czwartek, 26 grudnia 2013

Wśród nocnej ciszy

Roman Bratny
Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1987



Wśród nocnej ciszy to jedna z najbardziej znanych i najpiękniejszych kolęd, śpiewana co roku na każdej pasterce w Polsce. Nie przypadkiem jej tytuł jest zbieżny z tytułem książki Bratnego, choć bynajmniej nie w sposób, w jaki zazwyczaj w powieściach pojawiają się motywy bożonarodzeniowe. 


Wydarzenie, które stanowi punkt wyjścia i pretekst dla tej powieści, miało miejsce w pewną wigilijną noc w latach siedemdziesiątych minionego wieku. Wieś Wołanie dzieli kilka kilometrów od Orszy, w której jest kościół, więc jego mieszkańcy na pasterkę pojechali sanem. Ale nie wszyscy nim wracali. Małżeństwo z nastoletnim synem wyruszyli z kościoła pieszo. Wyszli wcześniej, bo ktoś im powiedział, że matka miała wylew. Autobus pełen ludzi z rodzinnej wioski dogonił ich już po drodze. Kierowca zatrzymał się dopiero wtedy, gdy potrącił chłopca. Ale to nie był wypadek. Dwóch mężczyzn wyskoczyło, aby zabić-dobić całą rodzinę, trzeci pilnował drzwi, by z autobusu nikt nie wysiadł. Pasażerowie – a było ich coś koło trzydziestu - obserwowali wszystko przez okna. Nikt się nie ruszył, nikt nie pomógł mordowanym, choć wystarczyło przecież, żeby każdy przyłożył choć jeden palec, a uratowaliby im życie. Później była przysięga milczenia, potwierdzona podpisem własną krwią. I po kilku tygodniach jeszcze jedna. Trzydziestu świadków i tylko jeden zdecydował się mówić, tylko czternastoletni Bolek, przyjaciel zamordowanego chłopca nie mógł żyć z ciężarem zmowy milczenia. 


Każdemu, kto przeczyta o wydarzeniach na drodze z Orszy do Wołania, pierwsze, co musi przyjść do głowy, będzie pytanie: jak to możliwe, że w świętą dla chrześcijan noc, po tym, jak ci wierzący, praktykujący katolicy w kościele śpiewali „Bóg wam się rodzi”, mogli zamordować albo patrzeć na okrutny mord, a później kryć zbrodniarzy i milczeć przez długie miesiące. Książka Bratnego skupia się na tym właśnie wątku. Ohydna zbrodnia, choć najintensywniej oddziałuje na wyobraźnię czytelnika, schodzi na plan dalszy, jest tylko wyrazistym (może aż nazbyt wyrazistym) przyczynkiem do ukazania rozmaitych postaw ludzi wobec zasad praktykowanej wiary. Jest tu Bolek, u którego wydarzenia owej nocy wywołują kryzys wiary i w ludzi i w Boga, są dwaj kapłani, jakże różni od siebie: stary proboszcz bolejący nad złem tkwiącym w jego parafianach i nad swoją klęską jako duszpasterza i młody wikary przedkładający doczesne korzyści nad wartości płynące z nauki Chrystusa. Główny prowodyr zbrodni to też nie ateista, a wręcz przeciwnie: wyróżniający się, pełniący w kościele zaszczytne role, noszący baldachimy, chorągwie, organizator pielgrzymki do Częstochowy. No i pozostali, którzy wtedy byli w sanie i patrzyli na mord. Czym dla nich jest religia, czym jest wiara w Boga? Powierzchownym, bezrefleksyjnym odprawianiem rytuałów, które praktykowali ich dziadkowie i ojcowie, więc i oni praktykują, ale wyznawana religia nie ma żadnego przełożenia na codzienne zasady ich postępowania, na ich sumienia, na moralność. To jest właśnie kluczowa kwestia w powieści.


Roman Bratny nie cieszy się dziś autorytetem, odbierany jest jako pisarz minionego systemu (czy słusznie, to już temat na całkiem inna dyskusję). Tym łatwiej więc można oburzyć się na jego książkę, zarzucić autorowi złą wolę, chęć zbrukania polskiej religijności, atak na Kościół, tak, jak współcześnie zarzuca się tym, którzy śmią wytykać kapłanom i wiernym, że za mało w ich życiu sacrum, a za dużo profanum, którzy śmią wyciągać na światło dzienne zjawiska nie licujące z chrześcijańską etyką. Ktoś, kto nie zna historii będącej inspiracją dla powieści, mógłby uznać, że Bratny umyślnie wyolbrzymił, przerysował, budując całą powieść na wydarzeniu tak ohydnym, nie dość, że okrutnym, to jeszcze popełnionym w świętą dla chrześcijan noc, co czyni z tego morderstwa zbrodnię nie tylko przeciw ludziom, ale przeciw Bogu i religii, uczynek bluźnierczy, bezczeszczący wiarę.

