Włodzimierz Nowak
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2007
264 strony
Ocena 3,5/6
Reportaż opowiadający o współczesności ma tę wadę, że szybko traci świeżość. Życie dopisuje dalszy scenariusz, ale czytelnik już go nie poznaje, choć wie, że nastąpił ciąg dalszy, że sprawy potoczyły się dalej: wyjaśniły, albo jeszcze bardziej zagmatwały, ale dla niego temat urwał się wraz z końcem reportażu, on już się nie dowie nie wie, jak się skończyło. I dlatego takie reportaże lubię czytać zaraz po ich napisaniu. Tym razem za przyczyną kornwalii (o czym na końcu) zrobiłam inaczej.
Na Obwód głowy składa się 12 reportaży napisanych w latach 1999-2006. Łączy je tematyka – relacje polsko niemieckie w czasie i po II wojnie światowej. Jedne nawiązują do wspomnień z czasów wojny, inne opowiadają o ostatnich latach, o przemianach społecznych, o budowaniu rozwalonych przez wojnę kontaktów między sąsiadującymi regionami, miastami i ludźmi.
I o ile w przypadku tych pierwszych nie ma właściwie znaczenia, że zostały napisane kilka, kilkanaście lat temu, o tyle z tymi drugimi czas nie zawsze obszedł się łaskawie, część z nich po prostu straciła na aktualności. Nie są już współczesne, ale jeszcze nie historyczne. Świeżo opublikowane opisywały istniejącą i dziejącą się właśnie rzeczywistość, były ciekawe, dawały obraz tego, co dzieje się tu i teraz, obok nas. Ale czytane po latach, gdy zmieniły się realia, gdy weszliśmy do UE, przystąpiliśmy do układu z Schengen, a stosunki gospodarcze zmieniają się z dnia na dzień z powodu kryzysu, aż proszą się o ciąg dalszy.
Tak jest choćby z reportażami o nadgranicznych miastach Guben-Gubin (Brzegi coraz bliżej, rybka daleko), o polsko-niemieckiej uczelni Viadrina (Po togę za Odrę), czy o fabrykach Opla (Dwie minuty kontra trzy). Tak jest z reportażem Przejdziem Nysę, przejdziem Odrę o przerzucie przez granicę uciekinierów z Afganistanu i Sri Lanki, który sam w sobie zupełnie się zestarzał, ale...
Właśnie, jest pewne „ale”. Bo choć od 1998 roku, gdy ten reportaż był pisany, bardzo dużo się zmieniło, to historie nielegalnych emigrantów zrobiły na mnie spore wrażenie, to znaczy losy tych ludzi, ich determinacja, żeby dostać się do lepszego świata. I mimo, że w pierwszym momencie wydał mi się zupełnie już dziś nieprzystający do zbioru o stosunkach polsko niemieckich, to później, po skończeniu czytania całego zbioru doszłam do wniosku, że on właśnie nadaje nową wymowę tym, które opisywały przygraniczne relacje sprzed naszego przystąpienia do Unii. W nich to my Polacy jesteśmy tymi, dla których Zachód jest lepszym światem, one pokazują, jak na nas reagują Niemcy. I przez ten reportaż przyszło mi do głowy, jacy my jesteśmy dla ludzi, którzy widzą w naszym kraju swoje Eldorado, czy zachowujemy się jak profesorowie z Viadriny, czy jak robotnicy z Bochum.
Dobre w większości i wciąż aktualne, warte czytania i dające do myślenia są reportaże historyczne: o masowych samobójstwach wśród cywilnej ludności niemieckiej, gdy nadciągali Rosjanie, widzianych oczami tych, którzy przeżyli (Noc w Wildenhagen), o żołnierzu niemieckim, który zdezerterował do polskiej partyzantki (Przygody dobrego wojaka Manfreda), o dzieciach, którym wojenne losy dały dwie matki (Serce majkino, serce cierkino i tytułowy Obwód głowy). I najbardziej dla mnie kontrowersyjny Mój warszawski szał o osiemnastoletnim Niemcu walczącym przeciw warszawskim powstańcom. Te nie zestarzeją się chyba nigdy.
Znalazło się też w zbiorze miejsce na historię Niemki, która z żalem i sentymentem wspomina czasy NRD. Na podobne losy i myślenie trafiłam już wcześniej w powieści Rosjanki Wiktorii Tokariewej Miłość na całe życie, a i badania przeprowadzane w krajach byłego bloku socjalistycznego potwierdzają, że wielu ludzi wychowanych w socjalizmie wspomina w tęsknotą tamto siermiężne, ale bytowo bezpieczne życie, gdy każdy miał zapewnioną pracę i liche, ale pewne utrzymanie.
Podsumowując cały zbiór myślę, że Nowak potwierdza tymi reportażami (bo Ameryki to jednak nie odkrywa), że w każdym narodzie są dobrzy i źli ludzie, a świat nie jest czarno-biały, że wojna dzieli narody, ale nie zawsze pojedynczych ludzi. Zaś otwierający cały zbiór reportaż O Wandzie, co nie chciała Niemca już na wstępie przypomina czytelnikowi, że każdy z bohaterów ma swoje racje, swoje argumenty i sami musimy z ich relacji wyłuskiwać ziarna prawdy. I nie szufladkować nikogo z góry.
Ogólnie rzecz biorąc po zbiór warto sięgnąć choćby dla tych relacji o pokręconych wojennych losach bohaterów. Ja przeczytałam go jako lekturę wskazaną do dyskusji przez kornwalię na blogu Porozmawiajmy o książkach. Zainteresowanych dyskusją o książce zachęcam do zajrzenia tam.
A mieszkańcom Łodzi i okolic mogę podpowiedzieć, ze książka jest do wypożyczenia w BUL-e.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz