Charlotte
Link
Wydawnictwo SONIA DRAGA,
Katowice 2012
tłumaczenie: Anna
Makowiecka-Siudut
projekt graficzny okładki: DT Studio s.c.
Życie Samsona, tytułowego
obserwatora jest dramatycznie po prostu samotne i bezbarwne. Niedawno
stracił kolejną pracę, mieszka z bratem i bratową, która
nieustannie daje mu do zrozumienia, jak bardzo przeszkadza i powinien
się wynieść, mimo że po rodzicach połowa domu należy do niego.
Dawno przekroczył trzydziestkę, ale nie założył rodziny, choć
bardzo tego pragnie, co więcej – nigdy jeszcze nie miał
dziewczyny. Przyjaciół też nie ma, poza Bartkiem (tu wątek
polski), z którym ostatnio pracował. Nieśmiałość i kompleksy
skutecznie uniemożliwiają mu nawiązanie kontaktów z innymi
ludźmi, więc rekompensuje sobie to podglądając, jak żyją
sąsiedzi i w wyobraźni uczestnicząc w ich życiu. Szczególnym
zainteresowaniem darzy rodzinę z pobliskiego domu. Piękna Gillian,
przystojny Tom i ich udana jedenastoletnia córka tworzą stadło, o
jakim zawsze marzył dla siebie. Zdrowi, szczęśliwi, bogaci
pozornie maja wszystko, czego przeciętny człowiek, taki jak on,
może pragnąć do pełni szczęścia. I choć Samson obserwuje ich
całymi dniami, nie od razu dostrzeże, że na tej rodzinnej sielance
zaczyna pojawiać się coraz głębsza rysa. Za to inni dostrzegą
jego dziwne, podejrzane zachowanie i bez wdawania się w analizowanie
przyczyn tego zachowania uznają go za dziwaka. A dziwak, jak to
dziwak, może być niegroźny, ale może też okazać się
niebezpiecznym psychopatą, a z pewnością jest osobnikiem dużo
bardziej podejrzanym, aniżeli ktoś, kto żyje tak, jak inni.
Tymczasem Londynem wstrząsa
wieść o zabójstwie starszej, samotnej kobiety. Policja nie ma
żadnego pomysłu, jaki mógł być motyw dość okrutnej w
wykonaniu zbrodni. Ludzie, którzy znają Samsona, kierują swoje
domysły i podejrzenia na niego. Czytelnik, który wie więcej od
nich o okolicznościach śmierci ofiary i o tym, że przez dwa
tygodnie przed zbrodnią była nękana w wyrafinowany sposób, ma jeszcze więcej powodów, by podejrzewać Samsona.
Ale jak to w kryminałach,
nic nie jest takie proste i jednoznaczne, bo o Samsonie też
czytelnik wie więcej, niż jego sąsiedzi, i jest to wiedza, która
skłania do zastanowienia, czy byłby on zdolny do morderstwa. Poza
tym na horyzoncie pojawia się następny podejrzany. John jest
trenerem dziecięcych drużyn piłki ręcznej w pobliskim klubie, a
zawodowo – właścicielem firmy ochroniarskiej. Wcześniej był
policjantem, ale odszedł ze Scotland Yardu w niejasnych
okolicznościach. A to jeszcze nie wszyscy potencjalni kandydaci do
miana seryjnego mordercy. Tak, seryjnego, bo na zabójstwie tej
jednej kobiety się nie kończy, Następna ofiara też jest starsza i
samotna, a w miarę rozwoju akcji morderstw będzie jeszcze więcej.
Powieść, pomimo znacznej
objętości nawet jak na obecne normy, nieustająco przyciąga uwagę
czytelnika i trzyma w napięciu, co w kryminale jest podstawą.
Kolejne zdarzenia powodują, że czytelnik co i rusz zmienia obiekt
podejrzeń, a tu jeszcze gdzieś z tyłu głowy ciągle obecna jest
myśl: co wspólnego z morderstwami ma historia opowiedziana w
prologu, bo przecież nie znalazła się w książce ot, tak sobie.
To wszystko razem powoduje, że czytelnik ciągle waha się, kogo
typować na mordercę. Satysfakcjonujące jest przy tym, że można
domyślić się rozwiązania zagadki tuż przed wyjawieniem przez
autorkę, co zresztą następuje sporo przed końcem powieści, gdyż
kilkadziesiąt ostatnich stron to już typowe sceny akcji.
I ten
finisz był dla mnie najsłabszą częścią książki. Pomimo
jeszcze bardziej podkręconego napięcia i atrakcyjnej scenerii
finałowych wydarzeń końcówka powieści jest niedopracowana.