I w pewnych momentach Bratny rzeczywiście przesadził, niepotrzebnie mieszając w całą tę historię wątki ukrywania w czasie wojny Żydów i bolszewików, publicznego gwałtu, przemocy w rodzinie czy ukazując przestępcę jako pozornie gorliwego katolika. Zło i niemoralność czynu w wigilijną noc wystarczająco już przemawia do wyobraźni, nie potrzebuje wzmacniania dodatkowymi, fikcyjnymi elementami, tym bardziej, że jest prawdziwe, że wydarzyło się w rzeczywistości. 

Bratny sporo dodał, trochę zmienił, niektóre postaci wymyślił. Jednak to, co główne i najistotniejsze, stało się naprawdę. A działo się to w 1976 roku na drodze z pasterki w Połańcu, stąd znana jest jako tzw. "sprawa połaniecka". Zabójców było czterech, bogatych i szanowanych gospodarzy ze wsi Zrębin: Jan Sojda zwany „królem Zrębina”, jego szwagier Józef Adaś i dwaj zięciowie Sojdy - Stanisław Kulpiński i Jerzy Socha. Początkowo wszyscy skazani zostali na karę śmierci. Na dwóch pierwszych wykonano ją w 1982 roku, zięciom Sojdy zmieniono kary, wyszli po kilkunastu latach więzienia
Zabici to młode małżeństwo Łukaszków: dziewiętnastoletnia Krysia w zaawansowanej ciąży i dwudziestopięcioletni Stanisław oraz brat Krysi, dwunastoletni Mietek. 
A powodem była sprawa tak prozaiczna, że jeszcze bardziej czyni tę zbrodnię koszmarem. Zabito tych ludzi z zemsty, bo rodzina Krysi rozpowiadała po wsi, że siostra i żona morderców ukradła kiełbasę z wesela Łukaszków. 


Zbrodnia była tak bestialska, że nie będę tu o niej pisać dokładnie. Zainteresowani szczegółami „sprawy połanieckiej” znajdą sobie wiele na jej temat w internecie, wystarczy wpisać w google nazwisko Jana Sojdy. Można też obejrzeć film Zmowa (dostępny w internecie) albo przeczytać zbiór reportaży Wiesława Łuki pt. Nie oświadczam się. No i oczywiście można sięgnąć do książki Romana Bratnego Wśród nocnej ciszy, bo choć nie jest to poziom  Z zimną krwią Trumana Capote, to czyta się ją jednak z zainteresowaniem.

Niezależnie od tego, jakie źródło się wybierze, warto o „sprawie połanieckiej” wiedzieć i pamiętać, bo pokazuje, do czego zdolny jest człowiek. I nie chodzi tu tylko o morderców, ale o zwykłych, przeciętnych ludzi. Ich zachowanie szokuje może nawet bardziej, aniżeli samo morderstwo. A przy tym pokazuje mechanizmy socjologiczne kierujące zbiorowością, nie tylko z perspektywy wyznawanej przez tę zbiorowość religii nauczającej o miłości bliźniego i wybaczaniu, choć ze względu na czas, w jakim się to wydarzyło pytania, jakie postawił Bratny nasuwają się w sposób naturalny każdemu, kto o połanieckiej zbrodni usłyszy.

http://soy-como-el-viento.blogspot.com/p/polacy-nie-gesi-ii.html

10 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, ciekawy temat... Czas się zainteresować. Co nie zmienia faktu, że do Bratnego mi bardzo daleko.

    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wnikając, z jakiego powodu daleko Ci do Bratnego :) polecam na początek internet, gdzie można wyszukać informacje o sprawie na stronach od prawicowych po lewicowe i z powrotem, a i w Wikipedii jest opisana.

