środa, 16 maja 2012

Na Górnej Masłowce


Dina Rubina
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A., Warszawa 2006
172 strony


W moskiewskiej dzielnicy artystów na Górnej Masłowce ma swoją pracownię uznana niegdyś rzeźbiarka, przyjaciółka takich sław, jak Achmatowa, Modigliani, Wertyński. Dziś artystka ma dobrze po dziewięćdziesiątce i jest już nieco zapomniana, wciąż jednak otaczają ją młodzi, niespełnieni i nieodkryci jeszcze przez świat twórcy, wielbiący jej talent i mniej lub bardziej cierpliwie znoszący despotyzm staruszki. Wszyscy oni klepią biedę, jak przystało na prawdziwych artystów. Jest w tym gronie malarz Matwiej, który nigdy jeszcze nie sprzedał żadnego obrazu, choć według Anny Borysowny jest on prawdziwym geniuszem, jest jego żona Nina – tłumaczka z hiszpańskiego i kilka innych jeszcze, drugoplanowych postaci. 
Główną postacią jest jednak, obok Anny Borysowny, dobrze zapowiadający się niegdyś reżyser Pietia Awdiejewicz. Obecnie Pietia jest czterdziestolatkiem mieszkającym kątem u Anny Borysowny, jej opiekunem, fanatycznym niemal miłośnikiem porządku i kierownikiem amatorskiego teatrzyku zakładowego w piekarni. Wszelkie jego próby znalezienia lepszego i bardziej prestiżowego zajęcia niezmiennie kończą się fiaskiem, za co wini swoją protektorkę. Anna Borysowna ma bowiem nie tylko despotyczny charakter, ale i zwyczaj ciągłego ingerowania w cudze życie, a przy tym zawsze i z każdym jest do bólu szczera. Zawsze taka była, wobec rodziny i obcych, nawet w latach stalinowskiego terroru potrafiła nie liczyć się ze słowami, aż dziw, że przeżyła tamte czasy. Przeżyła też jedyną córkę, z wnukiem nie utrzymuje kontaktów, teraz jej bliskimi są tylko ci młodzi ludzie odwiedzajacy jej pracownię, a najbliższym – Pietia. 
Osią powieści są relacje i zależności między tymi dwojgiem. Mężczyzna zdaje się jej nienawidzić, a jednocześnie troszczy się o nią jak nikt inny. Ona z kolei zachowuje się tak, jakby mało jej było własnego, długiego i intensywnego życia, zawłaszcza jeszcze życie Pietii, decyduje za niego o wszystkim, steruje nim, jak chce. Ten miota się, próbuje uciekać, a jednocześnie nie potrafi się od niej uwolnić. Do czasu, gdy los zdecyduje za niego.
Na Górnej Masłowce to dziwna książka. Odebrałam ją jako powieść o pasji i głodzie życia, o nienasyceniu nim. A także o zawładnięciu cudzym życiem do tego stopnia, że ten ktoś nie jest już w stanie decydować o sobie. Ale tak do końca wcale nie jestem tego pewna.

2 komentarze:

  1. :) Czytałam tę książkę kilka lat temu. Jest bardzo... rosyjska... Wzięłam ją jako kolejną z bibliotecznej półki, bo wcześniej spodobała mi się "Po słonecznej stronie ulicy". Niestety, tak jak ty mam mieszane odczucia co do jej oceny. A już "Oto idzie Mesjasz" odpuściłam sobie po 40 stronach... Dina Rubina ma dość specyficzny styl. Wydaje mie się, ze jest bardziej rosyjska niż izraelska. Niby odpycha nadmiarem egzystencjonalizmu, ale jednocześnie przyciąga. Dziwne...

    W domu, ciągle na swoją kolejkę czeka "Pismo Leonarda" :) Przeczytam na pewno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u mnie na półce od dawna czeka "Oto idzie Mesjasz" - no cóż, Twój komentarz nie przesunął jej do przodu w kolejce do przeczytania :)
      Zgadzam się co do rosyjskości tej książki, tez mi się taka wydała. Nie wypowiadam się, czy bardziej rosyjska niż izraelska, bo nie bardzo znam tę drugą literaturę, choć od dawna przymierzam się, żeby poczytać trochę pisarzy izraelskich. Tylko że stale coś innego jest pierwsze, tyle tytułów kusi, a na wszystko nie wystarcza czasu.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...