Nadżib Mahfuz
Świat Książki, Warszawa 2008
175 stron
Ocena 3/6
Zupełnie przypadkiem Rozmowy nad Nilem przeczytałam tuż po Wdowie Couderc, dwie książki nawiązujące do egzystencjalizmu. O ile jednak Wdowa Couderc poprzedzała sztandarową chyba powieść egzystencjalną – Obcego Camusa, o tyle Rozmowy nad Nilem Mahfuz napisał wiele lat po Obcym.
Na okładce wydania Świata Książki jest dumny napis „Literacka nagroda Nobla 1988”, co sugeruje (chyba nie tylko ja tak pomyślałam), że za tę właśnie powieść Mahfuz został nagrodzony przez Szwedzką Akademię. I pozostałabym w tym przekonaniu, gdyby książka bardziej mi się podobała. A że wydała mi się nijaka, chciałam sprawdzić, co takiego zobaczyli w niej szwedzcy akademicy, a czego ja, czytelniczy prostaczek, nie dostrzegłam. I dzięki temu odkryłam, że Nobel przyznany został wcale nie za Rozmowy nad Nilem, tylko za trylogię kairską1. Na temat Opowieści starego Kairu nie wypowiadam się, bo jeszcze nie czytałam (ale spotkałam wiele pochlebnych opinii, więc zamierzam nadrobić), natomiast Rozmowy nad Nilem, choć czyta się naprawdę dobrze, to zupełnie nie moja bajka.
Akcja powieści rozgrywa się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, niedługo po przejęciu rządów w Egipcie przez Nasera. Na zakotwiczonej na Nilu barce co wieczór spotyka się grupa znajomych, należących do egipskiej inteligencji. Są wśród nich urzędnicy ministerialni, reżyser, pisarz, adwokat i krytyk literacki, są wyemancypowane kobiety.
Główną postacią jest Anis Zaki, pracownik Biura Dokumentacji, stały rezydent barki i największy chyba z całej grupy miłośnik codziennych haszyszowych sesji, w trakcie których grupa prowadzi owe tytułowe rozmowy nad Nilem. Co do tytułu, to trafiłam gdzieś na inne tłumaczenie oryginalnego tytułu – Bełkot nad Nilem – i coś w tym jest. Sztywne dialogi (nie złe, nie źle napisane, ale właśnie sztywne) są celowym, jak sądzę zabiegiem autora. Z rozmów na najważniejsze, egzystencjalne wręcz tematy zieje pustką. Uczestnicy spotkań nie mają żadnego ważnego celu w życiu, nic ich nie przejmuje i nie porusza. Najwyraźniej obrazuje to postać Anisa. Po osobistej tragedii sprzed dwudziestu lat żyje tylko chwilą, „odbębnia” dzień pracy w ministerstwie, nie zadając sobie nawet trudu, by po drodze chociażby, zauważyć otaczający świat. Byle do popołudnia, gdy można zasiąść przy nargilach. A rano z narkotycznym kacem znów do pracy, najlepiej przespać zmianę, jeśli tylko się uda. I tak na narkotycznych wizjach upływa mu dzień za dniem, dopóki do grupy nie dołączy nowa osoba.
Dziennikarka Sammara Bahgat jest młodą kobietą, poważnie myślącą o życiu, a przynajmniej za taką chce uchodzić. Dołącza do grupy, niby dla zabawy, ale faktycznie jej celem jest poczynienie obserwacji i zaczerpnięcie wzorów do postaci w sztuce, którą pisze. Wraz z nią do codziennych rozmów wkrada się ferment.
Ale prawdziwą zmianę przynosi wydarzenie z noworocznej nocy, gdy wszyscy wybierają się na wycieczkę do piramid i gdy w drodze powrotnej dochodzi do wypadku. Wtedy następuje zderzenie z rzeczywistością i prawdziwa próba charakterów.
Mahfuz niewątpliwie obnaża pustkę i mierność elit społecznych naserowskiego Egiptu. Inteligencja, udzie mający z założenia tworzyć kręgosłup moralny narodu, niezdolni są i niechętni do działania, zamiast tego wolą sybarycką wegetację, użalanie się nad sobą i narkotyczne wizje. Tyle tylko, że książka – pewnie ważna i niosąca istotne treści dla Egipcjan, dla mnie okazała się po prostu obojętna. To, co w niej wyczytałam, ta samotność, obojętność na przeszłość, na przyszłość, odcinanie się i bronienie przed wszystkim, co burzy codzienną powtarzalną egzystencję, znalazłam już wcześniej gdzie indziej i bardziej do mnie trafiało. Choćby właśnie we Wdowie Couderc.
No cóż, zobaczę jeszcze, czy noblista zachwyci mnie Opowieściami starego Kairu.
Nie znam tego pisarza. Może w związku z projektem Nobliści po niego sięgnę. Ale to już druga znana mi niezbyt przychylna opinia o tej książce. Może zacznę od wspomnianych przez Ciebie "Opowieści starego Kairu"
OdpowiedzUsuńLepiej tak. Ja też bym zaczęła od Opowieści starego Kairu, ale przypadkiem wpadły mi w ręce Rozmowy nad Nilem. I wzięłam, właśnie w związku z projektem Nobliści :).
OdpowiedzUsuń