Wiktoria Tokariewa
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2006
145 stron
Ocena 4/6
Wiktoria Tokariewa, jedna z najpoczytniejszych niegdyś rosyjskich pisarek, oprócz powieści jest też autorką opowiadań i scenariuszy. Po polsku ukazała się chyba jednak tylko Miłość na całe życie i jedno opowiadanie w zbiorze Dzień nieduży, tyle przynajmniej znalazłam w Biblionetce. Szkoda, bo w Polsce niewiele wydano powieści o losach zwyczajnych ludzi we współczesnej Rosji. A o tym właśnie, czyli o życiu przeciętnej rosyjskiej kobiety, jest ta króciutka, gorzka opowieść.
Irina mieszka w Baku i po odejściu męża samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Któregoś dnia przypadkowo poznaje Azera Kamala. Namiętne uczucie, które pojawia się między nimi, przetrwa lata, przetrwa nawet ożenek Kamala z dziewczyną, którą wybrała mu matka. Bo Irina rozumie, że Azerowie żenią się ze swoimi, nie z Rosjankami, a wola matki jest dla Azera prawem. I choć Kamal się ożenił i ma dziecko, zostałaby z nim pewnie do śmierci, gdyby nie nadeszła pieriestrojka, a z nią wojna o Karabach.
„Azerowie uważali Karabach za swoją ziemię, ponieważ leżał na terenie Azerbejdżanu. Ormianie uważali Karabach za swój, ponieważ od stuleci żyli tu i uprawiali tę ziemię.Można było wszystko tak zostawić, niech każdy uważa, że to jego. Co za różnica. Żyją sobie w przyjaźni i już... Ale przyjaźń zamieniła się w nienawiść.Nienawiść – fatalne uczucie, takie samo jak miłość, tylko ze znakiem minus. Nienawiść – to jak epidemia. Jest bezgraniczna. Z Ormian przerzuciła się na Rosjan. Niewierni muszą odejść z ziemi muzułmanów. Azerbejdżan – dla Azerów. Wszyscy inni niech jadą do siebie.”1
Irina decyduje się więc na rozstanie z ukochanym i wyjeżdża do Moskwy, do dorosłych już dzieci. W Moskwie niestety nic nie okazuje się takie, jakie sobie wymarzyła. Liczyła, że zamieszka z synem i jego rodziną, ale nie dogadują się z synową. Do córki nie może się wyprowadzić, bo ta żyje w wynajmowanym pokoju, zresztą zięcia też nie znosi. Źle zainwestowała pieniądze ze sprzedaży mieszkania w Baku, więc przepadły bezpowrotnie. Bez środków do życia, bez perspektyw, nikomu niepotrzebna i obca we własnym kraju pięćdziesięcioletnia Irina musi zaczynać wszystko od początku. Przenosi się do obozu dla uchodźców – Rosjan z Uzbekistanu, Baku, Czeczenii. Sprząta domy u nowych Ruskich i nie może pogodzić się z tym, jak zmieniło się jej życie.
„Pięćdziesiąt lat – czy to już starość? Postarzają nie lata, tylko bieda i niewdzięczność.Niewdzięczne były nie tylko dzieci, ale i społeczeństwo. Gdzieżeś tak umiłowany Związku Radziecki? Kim jesteś mój dzisiejszy kraju, który przemieniłeś mnie w bezdomną służącą?
Irina wzdychała, zaciskała usta, oglądała cudze bogactwo. Dobrze byłoby zasnąć, obudzić się i zobaczyć, że znowu jest tak, jak już było. Wszyscy są równi.”2
Ale budziła się co rano w nowym, obcym jej świecie. I gdy doszła już do granicy wytrzymałości, los postawił na jej drodze Annę, bogatą lekarkę. Dwie samotne kobiety, lekceważone przez własne rodziny, znalazły w sobie nawzajem wsparcie. Wydawało się, że zła passa odwróciła się od Iriny. Wtedy do Moskwy przyjechał Kamal...
Polski tytuł sugeruje, że jest to książka o wielkiej miłości, która przetrzyma wszystko. Ale to nie jest romans. Oryginalny tytuł to Własna Prawda. Myślę, że lepiej oddaje istotę powieści. Tokariewa pokazując nam współczesną Rosję przez pryzmat losów Iriny, pochyla się nad prawdą zwykłych ludzi, którym tak jak jej bohaterce, przemiany zrujnowały spokojne życie i przewidywalną przyszłość, lichą, siermiężną, ale pewną. Jedni musieli uciekać z sięgających po niepodległość republik, choć tam się urodzili i innego domu nie znali, drudzy, ci co żyli w Rosji od zawsze, muszą się posunąć, żeby zrobić uchodźcom trochę miejsca, podzielić się pracą, mieszkaniami, przestrzenią życiową. To nie są ludzie robiący wielką politykę albo wielki biznes, oni chcą wierzyć, że władza zatroszczy się o nich. Ich prawda jest taka, jak ją przedstawia Irina w rozmowie z Anną i można zrozumieć ich sposób myślenia, nawet jeśli nie chcemy się z nim zgodzić:
„- Przy Stalinie było lepiej – wyciągała wnioski Irina.- Przy Stalinie były łagry – przypominała Anna.- Nie wiem. Nikt z moich nie siedział.Człowiek poznaje świat poprzez siebie. U Iriny nikt nie siedział. A że u innych siedzieli. To przecież u innych.”3
Tokariewa pisze zwięźle, używa krótkich, celnych zdań, prawie nie ma opisów, sama kwintesencja. Powieść wyszła cieniutka. Szkoda, że jej nie rozbudowała, bo temat wystarczyłby na epopeję, a Rosjanie jak mało kto potrafią pisać z rozmachem. Chętnie bym taką książkę przeczytała. Na razie jednak musi mi wystarczyć Miłość na całe życie, którą i Wam polecam.
Świetna recenzja i bardzo podoba mi się szablon Twojego bloga :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń