Doris Lessing
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2008
415
stron
W
2007 roku Akademia Szwedzka przyznając Doris Lessing literacką
nagrodę Nobla uzasadniła decyzję tym,
że „jej epicka proza jest wyrazem kobiecych doświadczeń.
Przedstawia je z pewnym dystansem, sceptycyzmem, ale też z ogniem i
wizjonerską siłą”. To właśnie książki o kobietach (choć nie
tylko dla kobiet) przyniosły jej światową sławę i uznanie, a
wymowa tych powieści powoduje, że niektórzy mają ją za
feministkę, choć ona sama zdecydowanie odżegnuje się od
feminizmu. Pisze po prostu o kobietach, najczęściej o
buntowniczkach, pokazując je na różnym etapie życia i w
rozmaitych sytuacjach. Jedną z takich buntowniczek jest właśnie
Martha
Quest. Jej historia to opowieść o dorastaniu, młodzieńczym
negowaniu wszystkiego, co kojarzy się ze światem wartości
dorosłych (a zwłaszcza rodziców) i szukaniu własnej drogi w
życiu.
Akcja
powieści rozgrywa się pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku
w brytyjskiej kolonii na południu Afryki. Marthę poznajemy, gdy
wchodzi właśnie w okres młodzieńczego buntu. Za nic nie chce żyć,
tak jak jej rodzice i sąsiedzi. Problem jednak w tym, że nie wie
również, jak by chciała.
Mieszka z rodzicami na podupadającej
farmie, bo jej ojciec nie ma ani zamiłowania, ani zdolności do
prowadzenia gospodarstwa i zamiast na uprawie ziemi, skupia się na
wspominaniu swoich przeżyć z okresu I wojny światowej. Z matką
Martha nie ma zbyt dobrych relacji, a wśród rówieśników nie
widzi kandydatów na przyjaciół, może z wyjątkiem braci Cohenów,
synów żydowskiego sklepikarza z pobliskiego miasteczka. Zatem w
okresie, gdy dla młodego człowieka rodzice przestają być
autorytetem, a stają się nim rówieśnicy, to właśnie zauroczeni
socjalistycznymi hasłami bracia Cohenowie zostają jej ideowymi
przewodnikami, a właściwie podsuwane przez nich lektury. Pochłaniane przez Marthę wręcz hurtowo książki, często nie
przystające do emocjonalnych możliwości młodej dziewczyny,
kształtują jej wyobrażenie idealnego świata, który powinien
zastąpić to, co ją aktualnie otacza i od czego chce uciec, tyle
tylko, że nie wie, jak to zrobić.
Zaprzepaszcza te możliwości,
które czytelnikowi wydają się oczywistym i najlepszym w jej
sytuacji wyborem, bo pod pretekstem choroby oczu nie przystępuje do
egzaminu, który umożliwiłby jej studiowanie. Zamiast tego wyjeżdża
do oddalonego o sto kilometrów miasta i rozpoczyna życie na własny
rachunek. A to dopiero pierwszy z jej – z punktu widzenia
czytelnika – irracjonalnych wyborów. Kolejne następują już
właściwie lawinowo, a każdy z nich jest jakby podejmowany wbrew
samej sobie i temu, czego tak naprawdę by chciała, co ceni i uważa
za wartościowe. Zamiast zgodnej z wyznawanymi wartościami, ale
trudnej drogi wybiera łatwą i przyjemną. W młodzieńczym buncie
sił wystarcza jej na tyle, aby przeciwstawić się niechcianemu
stylowi życia, jakie prowadzą jej rodzice, ale wobec poznanych w
mieście rówieśników, oferujących rozrywkę i beztroskę, ale
przejmujących w zamian kontrolę nad jej życiem, już nie potrafi
być tak asertywna. Wreszcie podejmie próby przeciwstawienia się
temu, ale czy efekty okażą się takie, jakie zamierzyła, czy może
znów „popłynie z prądem” i popadnie w inną, ale równie
niechcianą zależność, z której nie będzie umiała się wycofać?
Doris
Lessing pisze szczerze, czasem aż do bólu, rzeczywiście czerpie z
kobiecych doświadczeń, czasem z tych, których nie chcemy sobie
uświadamiać, albo nie myślimy o nich w sposób, w jaki ona to
pokazuje. I dopiero czytając jej książki, dochodzimy do wniosku,
że „tak, właśnie tak to wygląda, to jakby książka o mnie”.
Pewnie, że nie w każdej bohaterce Doris Lessing odnajdziemy siebie.
