Paul
Doherty
Wydawnictwo Bellona., Warszawa 2011
343 strony
Ten tytuł
może być nieco mylący, przynajmniej dla mnie taki był. Sięgając
po Templariusza oczekiwałam lekkiej, przygodowej powieści z
rycerzem zakonnym w roli głównej, intryg, tajemnic z przeszłości,
ukrytych skarbów itd. Wszystko to co prawda w książce jest, ale w
wykonaniu, które raczej nie usatysfakcjonuje kogoś, kto tylko po to
chciałby ją przeczytać. A jednak czytałam ją z dużym
zainteresowaniem, bo choć powieściopisarzem Doherty wydał mi się
miernym, to znawcą opisywanego okresu i popularyzatorem historii
naprawdę dobrym.
Okres
opisywany w Templariuszu, to czasy pierwszej wyprawy krzyżowej, od
orędzia papieża Urbana II z 1096 roku, wzywającego do świętej
wojny przeciw innowiercom do odbicia Jerozolimy z rąk Turków1
w 1099 roku. Hugon de Payens i Gotfryd z St. Omer są wśród
rycerzy, książąt, możnowładców, którzy podejmują wyzwanie.
Wraz z nimi na krucjatę wyruszają setki, tysiące mężczyzn,
kobiet i dzieci; jedni powodowani nadzieją wiecznego zbawienia, inni
– zwabieni opowieściami o bajecznych bogactwach Ziemi Świętej,
żądzą przygody lub po prostu uciekający przed nędzą i głodem
panującymi w Europie. Jest też wśród nich wielu ludzi o
podejrzanej przeszłości, o nędznym morale, liczących na darowanie
win w zamian za udział w krucjacie. Idą z różnych zakątków
chrześcijańskiej Europy w kierunku Konstantynopola, a stamtąd
połączona już stutysięczna Armia Boga wyruszyła przez stepy
Anatolii ku Jerozolimie.
Tytułowy
Templariusz
to Hugon de Payens, to on i jego przyjaciel Gotfryd stanowili trzon
Bractwa ubogich Rycerzy Świątyni (później: Bractwa Portalu
Świątyni). Obaj są postaciami historycznymi, założycielami
Zakonu Templariuszy, lub – jak kto woli – Zakonu
Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona. W powieści
Dohertego główna bohaterka jest jednak Eleonora de Payens, siostra
Hugona, która wraz z nim bierze udział w krucjacie. To wokół niej
osnuta jest cała fabuła, z jej pozycji (mimo, że nie narratorki)
czytelnik poznaje kolejne odsłony działań tureckiego szpiega w
szeregach Armii Boga i kilku tajemnic, jakie kryją ważniejsi i
mniej istotni bohaterowie powieści. Również z jej punktu widzenia
widzimy, jak naprawdę wyglądała wojna, która z założenia była
wojną w imieniu miłosiernego Boga chrześcijan.
I o ile w samej fabule, w
budowaniu napięcia, w zdolności zaangażowania czytelnika w losy
swoich powieściowych bohaterów Doherty nie jest najlepszy, o tyle w
scenach zbiorowych, ogólnych, w opisach – po prostu błyszczy. Te
obrazy są plastyczne, trafiające do wyobraźni i robiące wrażenie.
Wędrówka armii złożonej z dziesiątek tysięcy ludzi musiała
wyglądać tak, jak on to opisuje. I tak wyglądała, w posłowiu
autor powołuje się na źródła, z których korzystał. A
bynajmniej nie jest to obrazek łagodnej procesji, jaka pojawia się
w głowie ucznia idący na lekcje historii prosto z lekcji religii.
Boży wojownicy zostawiali po sobie spustoszone krainy,
spalone miasta. Wśród uczestników krucjaty od początku nie
brakowało ludzi o wątpliwej moralności, zdolnych do najpodlejszych
czynów. Ale i inni, ci przyzwoici tracili morale w obliczu
doświadczeń, jakim zostali poddani. Zamiast obiecywanej bożej
łaski, zamiast krain mlekiem i miodem płynących dostali wędrówkę
na przemian w dojmującym zimnie i piekącym upale, głód, brud,
choroby, przegrane walki lub zwycięstwa okupione okrutną śmiercią
towarzyszy. Wynikająca z tego utrata nadziei w sens wyprawy wpływała
demoralizująco na uczestników krucjaty. I wtedy chrześcijańskie
wartości nie znaczyły już nic, dobrzy chrześcijanie zamieniali
się w jeźdźców apokalipsy. Szlak, którym przeszli, znaczyły
mordy, gwałty, rabunki.
