Antonina
Kozłowska
Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2012
projekt okładki Katarzyna Bućko
Bardzo lubiłam czytywać
bloga książkowego Młoda pisarka czyta Antoniny Kozłowskiej
i żałuję, że autorka zawiesiła go kilka miesięcy temu.
Pozostaje mi mieć nadzieję, że jednak podejmie pisanie go. A póki
co, przeczytałam jej książkę. Tak wyszło, że dopiero teraz,
choć dawno już się do tego przymierzałam. Miałam nadzieję
graniczącą z pewnością, że skoro tak lubię jej blogowe wpisy,
to tym bardziej polubię książki. Ze smutkiem muszę jednak
powiedzieć, że Czerwony
rower pod pewnymi względami mnie zawiódł.
Temat powieści jest dość
interesujący, nie wyeksploatowany jeszcze, choć początkowo może
wydawać się, że nie znajdziemy tu nic nowego. Oto w połowie lat
osiemdziesiątych między czterema dziewczynami zawiązuje się
szkolna przyjaźń. Beata, Karolina, Gośka i Aneta mieszkają na
jednym z podwarszawskich osiedli, chodzą do jednej klasy i choć są
od siebie tak różne, jak to tylko możliwe, to trzymają się
razem, tworząc najbardziej podziwianą w szkole paczkę
przyjaciółek. Po dziewiętnastu latach Beata, Karolina i Gośka
nadal się przyjaźnią, tylko Anety z nimi nie ma. A może to, co
jest między nimi trzema, to wcale nie przyjaźń, tylko wielka
wspólna tajemnica – przyczyna tego, co w ósmej klasie stało się
z Anetą. Gdy po latach pojawia się niebezpieczeństwo, że
tajemnica się wyda, wszystkie trzy razem i każda z osobna powracają
we wspomnieniach do wydarzeń z dawnych czasów. Wnioski z tej
reminiscencji okażą się zaskakujące i dla nich i dla czytelnika.
Czerwony rower to nie
słodka opowiastka ku pokrzepieniu serc, o psiapsiółkach od zawsze,
co to wspierają się dzielnie przez całe życie i razem stawiają
czoła przeciwnościom dorosłego życia., ale powieść o istocie
dziewczyńskich przyjaźni, o powodach, dla jakich zostają
nawiązane. Czy są prawdziwe, bezwarunkowe, czy to może tylko na
zimno albo podświadomie skalkulowane koalicje ukierunkowane na
osiągnięcie akceptacji rówieśników. Historia powieściowych
bohaterek to coś więcej niż tylko fajne czytadło. To książka,
która może skłonić do zrobienia rachunku sumienia po latach, czym
były nasze szkolne przyjaźnie.
Interesująco zbudowane,
różnorodne są postacie każdej z czterech bohaterek. Beata
przykrywająca kompleks nieślubnego dziecka bezwzględnością i
pewnością siebie, będąca niemal jej przeciwieństwem Karolina,
niepewna i jak Zelig przystosowująca się do otoczenia, rodzinna i
pełna wewnętrznego ciepła Gośka oraz wrażliwa, trochę
wyobcowana i „inna” Aneta prezentują niepełną, ale w miarę
reprezentatywną grupę nastolatek. To jedna z mocnych stron
powieści.
Niestety, książka ma też
swoje wady. Jedną z nich jest proporcja między dwoma dość
odległymi od siebie światami: światem nastolatek z podstawówki a
dojrzałych, trzydziestokilkuletnich kobiet. Jak na powieść dla
dorosłych, za jaką uchodzi Czerwony rower, sporo miejsca
zajmują w niej rozdziały z okresu szkolnego bohaterek. Sporo o
dylematach, jakie towarzyszą wkraczaniu nastolatek dorosłość,
pierwszych miłościach, konsekwencjach błędów młodości, buncie
przeciw rodzicom i staraniach o uznanie grupy rówieśniczej kosztem
autorytetu rodziców. Stąd wrażenie, że mam do czynienia z
powieścią dla młodzieży, bo dla dorosłych już za późno, aby
mogli coś zrobić z ewentualną nauką, jaką można by wynieść z
lektury tych fragmentów.
Starsze czytelniczki,
rówieśnice powieściowych bohaterek maja okazję powspominać, jak
to się dorastało w końcówce Peerelu. Ale tu właśnie wychodzi
druga wada książki. Obraz lat osiemdziesiątych wypadł banalnie
niestety. Nowobogaccy w dresach, lepsze ciuchy tylko z pewexu, lody w
wafelku. Nie wiem, ile autorka ma lat, nie wiem, czy sama pamięta
tamte czasy, ale niemal wszystko, co opisuje, choć prawdziwe, to tak
stereotypowe, jak makieta wielokrotnego użytku. Dla przeciwwagi mogę
tutaj przywołać powieści kryminalne Ryszarda Ćwirleja z akcją
osadzoną w tych samych czasach, ale jakże inaczej oddanych. Ćwirlej
przenosi czytelnika o trzydzieści lat w przeszłość. Kozłowskiej
wyprawa w czasie nie wyszła.