Nasze doświadczenia, przeżycia, sposób myślenia i system wartości
w jednych postaciach odbije się silniej, w innych słabiej, albo
powstanie tylko cień przeczucia, że na ich miejscu same mogłybyśmy
zachować się podobnie podobnie, równie nierozsądnie, niemądrze,
nieprzewidująco. Jej bohaterki, ze wszystkimi swoimi wahaniami,
wątpliwościami, popełnianymi błędami i potrzebą akceptacji nie
są wzorcami do naśladowania, drażnią nas, nie godzimy się na ich
postępowanie. Ale jeśli zechcemy potraktować je uczciwie, będziemy
musiały przyznać, że są prawdziwe. Bo są emanacją kobiecych
zachowań i decyzji, choć nie zawsze chcemy przyjąć to do
wiadomości, tak jak czasem trudno zaakceptować, że własny
wyhodowany w głowie wizerunek nie odpowiada naszemu odbiciu w
lustrze.
Martha nie
jest bohaterką, z którą chciałybyśmy się utożsamiać. Nie jest
heroiną, na którą zapowiada się na początku książki, zawodzi
nasze nadzieje. Oczekujemy osoby silnej, pewnej siebie, która
wiedziałaby, czego chce od życia i prędzej lub później
potrafiłaby to wyegzekwować. Wolimy szczęśliwe zakończenia, a do
tych potrzebny jest bohater zwycięski, przeprowadzający własną
wolę, nonkonformista. Martha taka nie jest, dlatego chwilami nas
wkurza, w pierwszym odruchu możemy pomyśleć „dziewczyno, co ty
robisz”. Ale jak się tak zastanowić chwilę, to właśnie Martha
jest prawdziwa, z tymi swoimi niekonsekwencjami, brakiem
asertywności, podporządkowywaniem się grupie rówieśniczej, do
której trafia właściwie przez przypadek, ale w której jest jej
wygodnie, bo czuje się akceptowana, a nawet ważna. Jej
postępowanie jest doświadczeniem większości ludzi i tak wygląda
dorastanie. I powinniśmy zdać sobie z tego sprawę jak
najwcześniej, bo być może uchroniłoby to nas od wielu błędów
młodości. I dlatego, gdyby to ode mnie zależało, Martha Quest
byłaby obowiązkową lekturą szkolną.
Wspaniała, mądra i
potrzebna książka.
Świetna recenzja! Na mnie czeka kilka książek Lessing (spoglądają na mnie zachęcająco z regału) i nie mogę doczekać się, aż zapoznam się z twórczością noblistki. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania, a DL gorąco polecam, choć wiem, że nie wszyscy są nią równie zachwyceni, jak ja.
UsuńLessing jest dla mnie okropnie nierówna. "Piąte dziecko" bardzo mi się podobało, a "Pamiętnika przetrwania" hm... nie przetrwałam, a rzadko zdarza mi się odłożyć nieprzeczytaną książkę.
OdpowiedzUsuńW razie gdybym miała ochotę na ponowne spotkanie z Noblistką, to zapamiętam, że "Martha Quest" jest jedną z tych lepszych książek.
"Pamiętnika przetrwania" jeszcze nie czytałam, natomiast "Piąte dziecko" nie trafiła chyba w moje potrzeby, bo podobała mi się mniej, niż "Martha Quest" i "Trawa śpiewa".
UsuńBardzo dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak pisarka dostała nagrodę Nobla, wydawałoby się, że to było nie tak dawno, a to już minęło pięć lat.Odnoszę wrażenie, że jej książki przypadły by mi do gustu. Nieracjonalność w postępowaniu kobiet to myślę raczej normalność .Jak czytam na blogach recenzje książek dzisiejszych pisarek to spotykamy się z nią co krok. Czyli nic nowego pod słońcem.)
Co do nieracjonalności w postępowaniu kobiet, to faktycznie owa zmienność zachowań jest często wykorzystywana w literaturze o kobietach, albo tak zwanej kobiecej, ale zazwyczaj służy rozkręceniu akcji, nadaniu powieści tempa i kończy się na ogół "spadkiem na cztery łapy" przez taką zakręconą, zwariowaną bohaterkę. Ta powieść jest natomiast o czymś innym; o normalności i dylematach dojrzewania, które - jeśli są gdzieś poruszane na serio, to raczej na przykładach dziewczyn w jakiś sposób wyjątkowych, nieprzeciętnych. I nie kojarzę sobie żadnej innej książki, która podobnie przedstawiałaby ten okres w życiu młodych ludzi.
UsuńInne powieści Doris Lessing w podobny sposób odnoszą się do różnych etapów w życiu zwykłych kobiet. Mnie podobają się bardzo, choć spotkałam też odmienne opinie.
Zgadzam się, że to świetna recenzja !
OdpowiedzUsuńA i gdybym miała takie lektury to by czytanie szło o wiele szybciej, ale nie człowiek musi się męczyć z "Potopem" zakochanym Kmicicem i niedostępną Oleńką ! :D
Pozdrawiam
Też nie należę do zachwyconych Potopem, ani żadną w ogóle częścią Trylogii, choć ekranizacje oglądałam z przyjemnością.
Usuń