Joseph
Conrad
Wydawnictwo Znak, Kraków 2011
tłumaczenie: Magda Heydel
Bardzo rzadko wracam do
książek kiedyś już czytanych, ale w przypadku Jądra ciemności
musiałam, no, po prostu musiałam zrobić. Z dwóch powodów.
Pierwszy to wydanie
utworu w nowym, bardzo chwalonym przekładzie Magdy Heydel. nie był
to jednak powód wystarczający, żeby kupować przeczytaną już,
jakby nie było, książkę za spore w porównaniu do jej objętości
pieniądze, skoro w mojej bibliotece już to za mnie zrobili.
Mankamentem korzystania z bibliotek jest jednak konieczność
„upolowania” wybranego dzieła, co zapewne nie jest obce nikomu,
kto z bibliotek korzysta i chciałby czytywać to, co na bieżąco
jest wydawane.
Drugi powód, to ukazanie
się Stanu zdumienia Ann Patchett reklamowanego jako kobieca
wersja Jądra ciemności (tu już poszłam na całość i kupiłam, i
przeczytałam nawet, co w moim przypadku nie zawsze się zdarza w
odniesieniu do kupionych książek). Rozczarowana porównaniem
książki pani Patchett do opowiadania Conrada, które – nawet
pamiętane mgliście i nie najlepiej wspominane – kojarzyło mi się
z zupełnie innymi wrażeniami z lektury niż Stan zdumienia
(o czym napiszę kiedy indziej) dopadłam wreszcie długo wyczekiwany
egzemplarz biblioteczny.
Powtórka z lektury
spowodowała, że zmieniłam zdanie w sprawie ponownego czytania
niektórych książek. Przyszedł mi do głowy nawet pomysł na
wyzwanie czytelnicze, polegające na czytaniu książek, które już
kiedyś przeczytaliśmy i bardzo nam się podobały, albo wręcz
odwrotnie – nie zachwyciły nas, a u innych mają wysokie
notowania. Nie mam jednak czasu na zaangażowanie się w tego typu
przedsięwzięcia, jednak jeśli ktoś chciałby skorzystać z
koncepcji, to śmiało, ja zrzekam się wszelkich praw autorskich do
tego pomysłu :)
Przy
okazji zrewidowałam jeszcze jeden pogląd: na to, jaką wagę
i znaczenie ma przekład dla percepcji danego utworu. Nie pamiętam
już dzisiaj, czyje tłumaczenie dawniej czytałam, ale musiało być
to któreś ze starszych, bo język opowiadania wydał mi się
wówczas trudny i wymagający dużego skupienia na lekturze. Teraz
doświadczyłam, jak duży udział w odbiorze książki ma
tłumaczenie, może nie tyle słownictwo, ile współczesna składnia
zdań i dzięki Magdzie Heydel przekonałam się, że w aktualnej,
żywej polszczyźnie wcale nie gorzej można oddać mroczną, duszną
atmosferę conradowskiego dzieła. A swoją drogą, jeśli nie
wszyscy, to przynajmniej jakiś procent uczniów przestałby odbierać
szkolne lektury jak męczarnię, gdyby nie anachroniczny język
tłumaczeń.
Wydanie z 2011 roku
opatrzone zostało posłowiem tłumaczki o znamiennym podtytule „O
czytaniu Jądra ciemności”. Magda Heydel prowadzi nas przez
ewoluujące na przestrzeni minionego wieku interpretacje. Opowiadanie
opublikowane po raz pierwszy w 1899 roku w „Magu” nie od razu
zyskało popularność i uznanie. Nie wiadomo, jakie byłyby jego
losy, gdyby nie nawiązania T.S.Eliota. Przez następne sto lat utwór
był inspiracją dla wielu jeszcze artystów. Sposób odczytywania go
zmieniał się od prostego odbioru w kategoriach przygód Brytyjczyka
w kolonialnej dziczy Czarnego Lądu do dostrzeżenia psychologicznej
głębi i rozważań o naturze ludzkiej i istocie zła. Dziś nikt
już chyba nie postrzega Jądra
ciemności wyłącznie jako przygodową opowiastkę. Utwór
przeszedł do kanonu literatury i - jak to ładnie ujęła Magda Heydel - jest „boleśnie aktualny i ważny,
dotyka bowiem centralnej kwestii, z którą boryka się współczesny
człowiek – niejednoznacznej tożsamości, Innego w nas,
skonfliktowanych lojalności i skazania na obcość”1.