Lubię i cenię Antoninę
Kozłowską za jej wpisy na blogu i pewnie dlatego sporo oczekiwałam
od Czerwonego roweru. Moim zdaniem było ją stać na wiele
więcej. Wykorzystała wprawdzie potencjał, jaki tkwił w temacie o
przyjaźni między dziewczynami, ale jednocześnie zbyt go rozmyła,
głównie za przyczyną umiejscowienia środka ciężkości za
bardzo pośrodku między tym, co może zainteresować nastolatki i
dorosłych. Z tego materiału, po uzupełnieniu, wypełnieniu
treściami odpowiednimi do wieku czytelniczek, z dobrym skutkiem
mogła zrobić dwie odrębne książki, każdą dla innej grupy
wiekowej. A tak to rodzi się pytanie, do kogo adresowana jest
powieść. Może nadawałaby się do wspólnego czytania przez matki
i nastoletnie córki, jednak w wieku lat nastu nie czytuje się już
książek razem z rodzicami, więc i ten target odpada. Tak czy
inaczej w przyszłości planuję sprawdzić, jak poszło jej z
innymi powieściami.
*
Post zgłoszony do wyzwań:
Sięgnęłabym po tę książkę, ale zniechęcił mnie do niej fakt, że autorka zbanalizowała opis lat 80. i całego PRL-u, a to tło historyczne najbardziej zaciekawiło mnie w tej książce.
OdpowiedzUsuńW zasadzie to schyłku lat osiemdziesiątych, bo najdalej sięga bodajże do roku 85. I to oczywiście moje subiektywne odczucie, na które sobie pozwoliłam, bo pamiętam tamte czasy. Nie chcę nikogo zniechęcać do książki, ale i polecić jej z czystym sumieniem nie mogłam. Tym bardziej, że i nieścisłości się dopatrzyłam wśród wspomnień z tamtego okresu, drobnej, bo drobnej, ale jednak :)
UsuńZapraszam na nowego loga poświęconego literaturze: www.michalmalysa.pl Tak będą pisane blogi książkowe przyszłości!
OdpowiedzUsuńCzyżbyś chciał delikatnie dać mi do zrozumienia, żebym przestawiła szatę graficzną na bardziej nowoczesną :) Ale ja lubię tę, która jest teraz i w dodatku nie wiem, ile przyszłości ma jeszcze mój blog, bo coraz mniej mam zapału do prowadzenia go.
UsuńA tak poważnie, to zajrzałam i owszem, możliwe, że w tym kierunku pójdą blogi. Dla mnie jednak najważniejsze są wpisy, dla nich odwiedzam inne blogi, a wygląd to zupełnie drugorzędna sprawa. Na razie nie czytałam jeszcze Twoich tekstów, ale postaram się nadrobić możliwie szybko :)
"Czerwony rower" mi się podobał, ale autorka ma w swoim dorobku dużo lepszą książkę. Polecam "Kukułkę", jedną z moich ukochanych książek.
OdpowiedzUsuń"Kukułkę" na pewno kiedyś przeczytam, tym bardziej, że tak dobrze się o niej wypowiadasz.
UsuńA nie miałaś wrażenia, że spora część "Czerwonego roweru" bardziej pasuje do książek dla nastolatek?
Czy ja wiem? Niby tematycznie trochę tak, z drugiej strony - dla mnie to fajna wyprawa w przeszłość, do dawnej, polskiej rzeczywistości. Myślę, że wiele nastolatek takiego powrotu nie doceni, bo to nie jest znany im świat (no dobra, mnie też nie do końca, bo niewiele pamiętam, ale jednak...).
UsuńW moim przypadku jest wręcz odwrotnie, nie doceniłam, choć bardzo dobrze znam tamte czasy, i może właśnie dlatego.
UsuńNie pamiętam, czy czytałam u Ciebie jakąś recenzję Ćwirleja, ale jeśli nie znasz jeszcze jego książek, to spróbuj wygospodarować ze dwa wieczory na którąś, tym bardziej, że lubisz polskie kryminały. Według mnie jest kolosalna różnica między tym, w jaki sposób Kozłowska i Ćwirlej opisują mizerię tamtego okresu.
A ja, mimo wszystko, mam ochotę na "Czerwony rower". Mam nadzieję, że nie zawiedzie mnie.
OdpowiedzUsuńP.S. Ewo, proszę o wstawianie linków do wyzwania "Grunt to okładka" - tak jak głosi regulamin - pod postem z odpowiednim hasłem, a nie pod postami zupełnie niezwiązanymi z wyzwaniem.
Życzę, żeby tak było, żeby Ci się podobał "Czerwony rower". W końcu moja opinia jest subiektywna i inni mogą książkę odebrać bez zastrzeżeń, a nawet z zachwytem.
UsuńA link już dodałam ponownie, tym razem chyba dobrze.
Za szeroko zinterpretowałam zasadę, że link należy zostawić w komentarzach pod wpisem z danego miesiąca :D
Polecam "Kukułkę" tej autorki. Bardzo.
OdpowiedzUsuńSkoro już dwie osoby tak bardzo polecają "Kukułkę', to chyba poszukam jej szybciej, niż planowałam.
UsuńMyślę, że się nie zawiedziesz. To trudna książka - w sensie tematyki, jaką opisuje, ale - jaka wciągająca i jak znakomicie napisana...! Kuszę się na recenzję. Może niebawem...
UsuńPoczekam więc na recenzję, choć już teraz wiem, że będzie bardzo pozytywna.
UsuńAni bloga autorki nie znam, ani samej jej książki. Jednak nie ciągnie mnie do tego drugiego wcale. Jakoś chyba nie dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Nic na siłę, a już na pewno, gdy z góry wiadomo, ze temat nas nie interesuje.
UsuńAle blog Młoda pisarka czyta bardzo polecam, mimo że nie aktualizowany. Można na nim znaleźć recenzje ciekawych i wartościowych książek, jest z czego wybierać.