poniedziałek, 24 października 2011

Wdowa Couderc

Georges Simenon
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010
167 stron

Ocena 5/6

Georges Simenon jest znany u nas bardziej chyba z powieści o komisarzu Maigrecie, ale w jego dorobku jest też wiele powieści psychologicznych. Wdowa Couderc napisana została w 1940 roku, Camus podobno powiedział, że gdyby nie przeczytał Wdowy Couderc, nie mógłby napisać Obcego. Camus dostał Nobla, Simenon nie, i po przeczytaniu tej książki zastanawiam się, dlaczego. Camusa czytałam dawno temu – i Dżumę i Upadek i Obcego. Powieść Simenona naprawdę wydaje mi się dobra przy tamtych. Może byłam wtedy za młoda, aby docenić prozę Camusa, a może rację ma Paul Theroux pisząc w przedmowie do Wdowy Couderc:
„Uczeni kochają cierpiętników; pociągnijcie za język nawet najpoważniejszych, a okaże się, że kibicują tylko tym, którzy zmagają się z losem. No bo jakim cudem (zapewne tak myślą) płodny i poczytny autor może pisać coś wartościowego?”1
Myślę, że przynajmniej częściowo ma rację, no bo jak często nagradzane są książki, które zwykłemu człowiekowi świetnie się czyta, które przeciętny człowiek czuje i rozumie? A Wdowę Couderc tak mi się właśnie czytało.

Niby cieniutka książeczka, a zawartości wystarczyłoby na gruby tom. Georges Simenon pisze bardzo zwięźle, sama kwintesencja, sama istota rzeczy, żadnych zbędnych zdań, ozdobników, omówień. Ale za to ile przekazu. Bardzo mi się ten styl podobał, jestem pełna podziwu, że w tak prostej formie, ograniczonej właściwie do opisania zdarzeń, autor potrafił stworzyć powieść, którą się naprawdę czuje.
Jego bohaterowie są prawdziwi, to ludzie naprawdę z krwi i kości. Można ich nie lubić, nie rozumieć, nie podzielać ich podejścia do życia (ja tak właśnie czułam), ale na pewno nie można wątpić, że ci ludzie istnieją i są rzeczywiści, prawdziwi.

Tytułowa wdowa Couderc to czterdziestopięcioletnia wieśniaczka Tati, pracowita, zawzięta, skąpa. Samotna, żyje u teścia i z teściem, w ciągłym zagrożeniu, że rodzina męża zabierze gospodarstwo, na które pracowała całe życie, nastała w nim jako czternastoletnia służąca i do dziś wszystko opiera się na niej. Syn gdzieś z Legii Cudzoziemskiej regularnie przysyła listy, w każdym przymawia się o pieniądze.
Tati spotyka Jeana w autobusie, gdy wraca z targu. Chłopak jest mniej więcej w wieku jej syna, pochodzi z okolicznej bogatej rodziny. Zabił i właśnie wyszedł z więzienia, ale nie wraca do domu. Wysiadł za Tati, pomógł donieść pakunki i został w gospodarstwie jako parobek i jej kochanek. W domku obok mieszka siostrzenica Tati, szesnastoletnia Fėlicie z rodzicami i dzieckiem, fascynuje Jeana.
„wszystko mogłoby być takie proste! Mieszkaliby sobie w trójkę albo raczej w czwórkę, bo jest przecież dziecko. Dziecko mu nie przeszkadzało. Nie obchodziło go, czyje jest. Stanowiło część większej całości. Stary Couderc też, w ostateczności. Dlaczego nie?
Żyliby sobie tak wszyscy razem, hodowali kury i króliki, ścinali trawę, sadzili warzywa.”2
Ale nic nie chce być takie proste. Wdowie wydaje się, że zawładnęła Jeanem, snuje plany na przyszłość, chce przejąć dom, wszystko skalkulowała, przeliczyła, również spadek po matce Jeana. Fėlicie też ma plany, Jean odgrywa w nich niepoślednią rolę. Problem w tym, że Jean nie chce nic planować, nie chce myśleć ani o przyszłości, ani o przeszłości, która niespodziewanie wraca w snach i natrętnych myślach. Od pierwszego zdania ciężka i duszna atmosfera powieści zagęszcza się z każdą stronicą. I on i my czujemy, że to musi skończyć się dramatycznie.

Powieść idealnie moim zdaniem wpisuje się w nurt egzystencjalny. I choć to nie moja życiowa filozofia, to jednak dziwnie i dosadnie czułam bohatera – bo wbrew tytułowi to Jean właśnie jest głównym bohaterem tej powieści. I w ogóle czuje się nastrój tej książki.

Minusy dotyczą wydania, nie powieści. 
Na okładce są Simone Signoret i Alain Delon, którzy zagrali w filmowej „adaptacji” książki,  filmu nie widziałam, ale cudzysłów wziął się stąd, że z opisu wnioskuję, iż film za pomocą tych samych wydarzeń, co książka, opowiada zupełnie inną historię. 
Druga uwaga dotyczy przedmowy autorstwa Paula Theroux (tak, tego od Wielkiego bazaru kolejowego) – byłaby super, gdyby była posłowiem. Moja rada: jakbyście czytali Wdowę Couderc w wydaniu W.A.B. w Nowym Kanonie (do czego naprawdę namawiam), zacznijcie od powieści, a przedmowę przeczytajcie na końcu.

1s. 9.
2s. 160.

3 komentarze:

  1. I mnie się ten egzystencjalno-wiejski dramat podobał. Twórczość Camusa to jednak półka wyżej.
    Pozdrawiam
    debe

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro tak twierdzisz, to chyba sobie przypomnę Camusa, przynajmniej "Obcego"

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna pozycja, stylistycznie jest bardzo dla mnie, przeczytałam ją chyba w 2 godziny. A potem obejrzałam film, który jest równie znakomity.
    Bardzo mi odpowiada dobór Twoich lektur - mam podobne typy i wybieram jeśli nie te same, to zbliżone tematycznie pozycje. Będę zaglądać:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...