poniedziałek, 17 września 2012

Martha Quest

Doris Lessing
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2008
415 stron


W 2007 roku Akademia Szwedzka przyznając Doris Lessing literacką nagrodę Nobla uzasadniła decyzję tym, że „jej epicka proza jest wyrazem kobiecych doświadczeń. Przedstawia je z pewnym dystansem, sceptycyzmem, ale też z ogniem i wizjonerską siłą”. To właśnie książki o kobietach (choć nie tylko dla kobiet) przyniosły jej światową sławę i uznanie, a wymowa tych powieści powoduje, że niektórzy mają ją za feministkę, choć ona sama zdecydowanie odżegnuje się od feminizmu. Pisze po prostu o kobietach, najczęściej o buntowniczkach, pokazując je na różnym etapie życia i w rozmaitych sytuacjach. Jedną z takich buntowniczek jest właśnie Martha Quest. Jej historia to opowieść o dorastaniu, młodzieńczym negowaniu wszystkiego, co kojarzy się ze światem wartości dorosłych (a zwłaszcza rodziców) i szukaniu własnej drogi w życiu. 
 
Akcja powieści rozgrywa się pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku w brytyjskiej kolonii na południu Afryki. Marthę poznajemy, gdy wchodzi właśnie w okres młodzieńczego buntu. Za nic nie chce żyć, tak jak jej rodzice i sąsiedzi. Problem jednak w tym, że nie wie również, jak by chciała. 
Mieszka z rodzicami na podupadającej farmie, bo jej ojciec nie ma ani zamiłowania, ani zdolności do prowadzenia gospodarstwa i zamiast na uprawie ziemi, skupia się na wspominaniu swoich przeżyć z okresu I wojny światowej. Z matką Martha nie ma zbyt dobrych relacji, a wśród rówieśników nie widzi kandydatów na przyjaciół, może z wyjątkiem braci Cohenów, synów żydowskiego sklepikarza z pobliskiego miasteczka. Zatem w okresie, gdy dla młodego człowieka rodzice przestają być autorytetem, a stają się nim rówieśnicy, to właśnie zauroczeni socjalistycznymi hasłami bracia Cohenowie zostają jej ideowymi przewodnikami, a właściwie podsuwane przez nich lektury. Pochłaniane przez Marthę wręcz hurtowo książki, często nie przystające do emocjonalnych możliwości młodej dziewczyny, kształtują jej wyobrażenie idealnego świata, który powinien zastąpić to, co ją aktualnie otacza i od czego chce uciec, tyle tylko, że nie wie, jak to zrobić. 
Zaprzepaszcza te możliwości, które czytelnikowi wydają się oczywistym i najlepszym w jej sytuacji wyborem, bo pod pretekstem choroby oczu nie przystępuje do egzaminu, który umożliwiłby jej studiowanie. Zamiast tego wyjeżdża do oddalonego o sto kilometrów miasta i rozpoczyna życie na własny rachunek. A to dopiero pierwszy z jej – z punktu widzenia czytelnika – irracjonalnych wyborów. Kolejne następują już właściwie lawinowo, a każdy z nich jest jakby podejmowany wbrew samej sobie i temu, czego tak naprawdę by chciała, co ceni i uważa za wartościowe. Zamiast zgodnej z wyznawanymi wartościami, ale trudnej drogi wybiera łatwą i przyjemną. W młodzieńczym buncie sił wystarcza jej na tyle, aby przeciwstawić się niechcianemu stylowi życia, jakie prowadzą jej rodzice, ale wobec poznanych w mieście rówieśników, oferujących rozrywkę i beztroskę, ale przejmujących w zamian kontrolę nad jej życiem, już nie potrafi być tak asertywna. Wreszcie podejmie próby przeciwstawienia się temu, ale czy efekty okażą się takie, jakie zamierzyła, czy może znów „popłynie z prądem” i popadnie w inną, ale równie niechcianą zależność, z której nie będzie umiała się wycofać?

Doris Lessing pisze szczerze, czasem aż do bólu, rzeczywiście czerpie z kobiecych doświadczeń, czasem z tych, których nie chcemy sobie uświadamiać, albo nie myślimy o nich w sposób, w jaki ona to pokazuje. I dopiero czytając jej książki, dochodzimy do wniosku, że „tak, właśnie tak to wygląda, to jakby książka o mnie”. Pewnie, że nie w każdej bohaterce Doris Lessing odnajdziemy siebie. Nasze doświadczenia, przeżycia, sposób myślenia i system wartości w jednych postaciach odbije się silniej, w innych słabiej, albo powstanie tylko cień przeczucia, że na ich miejscu same mogłybyśmy zachować się podobnie podobnie, równie nierozsądnie, niemądrze, nieprzewidująco. Jej bohaterki, ze wszystkimi swoimi wahaniami, wątpliwościami, popełnianymi błędami i potrzebą akceptacji nie są wzorcami do naśladowania, drażnią nas, nie godzimy się na ich postępowanie. Ale jeśli zechcemy potraktować je uczciwie, będziemy musiały przyznać, że są prawdziwe. Bo są emanacją kobiecych zachowań i decyzji, choć nie zawsze chcemy przyjąć to do wiadomości, tak jak czasem trudno zaakceptować, że własny wyhodowany w głowie wizerunek nie odpowiada naszemu odbiciu w lustrze. 
 