Uważam, że
źle się stało, iż Templariusz marketingowo zasugerowany
został jako książka o indywidualnych losach jej bohaterów,
trafiając w ten sposób do czytelnika oczekującego czego innego,
niż książka oferuje. Fabuła jest tu raczej przeciętna, dialogi
nieco sztuczne, a bohaterowie potraktowani dość powierzchownie.
Może autorowi brakło lekkości pióra i umiejętności budowania
napięcia, a może po prostu tę warstwę powieści traktował po
macoszemu, bo miała służyć tylko jako pretekst do ogólnej
opowieści o pierwszej krucjacie. W każdym razie jako powieść
przygodowa niezbyt się sprawdza, jest natomiast dobrą, napisaną w
przystępnej i popularyzatorskiej formie książką historyczną.
Książką odpowiednią dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć,
jak w rzeczywistości musiały wyglądać wyprawy krzyżowe, lecz
nużą ich naukowe, a nawet popularnonaukowe opracowania.
1Autor
celowo utrzymał „podstawowy podział pomiędzy dwoma
pozostającymi w konflikcie w czasach średniowiecznych kręgami
kulturowymi. W świecie islamu słowo „Frank” opisuje każdego
człowieka Zachodu. Z drugiej strony , większość Europejczyków,
nie zdając sobie sprawy z istnienia różnych odłamów islamu,
używa na ogół określeń „Turek” lub „Saracen” w
odniesieniu do swych wrogów.” (ze wstępu Od Autora, s.9-10).
Ksiazke mam na polce. Slyszalam, ze Doherty nie ma lekkiego piora, ale ze wzgledu na tematyke z pewnoscia ja przeczytam.
OdpowiedzUsuńTo znaczy, uważam, że Doherty bardzo przystępnie opisuje to, jak wyglądała wyprawa krzyżowa, choć miejscami są to dość okrutne obrazy. Zarzut braku polotu dotyczy tylko wymyślonej przez niego historyjki. Jeśli jednak interesuje Cię sama krucjata, to książka powinna spełnić oczekiwania.
UsuńNiestety raczej nie sięgnę po tę książkę, bo jednak od powieści oczekuję interesujących bohaterów, a dialogi nie mogą być sztuczne. Motyw historyczny na pewno jest ciekawy, ale dla mnie to za mało.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym nikogo zniechęcać do jakiejkolwiek książki, ale skoro lubisz wartką akcję i ciekawych bohaterów, to "Templariusz" raczej nie okazałby się najlepszym wyborem:)
UsuńNiestety raczej nie sięgnę po tę książkę, bo jednak od powieści oczekuję interesujących bohaterów, a dialogi nie mogą być sztuczne. Motyw historyczny na pewno jest ciekawy, ale dla mnie to za mało.
OdpowiedzUsuńTrudno, styl jakoś przetrzymam - ważne, że merytorycznie książka się broni :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Styl opowieści o samej krucjacie wcale nie jest zły, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie, z tym, że - jak już napisałam pod komentarzem Imani - trzeba liczyć się z pewną dozą okrutnych scen (jak choćby opis pola po bitwie, albo dość wstrząsające opisy traktowania jeńców przez obie strony konfliktu). Ale myślę, że tak to wówczas musiało wyglądać, niestety.
UsuńTemplariusze to mój konik. Nie wiedziałem o powstaniu tej książki, tym bardziej jestem wdzięczny.
OdpowiedzUsuńz punktu widzenia historii Templariuszy książka jest o tyle interesująca, że odnosi się do samych początków Zakonu, jeszcze zanim został oficjalnie powołany. Zaś co najmniej dwóch bohaterów powieści, to ci, którzy uważani są za założycieli Bractwa. Opowieść o nich, to oczywiście fikcja literacka, ale przecież nie można wykluczyć, że zalążki Zakonu wyglądały tak, jak wymyślił to Doherty, tym bardziej, że tło powieści jest silnie osadzone w historycznych realiach, odtworzonych w oparciu o dostępne dziś źródła.
UsuńMam tę książkę, zainteresowałam się krucjatami m.in. po filmie "Królestwo niebieskie". Bardziej interesuje mnie: jak to było niż beletrystyka przygodowa, więc przeczytam.
OdpowiedzUsuń"Królestwo niebieskie" wprawdzie oglądałam, ale musiało nie zrobić na mnie specjalnego wrażenia, bo niewiele pamiętam. Za to książka Doherty'ego wydała mi się bardzo przekonująca, jeśli chodzi o to, jak w rzeczywistości musiał wyglądać taki trwający wiele lat przemarsz dziesiątek tysięcy ludzi.
Usuń