Henning Mankell
Świat Książki, Warszawa 2003
463 strony
Ocena 4,5/6
Oglądałam filmy o Wallanderze i podobały mi się. Jednak po lekturze Białej lwicy byłam rozczarowana. Jeśli dodać do tego społeczno-polityczne poglądy autora, o których gdzieś przeczytałam, ale nie chcę ich tu komentować (nie dlatego, że nie mam własnych, ale dlatego, że nie temu ma służyć ten blog), to nie sięgnęłabym po żadną inną książkę Mankella, gdyby nie przypadek: ot, leżała sobie odłogiem w osiedlowej bibliotece, więc wzięłam. Okazało się, że to całkiem ok kryminał. Nie taki, jakie lubię najbardziej, ale całkiem w porządku.
Zaczyna się na Dominikanie, gdzie rodzi się Dolores Maria Santana, która kilkanaście lat później w Szwecji, na oczach Wallandera popełnia straszne samobójstwo (informacyjnie dla tych, którzy nie czytali nic Mankella – Wallander to główny bohater/policjant z jego kryminałów). Nasz bohater nie ochłonął jeszcze po tym, czego był świadkiem, gdy musi podjąć śledztwo w sprawie zabójstwa byłego ministra sprawiedliwości, którego oskalpowane zwłoki znaleziono na plaży w Ystad. Urlop z ukochaną za pasem, a tu nie tylko śledztwo nie chce ruszyć z miejsca, ale zdarza się następna zbrodnia, i znów ofiara została oskalpowana. Diagnoza: seryjny zabójca. Zaczyna się wyścig,. Czy Wallander zdąży nie tylko przed urlopem, ale przede wszystkim - czy zdoła zapobiec następnej zbrodni?
Nie jest to kryminał z gatunku tych, jakie najbardziej lubię, czyli ograniczony krąg podejrzanych, spośród których na podstawie podsuwanych przez autora poszlak i tropów należy wytypować mordercę. Tutaj sprawcę znamy, mamy przewagę nad detektywem. Wiemy też, że zostanie w końcu złapany, taka jest przecież konwencja gatunku. Zagadkę stanowi natomiast motyw i sposób, w jaki policjant dojdzie do prawdy. I muszę przyznać, że to wciąga. Czyta się naprawdę fajnie. A że po skończeniu człowiek kiwa głową nad nierealnością całej sytuacji, to też prawa gatunku. Zbrodnia z kryminalnej powieści nie musi, a nawet nie powinna być pospolita. W końcu większość z życia wziętych zabójstw, to pijackie rozprawy na noże na melinie, ale kto chciałby o tym czytać książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz