Wiktor Hagen
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012
478 stron
W trzecim
tomie kryminalnego cyklu o komisarzu Robercie Nemhauserze wyjaśniona
zostaje nie tylko kolejna fikcyjna zagadka powieściowa, ale też ta
prawdziwa, wiążąca się z osobą autora.
Pierwszemu tomowi -
Granatowej krwi - towarzyszyły plotki, kim naprawdę jest jej
autor Wiktor Hagen, przy drugim tomie – Długim weekendzie –
czytelnicy mieli już co do osoby autora przekonanie graniczące z
pewnością, ale dopiero w Dniu Zwycięstwa we wkładce do
książki pojawia się oficjalna informacja potwierdzająca, że
Wiktor Hagen to w istocie Leszek Talko, autor nie tylko kryminałów.
Swego czasu regularnie czytywałam w Wyborczej sympatyczne i zabawne
felietony Talków (a właściwie Leszka Talki i Moniki Piątkowskiej).
A skoro Hagen to Talko, stało się oczywiste, dlaczego w książkach
o Nemhauserze cały ten „wypełniacz” około kryminalny wydaje mi
się co najmniej tak wciągający, jak sama zbrodnia i jej
rozwiązanie. A może nawet bardziej. I mam wrażenie, że nie tylko
mnie, ale autorowi również; w Dniu Zwycięstwa dopiero
gdzieś tak przy sto czterdziestej stronie przypomniał sobie, że
pisze kryminał (to nie zarzut, a wręcz przeciwnie) i kogoś
wreszcie uśmiercił.
Tym kimś
jest pułkownik Gasztołd, weteran II wojny światowej, lotnik
biorący udział w bitwie o Anglię i idealny kandydat na ikonę
narodowej walki o niepodległość. To on miał swoją obecnością
uświetnić obchody „cudu pod Jazdowem”, bitwy z 1920 roku, którą
organizatorzy uroczystości chcą podnieść do rangi głównego i
decydującego zwycięstwa w wojnie z bolszewikami. Jednak powojenna
działalność Gasztołda nie była już tak świetlana. Pojawia się
ryzyko, że upublicznione zostaną różne niezbyt chwalebne historie
z jego przeszłości (jako ciekawostkę warto odnotować pewną
zbieżność życiorysu Gasztołda z biografią legendarnego
polskiego lotnika Jana Zumbacha z Dywizjonu 303). Śmierć pułkownika
została upozorowana na samobójstwo tak nieudolnie, ze nie potrzeba
bystrości Nemhausera, aby wiedzieć, że Gasztołd został
zamordowany. Trochę gorzej już z ustaleniem, kto jest sprawcą,
choć od początku wiadomo, że i z tym komisarz sobie poradzi.
Pytanie tylko, czy prawda ujrzy światło dzienne, bo są w nią
zamieszani ludzie z mediów, polityki i biznesu. Nie wiadomo, jak
daleko sięgają macki tych, którym nie w smak będzie podanie do
publicznej wiadomości całej prawdy i czy ktoś wysoko postawiony
nie ukręci sprawie łba.
Właściwie
nie jestem pewna, czy ta książka to bardziej kryminał, czy satyra
obyczajowa. Zbrodnia schodzi właściwie na drugi plan, choć od
chwili, gdy na kartach powieści pojawia się trup, opowieść kręci
się przede wszystkim wokół prowadzonego śledztwa. A jednak nawet
wtedy ważniejsze od ustalenia mordercy jest pokazanie zjawisk z
naszej codzienności, i to pokazanie w krzywym zwierciadle. Autor nie
oszczędza nikogo, ani polityków, ani korporacji, ani artystów.
Dostaje się księdzu, dziennikarzom i gangsterom. Nowobogackim i
starej szlachcie.
Ale na tym
nie koniec. Dostaje się też nam wszystkim, którzy w książce nie
występujemy, nam, którzy w osądach kierujemy się stereotypami.
Wszystkie występujące w powieści postaci są tak sztampowe, tak
przejaskrawione, aby w sposób jasny i absolutnie czytelny
odpowiadały naszym wyobrażeniom o tym, jak wyglądają tacy ludzie.
A więc jeśli bandzior, to tępak, jeśli polityk, to zakłamany, a
jeśli artysta, to stuknięty i homo. No i jeszcze coś specjalnie
dla tej części społeczeństwa, która czyta – jak współczesna
powieść, to musi być w niej o gotowaniu, z przepisami, rzecz jasna
(sama złapałam się na przepis na placki ziemniaczane z imbirem i
gharam masalą z któregoś z poprzednich tomów, ale za bigos z Dnia
Zwycięstwa to raczej podziękuję).
Na tylnej
okładce czytam opinię Roberta Ostaszewskiego, przytoczoną przez
wydawcę, że jak dla niego (R.O.) ostatnimi czasy w naszych
kryminałach rządzi Nemhauser. Nie jestem przekonana, że Nemhauser
i że w kryminałach, ale jak dla mnie Talko w satyrze na współczesne
społeczeństwo rządzi z pewnością.
Mam w planach te kryminalno-satyryczne książki Talko/Hagena. Czytałam wiele pozytywnych opinii i mam nadzieję, że nie zawiodę się na tych lekturach.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję :) W porównaniu do innych kryminałów powieści Hagena są dość oryginalne.
UsuńNieznana mi była postać autora i cykl, ale akurat czegoś takiego szukałam! Z chęcią przeczytam, ale zacznę chyba od pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście raczej od pierwszego, choć i bez zachowania kolejności można łatwo zorientować się w życiu prywatnym głównego bohatera. Dwa pierwsze tomy wydają mi się troszkę inne, jakby mniej ironiczne, i cieplejsze, bo o bliźniakach w nich chyba więcej było. Ale ogólnie wszystkie trzymają bardzo zbliżony poziom.
UsuńOj tak, ten bigos jest dość... egzotyczny;-) Ale książka świetna, prawda?
OdpowiedzUsuńTak, świetna. Ale po dwóch poprzednich właściwie byłam pewna, że taka będzie :)
UsuńBrzmi ogromnie zachęcająco. Trzeba czytać po kolei, czy można na zasadzie "co w łapy wpadnie"?
OdpowiedzUsuńCzytałam po kolei, ale nie ma takiej konieczności. Właściwie w każdej części autor opowiada "z grubsza", jaka jest sytuacja życiowa komisarza.
Usuńmam DZ w planach, tylko nie wiem, kiedy znajdę czas... Zaciekawiło mnie, że ten wymiar satyryczny jest aż tak dominujący
OdpowiedzUsuńTo chyba wszyscy tak mamy, dłuuuuga lista książek w planach i niewiele czasu.
UsuńA co do owego satyrycznego obrazu, to oczywiście mój subiektywny odbiór, ale sądzę, że nie odosobniony.
ja jeszcze oprócz tej cudownej hagenowej satyry uwielbiam dialogi nemhausera i maria, oraz - hm, nie wiem jak to prawidłowo powiedzieć - opisy? tychże dialogów, zwłaszcza z udziałem maria, np:
OdpowiedzUsuń(mniej więcej)
"- zaraz Ci przypierdolę - zasyczał Golonka trzymając się za obolałe kolano
- przypierdol mi - zgodził się Mario"
:D
hagen to mój ulubiony polski autor kryminałów, zaraz obok jest r. ćwirlej :)
A moimi faworytami są Cyryl i Metody. W trzeciej części zdecydowanie czułam niedosyt bliźniaków.
UsuńĆwirleja nie znam, muszę nadrobić :)