Erskine
Caldwell
Wydawnictwo „Książka i Wiedza”,
Warszawa 1985
208 stron
Tematyka
relacji społecznych między białą i czarna ludnością na Południu
Ameryki jest na tyle popularna w literaturze i filmie, że Caldwell
swoją książką „Blisko domu” Ameryki już przed czytelnikiem
nie odkrywa. Historia, która staje się przyczynkiem do ukazania
tych relacji, również nie należy do szczególnie wyrafinowanych. A
jednak książka, za przyczyną literackiego talentu jej autora,
nadal wywiera wrażenie.
Oto
Native Hunnicutt, klepiący biedę małomiasteczkowy prostaczek,
poślubia niedawno owdowiałą, o kilkanaście lat starszą od
siebie, ale zamożną kobietę. Nikogo to specjalnie nie dziwi, bo w
całej Palmyrze i okolicy Native od dawna ma opinię największego
szczęściarza w okolicy, a i on sam podziela tę opinię i starannie
ją pielęgnuje, wyolbrzymiając każdy pomyślny, choćby
najmniejszy epizod w swoim życiu. Jego życiowa filozofia jest
prosta: wysuwać się do przodu i korzystać z okazji, zanim ktoś go
ubiegnie. I tym razem jako pierwszy zjawił się w domu Meabelle,
nim inni ewentualni konkurenci zdążyli pomyśleć, jak dobra z niej
partia. Hunnicattowi nie chodziło jednak o dobranie się do
pieniędzy żony, jak powszechnie sądzono, nigdy bowiem nie
oczekiwał wiele od życia, nie miał zbyt wygórowanych wymagań.
Ożenił się tylko dlatego, że miał już dość żywienia się
fasolką chilli i spaghetti z puszek i po prostu pragnął domowego
jedzenia. Konsumował więc w żoninym domu posiłki, ale małżeństwa
konsumować nie zamierzał. Od roku żył z młodą mulatką Josenne
i ani myślał to zmieniać. Meabelle nie podzielała jednak
mężowskiego podejścia do ich małżeństwa, a gdy przyłapała
kochanków na gorącym uczynku, zraniona godność osobista popchnęła
ją do czynów, które uruchomiły lawinę zdarzeń i doprowadziły
do tragedii, zmieniając na zawsze życie wielu więcej osób, niż
tylko uczestników owego małżeńskiego trójkąta.
Pod
pretekstem powyższej historii Caldwell zgrabnie ukazuje całą gamę
i różnorakie odcienie wzajemnych stosunków między mieszkańcami
biednego Południa Ameryki. W oszczędnej formie, za pomocą kilku
słów czy zdarzeń, ale jakże celnie szkicuje swoich bohaterów,
wyławiając to, co w nich najważniejsze dla przekazu, jaki ma nieść
powieść. Różnorodność postaci powołanych do życia na kartach
książki odzwierciedla odmienność poglądów i postaw wszystkich
mieszkańców. Wbrew temu, co można by początkowo przypuszczać,
granica podziału poglądów nie przebiega prosto między czarnymi i
białymi, a dramatyczne wydarzenie, do jakiego doszło w miasteczku,
zmusza wielu jego mieszkańców do opowiedzenia się po jakiejś
stronie, zajęcia wyraźnego stanowiska, a czasami wręcz podjęcia
działań, co owocuje ujawnieniem przed czytelnikiem ich prawdziwego
oblicza i moralności.
Blisko domu, choć
właściwie dziś już nie wnosi niczego nowego w poznanie
amerykańskiej prowincji z czasów segregacji rasowej i tuż po,
jednak zawartą w niej problematyką nierówności społecznych,
zakłamania i obłudy nadal może budzić emocje i oburzenie,
wywoływać sprzeciw wobec oczywistej w naszym pojmowaniu
niesprawiedliwości. A z
uwagi na świetne pióro Caldwella, na doskonale oddane charaktery
występujących w książce postaci, ciągle jeszcze stanowi atrakcyjną lekturę.
A to ci historia, wczoraj właśnie wziąłem to samo wydanie Caldwella do ręki :-) ale skończyło się tylko na przełożeniu na inne miejsce na półce bo pierwszeństwo ma jednak "Droga tytoniowa" i "Poletko Pana Boga" i z Twojej recenzji widzę, że kolejność jest właściwa :-)
OdpowiedzUsuń"Blisko domu" nie jest sztandarowa powieścią Caldwella, więc jeśli masz wybór i dostęp do tych uważanych za ważniejsze w jego dorobku, to chyba faktycznie sensowniej jest dać im pierwszeństwo. Niemniej jednak namawiam Cie, abyś i do tej zerknął w wolnej chwili, zwłaszcza że masz ją pod ręką :)
UsuńCiekawa historia. Już sprawdziłam czy książka jest w bibliotece. Jest! Co prawda wypożyczona, ale do zdobycia. :)
OdpowiedzUsuńTemat segregacji rasowej i nierówności społecznej z niewyjaśnionych przyczyn bardzo mnie interesuje. Może dlatego, że takiego podziału nie rozumiem i próbuję poznać sposób myślenia tych, dla których odgrywa on dużą rolę. Bez względu na to, po której stronie linii granicznej się znajdują.
Obawiam się, że w "Blisko domu" niewiele jest wskazówek co do przyczyn tego zjawiska. Powiedziałabym raczej, że to książka o jego skutkach. Myślę natomiast, że "Wypalanie traw" Wojciecha Jagielskiego może dobrze wpasować się w Twoje zainteresowania. Dotyczy wprawdzie RPA, ale problem ten sam, za to książka obejmuje genezę apartheidu - szczytowej formy segregacji rasowej. Świetnie napisany, fabularyzowany reportaż (więcej pisałam o niej miesiąc temu), wprawdzie wydany niedawno, więc na razie w bibliotekach pewnie trudno dostępna, ale biblioteki raczej Jagielskiego kupują, więc pewnie i "Wypalanie traw" będzie wkrótce można wypożyczyć.
UsuńDzięki za sugestię. Będę miała ten tytuł na uwadze. Moja biblioteka kupuje dość dużo nowości, więc jest szansa, że i ta książka się pojawi.
UsuńCzytałam, troszkę się ubawiłam, a troszkę zadumałam.
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2009/08/blisko-domu-erskine-caldwell.html
Warto, ale może rzeczywiście nie w pierwszej kolejności.
Mnie niespecjalnie rozbawiła, no, może poza paroma scenkami na początku, gdy jest o filozofii życiowej Native'a. Dalej już zupełnie nie odbierałam jej humorystycznie, a raczej z oburzeniem na mentalność większości z tych ludzi.
Usuń