sobota, 16 lutego 2013

Templariusz

Paul Doherty
Wydawnictwo Bellona., Warszawa 2011
343 strony

Ten tytuł może być nieco mylący, przynajmniej dla mnie taki był. Sięgając po Templariusza oczekiwałam lekkiej, przygodowej powieści z rycerzem zakonnym w roli głównej, intryg, tajemnic z przeszłości, ukrytych skarbów itd. Wszystko to co prawda w książce jest, ale w wykonaniu, które raczej nie usatysfakcjonuje kogoś, kto tylko po to chciałby ją przeczytać. A jednak czytałam ją z dużym zainteresowaniem, bo choć powieściopisarzem Doherty wydał mi się miernym, to znawcą opisywanego okresu i popularyzatorem historii naprawdę dobrym.

Okres opisywany w Templariuszu, to czasy pierwszej wyprawy krzyżowej, od orędzia papieża Urbana II z 1096 roku, wzywającego do świętej wojny przeciw innowiercom do odbicia Jerozolimy z rąk Turków1 w 1099 roku. Hugon de Payens i Gotfryd z St. Omer są wśród rycerzy, książąt, możnowładców, którzy podejmują wyzwanie. Wraz z nimi na krucjatę wyruszają setki, tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci; jedni powodowani nadzieją wiecznego zbawienia, inni – zwabieni opowieściami o bajecznych bogactwach Ziemi Świętej, żądzą przygody lub po prostu uciekający przed nędzą i głodem panującymi w Europie. Jest też wśród nich wielu ludzi o podejrzanej przeszłości, o nędznym morale, liczących na darowanie win w zamian za udział w krucjacie. Idą z różnych zakątków chrześcijańskiej Europy w kierunku Konstantynopola, a stamtąd połączona już stutysięczna Armia Boga wyruszyła przez stepy Anatolii ku Jerozolimie.

Tytułowy Templariusz to Hugon de Payens, to on i jego przyjaciel Gotfryd stanowili trzon Bractwa ubogich Rycerzy Świątyni (później: Bractwa Portalu Świątyni). Obaj są postaciami historycznymi, założycielami Zakonu Templariuszy, lub – jak kto woli – Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona. W powieści Dohertego główna bohaterka jest jednak Eleonora de Payens, siostra Hugona, która wraz z nim bierze udział w krucjacie. To wokół niej osnuta jest cała fabuła, z jej pozycji (mimo, że nie narratorki) czytelnik poznaje kolejne odsłony działań tureckiego szpiega w szeregach Armii Boga i kilku tajemnic, jakie kryją ważniejsi i mniej istotni bohaterowie powieści. Również z jej punktu widzenia widzimy, jak naprawdę wyglądała wojna, która z założenia była wojną w imieniu miłosiernego Boga chrześcijan. 

I o ile w samej fabule, w budowaniu napięcia, w zdolności zaangażowania czytelnika w losy swoich powieściowych bohaterów Doherty nie jest najlepszy, o tyle w scenach zbiorowych, ogólnych, w opisach – po prostu błyszczy. Te obrazy są plastyczne, trafiające do wyobraźni i robiące wrażenie. Wędrówka armii złożonej z dziesiątek tysięcy ludzi musiała wyglądać tak, jak on to opisuje. I tak wyglądała, w posłowiu autor powołuje się na źródła, z których korzystał. A bynajmniej nie jest to obrazek łagodnej procesji, jaka pojawia się w głowie ucznia idący na lekcje historii prosto z lekcji religii. Boży wojownicy zostawiali po sobie spustoszone krainy, spalone miasta. Wśród uczestników krucjaty od początku nie brakowało ludzi o wątpliwej moralności, zdolnych do najpodlejszych czynów. Ale i inni, ci przyzwoici tracili morale w obliczu doświadczeń, jakim zostali poddani. Zamiast obiecywanej bożej łaski, zamiast krain mlekiem i miodem płynących dostali wędrówkę na przemian w dojmującym zimnie i piekącym upale, głód, brud, choroby, przegrane walki lub zwycięstwa okupione okrutną śmiercią towarzyszy. Wynikająca z tego utrata nadziei w sens wyprawy wpływała demoralizująco na uczestników krucjaty. I wtedy chrześcijańskie wartości nie znaczyły już nic, dobrzy chrześcijanie zamieniali się w jeźdźców apokalipsy. Szlak, którym przeszli, znaczyły mordy, gwałty, rabunki.