Autorka poszła tu na skróty, nie przygotowała wcześniej oparcia
dla niektórych okoliczności, przez co zdają się wynikać bardziej
z jej pobożnych życzeń i intuicji bohaterów, aniżeli z solidnego
umocowania w poprzedzających faktach i dostarczonych czytelnikowi
tropach. Na szczęście nie odnosi się to ani do motywów ani do
sposobu działania sprawcy, nie psuje więc ogólnego odbioru
kryminału jako takiego.
Czy kryminału? Z pewnością
tak, choć nie jest to powieść w czystej formie kryminalna, a
bardziej mocno popularny ostatnio kryminał obyczajowy. Nie ma tu
typowego detektywa, działania policji też schodzą na drugi plan, a
główna postać zajmująca się rozwikłaniem morderstw do samego
końca pozostaje w kręgu podejrzanych i nie wiemy, czy jest
niewinna, czy autorka mami nas tylko starając się doprowadzić do
sytuacji, gdy sympatyzując z nią stracimy rewolucyjną czujność i
nie dostrzeżemy symptomów wskazujących na tę właśnie osobę
jako sprawcę. W końcu nie takie chwyty już widzieliśmy, pierwsza
chyba Agatha Christie w jednej ze swoich powieści uczyniła
mordercą narratora.
O ile wątek kryminalny jest
w pełni satysfakcjonujący, to warstwa obyczajowa, a przynajmniej
jej część rodzi pytanie, czy tak rzeczywiście wygląda życie
rodzinne i osobiste londyńczyków, jak to przedstawia Charlotte
Link. Postaci pojawiające się w Obserwatorze, czy to główne
czy drugoplanowe są singlami albo z konieczności, albo z wyboru,
ale wtedy ich życie dowodzi, że nie był to szczęśliwy wybór. A
jeśli pojawia się już jakieś małżeństwo, musi to być związek
niesatysfakcjonujący przynajmniej jedno z małżonków. Dość
dołujący obraz, jeśli miałby być prawdziwy. Jedynym wyjątkiem
jest chyba Bartek, przyjaciel Samsona, ale to Polak, więc nie wiem,
czy się liczy do średniej angielskiej. Czyżby Anglicy rzeczywiście
nie znali smaku rodzinnego szczęścia? Autorka coś tu nie
dopracowała tematu, ograniczając się do stworzenia wyłącznie
postaci o właściwościach przydatnych w powieści, zakłamując
tym samym przekrojowy obraz angielskiego społeczeństwa.
Jeśli pominąć te dwa
wyżej opisane, drobne w sumie mankamenty Obserwator jest
bardzo udaną, niemalże fascynującą powieścią. Wprawdzie nie
przypuszczam, żeby na dłużej zostały mi w pamięci dramaty jej
bohaterów (czas pokaże), to jednak jako pop-lektura książka
sprawdziła się znakomicie.
Lubię Link za "Echo winy", nieszczególnie za "Dom sióstr", ale "Obserwatora" przeczytać muszę. Tym bardziej, jeśli rzeczywiście miałby trzymać w napięciu przez cała czas... :)
OdpowiedzUsuńMnie trzymała. No, może w takich scenkach, jak rozmowa dwóch matek o alergii syna jednej z nich, to niekoniecznie ?) Ale cały czas miałam uczucie, że za chwilę znów zdarzy się coś złego, i rzeczywiście parę razy się zdarzyło, choć zmyłek też było sporo. Polubiłam kilka postaci, w tym dwóch głównych podejrzanych i myślę, że dlatego mocniej zaangażowałam się emocjonalnie, bo martwiłam się, że któryś z nich okaże się mordercą. Czy tak się stało? Nie odpowiem ani tak, ani nie :D
UsuńOdczuwanie napięcia to oczywiście bardzo indywidualna sprawa, ale mam nadzieję, że będzie i Twoim udziałem podczas czytania. Życzę miłej, pasjonującej lektury.
Bardzo lubię twórczość Link, więc na pewno nie odmówię sobie przeczytania rej książki. Akcja w finale to chyba już znam rozpoznawczy pisarki, zgadzam się, że nie zawsze takie spektakularne rozwiązanie wychodzi książkom na dobre.
OdpowiedzUsuńWiększość czytelników najbardziej chyba lubi takie zakończenia. Ja do nich nie należę, ale nie dlatego mam zastrzeżenia. Chodzi mi jedynie o to, że podczas gdy osoba mordercy wynika z w miarę logicznego ciągu zdarzeń i nawet psychologicznie wydała mi się uprawdopodobniona, to w finale ta ciągłość szwankuje. Ale nie jest to jakiś wielki minus, bo ważniejsza jest przecież odpowiedź na pytanie "kto zabił", a z tym jest ok.
UsuńTak się złożyło, że wcześniej nie czytałam nic pani Link, a po jednej książce trudno powiedzieć, że też lubię jej twórczość :), ale na pewno na tej jednej nie poprzestanę, zwłaszcza że i Ty i wiele innych osób wystawia autorce dobrą opinię.