Martha nie jest bohaterką, z którą chciałybyśmy się utożsamiać. Nie jest heroiną, na którą zapowiada się na początku książki, zawodzi nasze nadzieje. Oczekujemy osoby silnej, pewnej siebie, która wiedziałaby, czego chce od życia i prędzej lub później potrafiłaby to wyegzekwować. Wolimy szczęśliwe zakończenia, a do tych potrzebny jest bohater zwycięski, przeprowadzający własną wolę, nonkonformista. Martha taka nie jest, dlatego chwilami nas wkurza, w pierwszym odruchu możemy pomyśleć „dziewczyno, co ty robisz”. Ale jak się tak zastanowić chwilę, to właśnie Martha jest prawdziwa, z tymi swoimi niekonsekwencjami, brakiem asertywności, podporządkowywaniem się grupie rówieśniczej, do której trafia właściwie przez przypadek, ale w której jest jej wygodnie, bo czuje się akceptowana, a nawet ważna. Jej postępowanie jest doświadczeniem większości ludzi i tak wygląda dorastanie. I powinniśmy zdać sobie z tego sprawę jak najwcześniej, bo być może uchroniłoby to nas od wielu błędów młodości. I dlatego, gdyby to ode mnie zależało, Martha Quest byłaby obowiązkową lekturą szkolną. 
Wspaniała, mądra i potrzebna książka.

8 komentarzy:

  1. Świetna recenzja! Na mnie czeka kilka książek Lessing (spoglądają na mnie zachęcająco z regału) i nie mogę doczekać się, aż zapoznam się z twórczością noblistki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa uznania, a DL gorąco polecam, choć wiem, że nie wszyscy są nią równie zachwyceni, jak ja.

      Usuń
  2. Lessing jest dla mnie okropnie nierówna. "Piąte dziecko" bardzo mi się podobało, a "Pamiętnika przetrwania" hm... nie przetrwałam, a rzadko zdarza mi się odłożyć nieprzeczytaną książkę.
    W razie gdybym miała ochotę na ponowne spotkanie z Noblistką, to zapamiętam, że "Martha Quest" jest jedną z tych lepszych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pamiętnika przetrwania" jeszcze nie czytałam, natomiast "Piąte dziecko" nie trafiła chyba w moje potrzeby, bo podobała mi się mniej, niż "Martha Quest" i "Trawa śpiewa".

      Usuń
  3. Bardzo dobra recenzja.
    Pamiętam, jak pisarka dostała nagrodę Nobla, wydawałoby się, że to było nie tak dawno, a to już minęło pięć lat.Odnoszę wrażenie, że jej książki przypadły by mi do gustu. Nieracjonalność w postępowaniu kobiet to myślę raczej normalność .Jak czytam na blogach recenzje książek dzisiejszych pisarek to spotykamy się z nią co krok. Czyli nic nowego pod słońcem.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do nieracjonalności w postępowaniu kobiet, to faktycznie owa zmienność zachowań jest często wykorzystywana w literaturze o kobietach, albo tak zwanej kobiecej, ale zazwyczaj służy rozkręceniu akcji, nadaniu powieści tempa i kończy się na ogół "spadkiem na cztery łapy" przez taką zakręconą, zwariowaną bohaterkę. Ta powieść jest natomiast o czymś innym; o normalności i dylematach dojrzewania, które - jeśli są gdzieś poruszane na serio, to raczej na przykładach dziewczyn w jakiś sposób wyjątkowych, nieprzeciętnych. I nie kojarzę sobie żadnej innej książki, która podobnie przedstawiałaby ten okres w życiu młodych ludzi.
      Inne powieści Doris Lessing w podobny sposób odnoszą się do różnych etapów w życiu zwykłych kobiet. Mnie podobają się bardzo, choć spotkałam też odmienne opinie.

      Usuń
  4. Zgadzam się, że to świetna recenzja !
    A i gdybym miała takie lektury to by czytanie szło o wiele szybciej, ale nie człowiek musi się męczyć z "Potopem" zakochanym Kmicicem i niedostępną Oleńką ! :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie należę do zachwyconych Potopem, ani żadną w ogóle częścią Trylogii, choć ekranizacje oglądałam z przyjemnością.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...