenie. Teraz czeka na swoją kolej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w końcu się doczeka, skoro już jest na półce :)
      Choć różnie to bywa z książkami, które już ma się na własność.

      Usuń
    2. Yhm. Tak może powiedzieć tylko ten, kto nie wie ile na tej półce jest nieprzeczytanych książek. :P
      Drugie zdanie jest już bliższe prawdy. :P

      Usuń
  2. Ciekawa lektura - zaintrygowałaś mnie niezmiernie swoją recenzją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam książkę, a przynajmniej film. Można obejrzeć go w sieci.

      Usuń
  3. Dla mnie "Zlo" to jedna z najlepszych ksiazek, ktora udalo mi sie przeczytac. Czytalam kilka lat temu, a jej wspomnienie wciaz jest we mnie silnie zakorzenione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też jedna z najlepszych.
      A film widziałaś?

      Usuń
  4. Zainteresowałaś mnie tą książką, i to bardzo. Żałuję, że wcześniej o niej nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nigdy nie była wielkim bestsellerem w Polsce, też bym ją przegapiła, gdyby nie film właśnie i polecanki w B-netce.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...