Masz racje z tym zakończeniem. Tak jest też w powieści "Dom sióstr", ogólnie historia jest bardzo logicznie poprowadzona, a jak już wiadomo, kto zabił, to na ostatnich kilkunastu stronach jest mnóstwo akcji, ale takiej już mniej logicznej. Mimo tego polecam wspomnianą książkę, a także "Przerwane milczenie" i "Ostatni ślad" :)
UsuńPewnie zaczęłabym właśnie od "Domu sióstr", na którą od dawna mam ochotę, ale "Obserwator" stał sobie u kolegi na półce, więc siłą rzeczy planowana kolejność się zmieniła. Skoro polecasz, to teraz zapoluję na "Dom sióstr".
UsuńDotąd przeczytałam tylko dwie powieści Link: "Przerwane milczenie" i "Lisią dolinę" - za każdym razem byłam maksymalnie usatysfakcjonowana lekturą. Być może wcześniejsze powieści autorki są słabsze, nie mam pojęcia, w każdym razie mam zamiar przeczytać wszystkie - jestem ciekawa, czy zwrócę uwagę na te same rzeczy, co ty:)
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe, że to, o czym napisałam, dla Ciebie okaże się bez znaczenia. To drobiazgi, które i dla mnie nie ważą w istotny sposób na jakości powieści, ale postanowiłam o nich napisać, bo jednak stanowiły taką malutką zadrę na gładkiej powierzchni doskonałości :)
UsuńBynajmniej nie zrażają mnie one do czytania kolejnych książek autorki i mam nadzieję, że nie zrażą też nikogo, kto przeczyta moją notkę, absolutnie nie taka była intencja.
Do tej pory czytałam chyba tylko jedną książkę autorki, ale na pewno jeszcze do nie wrócę, tylko muszę zobaczyć, co ma w ofercie moja biblioteka. :)
OdpowiedzUsuńAnn wstawia komentarze po to tylko żebyś odpłaciła jej tym samym i wizytowała ją, bo ona wchodzi na wszystkie blogi mało znane dbając o to, by opuszczony bloger był jej wdzięczny,jej zależy na popularności tylko.
Usuń@Anonimowy
Usuń1. Bardzo często zaglądam do AnnRK, bo bardzo lubię jej bloga. Jeśli zostawiam u Niej komentarz, to dlatego, że chcę coś przekazać, do czegoś się ustosunkować, a nie po to, aby się odwdzięczać.
2. Nie czuję się "opuszczonym blogerem", choć faktem jest, że mój blog jest mało znany. A że nie piszę go dla popularności, tylko dla zabawy i tylko wtedy, gdy mam ochotę, co chyba widać po częstotliwości umieszczania postów, więc nie nastawiam się na zwiększanie ilości wejść. Gdybym stawiała na statystyki, to zapewniam, że wiem, jak to zrobić, aby je powiększyć.
3 Teraz najważniejsze. Taki wpis, jak Twój, umieszczony anonimowo, trąci paszkwilem. Nie wierzę, że nie masz żadnego nicka, który wskazywałby, kim jesteś w sieci. Anonimowy wpis każe przypuszczać, że nie chcesz brać odpowiedzialności za to, co piszesz i brzmi, jak "uprzejmie donoszę". Jeśli zechcesz odpowiedzieć na niniejszy tekst, to wykaż się większą odwagą i ujawnij się.
Też pewnie sięgnę jeszcze do książek Link, choć tę przeczytałam, bo po roku od pożyczenia wypadało oddać ją właścicielowi. Poza nią ostatnio czytuję tylko polskie kryminały.. I nie ma co ukrywać, Ty i Twoje wyzwanie mają w tym swój wielki udział:)
OdpowiedzUsuńMam mnóstwo ksiązek tej pisarki w planach :-)
OdpowiedzUsuńAch, te plany. Chyba każda z nas tak ma, że na zrealizowanie czytelniczych planów i trzech żyć by nie wystarczyło :D
UsuńDziękuje za zaproszenie, ale Twoje wyzwanie jest niestety zupełnie nie dla mnie przeznaczone. Zdecydowanie wolę cienkie książki, abym doceniła "opasłe tomisko", objętość powieści musi być uzasadniona. A obecnie wiele jest sztucznie i niepotrzebnie "dopakowanych" nieistotnymi wątkami, taka moda wśród autorów chyba, że nie wypada wypuścić książki na mniej niż 400 stron.
OdpowiedzUsuńWow, intryga mi się podoba. Chętnie przeczytam, bo lubię taką tematykę, lekko thrillerową.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sol
Zachęcam, myślę, że się nie zawiedziesz.
Usuń