Uważam, że źle się stało, iż Templariusz marketingowo zasugerowany został jako książka o indywidualnych losach jej bohaterów, trafiając w ten sposób do czytelnika oczekującego czego innego, niż książka oferuje. Fabuła jest tu raczej przeciętna, dialogi nieco sztuczne, a bohaterowie potraktowani dość powierzchownie. Może autorowi brakło lekkości pióra i umiejętności budowania napięcia, a może po prostu tę warstwę powieści traktował po macoszemu, bo miała służyć tylko jako pretekst do ogólnej opowieści o pierwszej krucjacie. W każdym razie jako powieść przygodowa niezbyt się sprawdza, jest natomiast dobrą, napisaną w przystępnej i popularyzatorskiej formie książką historyczną. Książką odpowiednią dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć, jak w rzeczywistości musiały wyglądać wyprawy krzyżowe, lecz nużą ich naukowe, a nawet popularnonaukowe opracowania. 
 
1Autor celowo utrzymał „podstawowy podział pomiędzy dwoma pozostającymi w konflikcie w czasach średniowiecznych kręgami kulturowymi. W świecie islamu słowo „Frank” opisuje każdego człowieka Zachodu. Z drugiej strony , większość Europejczyków, nie zdając sobie sprawy z istnienia różnych odłamów islamu, używa na ogół określeń „Turek” lub „Saracen” w odniesieniu do swych wrogów.” (ze wstępu Od Autora, s.9-10).

11 komentarzy:

  1. Ksiazke mam na polce. Slyszalam, ze Doherty nie ma lekkiego piora, ale ze wzgledu na tematyke z pewnoscia ja przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, uważam, że Doherty bardzo przystępnie opisuje to, jak wyglądała wyprawa krzyżowa, choć miejscami są to dość okrutne obrazy. Zarzut braku polotu dotyczy tylko wymyślonej przez niego historyjki. Jeśli jednak interesuje Cię sama krucjata, to książka powinna spełnić oczekiwania.

      Usuń
  2. Niestety raczej nie sięgnę po tę książkę, bo jednak od powieści oczekuję interesujących bohaterów, a dialogi nie mogą być sztuczne. Motyw historyczny na pewno jest ciekawy, ale dla mnie to za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałabym nikogo zniechęcać do jakiejkolwiek książki, ale skoro lubisz wartką akcję i ciekawych bohaterów, to "Templariusz" raczej nie okazałby się najlepszym wyborem:)

      Usuń
  3. Niestety raczej nie sięgnę po tę książkę, bo jednak od powieści oczekuję interesujących bohaterów, a dialogi nie mogą być sztuczne. Motyw historyczny na pewno jest ciekawy, ale dla mnie to za mało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno, styl jakoś przetrzymam - ważne, że merytorycznie książka się broni :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styl opowieści o samej krucjacie wcale nie jest zły, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie, z tym, że - jak już napisałam pod komentarzem Imani - trzeba liczyć się z pewną dozą okrutnych scen (jak choćby opis pola po bitwie, albo dość wstrząsające opisy traktowania jeńców przez obie strony konfliktu). Ale myślę, że tak to wówczas musiało wyglądać, niestety.

      Usuń
  5. Templariusze to mój konik. Nie wiedziałem o powstaniu tej książki, tym bardziej jestem wdzięczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z punktu widzenia historii Templariuszy książka jest o tyle interesująca, że odnosi się do samych początków Zakonu, jeszcze zanim został oficjalnie powołany. Zaś co najmniej dwóch bohaterów powieści, to ci, którzy uważani są za założycieli Bractwa. Opowieść o nich, to oczywiście fikcja literacka, ale przecież nie można wykluczyć, że zalążki Zakonu wyglądały tak, jak wymyślił to Doherty, tym bardziej, że tło powieści jest silnie osadzone w historycznych realiach, odtworzonych w oparciu o dostępne dziś źródła.

      Usuń
  6. Mam tę książkę, zainteresowałam się krucjatami m.in. po filmie "Królestwo niebieskie". Bardziej interesuje mnie: jak to było niż beletrystyka przygodowa, więc przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Królestwo niebieskie" wprawdzie oglądałam, ale musiało nie zrobić na mnie specjalnego wrażenia, bo niewiele pamiętam. Za to książka Doherty'ego wydała mi się bardzo przekonująca, jeśli chodzi o to, jak w rzeczywistości musiał wyglądać taki trwający wiele lat przemarsz dziesiątek tysięcy ludzi.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...