      Usuń
  2. Makabryczna historia. Jeśli interesujesz się mechanizmem popełniania potwornych zbrodni przez, wydawałoby się, normalnych ludzi, polecam Ci książkę ,,Efekt Lucyfera" Philipa Zimbardo. Wiele rzeczy staje się dzięki niej jasnymi.
    A po Bratnego z pewnością kiedyś sięgnę. Może w przyszłym roku mi się to uda.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwisko Zimbardo nie jest mi obce. Mało kto pewnie nie słyszał o jego eksperymencie więziennym, nawet jeśli nie łączy eksperymentu z osobą.
      Książki jednak nie czytałam, więc postaram się poszukać i nadrobić. Dziękuję za podpowiedź.
      Mam nadzieję, że da się ją czytać, jakby nie było, facet jest naukowcem, więc na wartką akcję i prostotę stylu chyba nie ma co liczyć :)

      Usuń
  3. Świetna opinia.
    A wiesz Ewo, że poszukam tej książki. Ja już się z tą historią spotkałam. Być może oglądałam ten film, gdyż to co piszesz od razu mi było znane. Nie, przypomniałam sobie. Tę historię opowiada Zygmunt Miłoszewski w swym "Ziarnie prawdy".

    Ludzi o dwoistej moralności Pan Bóg ma niestety wielu. I wiara nie ma z tym nic wspólnego. To są ludzie niewierzący i nie ma to znaczenia czy chodzili, chodzą czy będą chodzić do kościoła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś już drugą osobą, która wspomina o "Ziarnie prawdy". Czytałam Miłoszewskiego, a tego nie pamiętam.
      Z tą podwójną moralnością masz oczywiście rację, ale mnie bardzo złości, gdy tego pokroju ludzie zbijają kapitał (społeczny, polityczny) na swojej hipokryzji i nikt im tego nie wytknie.
      Co do książki, to Bratny skupił się na kwestii wiary i pod tym kątem stworzył naprawdę ciekawe sylwetki bohaterów, bardzo podobała mi się postać starego proboszcza, moim zdaniem to pozytywny wzór kapłana.
      Ale cała ta historia zainteresowała mnie bardziej od strony reakcji zbiorowości, że nie zapobiegli zbrodni i jak mogli tak długo milczeć. Zamordowano przecież ich sąsiadów, a oni na to pozwolili. Przyszło mi wtedy na myśl Jedwabne i że jeśli ktoś jeszcze nie wierzy, by nasi rodacy byli zdolni do czegoś takiego, to powinien pomyśleć o sprawie ze Zrębina.

      Usuń
    2. Z hipokryzją spotykamy się na każdym kroku. Nie byłoby jej, gdyby nasze postępowanie, zgodnie z tym co nauczał Chrystus, było "tak", "tak", "nie","nie". I gdyby takie postępowanie stawało się normą życia społecznego, normą której się wymaga. Niestety tak nie jest. Jest przyzwolenie na moralną dwoistość. Myślę, że Ci którzy na niej nie zbijają kapitału robią to często z chęci przypodobania się, lub po prostu zwykłego tchórzostwa wynikającego często ze strachu. A często motorem takiego działania jest chciwość i zawiść, którą się obserwuje w mentalności naszych rodaków.
      Jeżeli chodzi o dramatyczne sytuacje na styku Polacy - Żydzi, powinny one być rzeczowo wyjaśniane, z punktu widzenia już historycznego przy czym musi się mówić o podłożu wzajemnej niechęci tych dwu nacji do siebie, bo ona była, a nie w czambuł bić w nas antysemityzmem.

      A książką bardzo mnie zainteresowałaś. Zresztą sam Bratny mnie też zainteresował, gdyż na razie znam tylko jego "Kolumbów" .

      Usuń
    3. Czytam Twój wpis i nie wiem, czy to nie pomyłka. Czy rzeczywiście uważasz, że jeśli ktoś nie jest zakłamany, to ze strachu albo chęci przypodobania się? Może hipokryzja to norma, ale i tak wierzę, że są jeszcze w tym kraju ludzie, którzy postępują w zgodzie z własnymi poglądami.
      Myślę, że rzeczowe wyjaśnianie tych dramatycznych sytuacji (jak je nazwałaś) z naszej wspólnej historii też ma miejsce, ale jest słabo słyszalne, bo zagłuszane przez opinie skrajne, szczujące wzajemnie na siebie, grające na emocjach.
      Z Bratnego wcześniej tez czytałam tylko "Kolumbów", dawno temu, przed maturą - pisałam ją nawet z tego tematu :)

      Usuń
    4. Może niezbyt jasno się wyraziłam a chodziło mi o motywy zachowań podłych, które jak mam świadomość są po prostu różniste.

      Miałam upisany tekst szerszy, ale niestety google zrobiło error i poszło w niebyt.

      Usuń
    5. Coś działo się z bloggerem chyba, bo mnie strony nie chciały się załadować.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...