Współcześnie wraz z oskarżeniami wysuwanymi pod adresem autora o
rasizm i seksizm pojawiły się dyskusje wokół nowych interpretacji
opowiadania, a nawet całej twórczości Conrada, o czym Magda Heydel
również nie omieszkała wspomnieć w posłowiu, przytaczając
argumenty stron sporu, ale w ostatnim słowie pozostawiając prawo do
odczytywania i rozumienia Jądra ciemności każdemu
czytelnikowi na jego sposób. Jedyne, do czego zdecydowanie namawia,
to do tego, aby je czytać.
Słuszne słowa i
związana z nimi kolejna refleksja, jaka mi się nasuwa przy okazji
lektury nowego wydania Jądra ciemności: jak to się ma do
przymuszania młodych ludzi do interpretowania wielkich dzieł
literackich według jedynego słusznego klucza, obowiązującego w
naszym systemie oświatowym. Jaką przyjemność mogą mieć z
czytania klasyki, skoro z góry zmuszeni są zakładać, jak mają ją
rozumieć. Po co czytać, skoro nie wolno pojmować jej po swojemu?
Chyba rzeczywiście lepiej ograniczyć się do opracowań,
przynajmniej zaoszczędzi się czas i nie popełni dyskwalifikujących
na egzaminie błędów. A później larum, że czytelnictwo wśród
młodzieży zamiera.
Kiedyś na czyimś blogu
(dziś już nie pamiętam nawet, gdzie to było) trafiłam na
krytyczny komentarz sprowadzający się do tego, że zanim napisze
się coś o klasyce, najpierw należy poczytać na temat dzieła
i dowiedzieć się, jakie są oficjalne interpretacje. Osobom
myślącym tak, jak autor tego komentarza dedykuję słowa Doris
Lessing, które wzięłam na motto mojego bloga. I całym sercem
przyłączam się do tego, co na koniec napisała Magda Heydel w
odniesieniu do Jądra ciemności, ale co jest aktualne w
przypadku każdej książki: „Każdy i każda musi czytać dla
siebie i przynosić nowe świadectwa”.
1Posłowie,
s. 127.
Nie czytałem, ale z przyjemnością nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy przyjemność i czytanie "Jądra ciemności" idą w parze, bo to jednak mroczna opowieść, ale przeczytać naprawdę warto.
UsuńChętnie sięgnę po tę nową wersję
OdpowiedzUsuńSpotkałam różne opinie na temat przekładu Heydel, ale mnie się podobał. Rzecz gustu. Najlepiej rzeczywiście sięgnij i sama oceń :)
UsuńPomysł z ponownym czytaniem książek jest rewelacyjny. Szkoda, że nie masz czasu na prowadzenie takiego wyzwania. Na pewno bym się zgłosiła :)
OdpowiedzUsuńLubię powtórki. Bardzo często ku mojemu zdumieniu książka, która wcześniej zachwycała, przy ponownej lekturze traci swój wdzięk, natomiast zachwyca ta, która wcześniej wydawała mi się nudna lub niezrozumiała.
Tak się składa, że u mnie teraz też Conrad i "Szaleństwo Almayera". Wrażenia mam bardzo dobre. "Jądra ciemności" jeszcze nie czytałam :)
Jeśli pomysł Ci się podoba, a masz trochę wolnego czasu i chciałabyś takie wyzwanie zorganizować, to temat jest wolny, mówię poważnie.
UsuńNie jestem tylko, czy byłoby jakieś szersze zainteresowanie. Ja by się zgłosiła, ale muszę się przyznać, że nie jestem zbyt aktywną uczestniczką wyzwań. No, ale to już od organizatora zależałoby, jaką wyznaczy częstotliwość powtórek .
"Szaleństwa Almayera" nie czytałam, jest w planach, ale dość dalekich. Ciekawa jestem Twojej recenzji.
Oj, raczej nie podejmę się organizacji wyzwania... Nie wiem, czy poradziłabym sobie. I czasu też nie mam za dużo. Wolny czas wolę przeznaczyć na przeglądanie ulubionych blogów :)
UsuńWiększość blogerów czyta tylko nowości, najchętniej te otrzymane od wydawnictw. Myślę, że do wyzwania zgłosiłoby się może pięć osób.
Może ktoś kiedyś stworzy podobne wyzwanie, wtedy się zapiszemy :)
UsuńI tak masz dobrze, że znajdujesz czas na przejrzenie wpisów na blogach, mnie nawet na to zazwyczaj go brakuje, nawet na komentarze odpowiadam z opóźnieniem, dopiero wieczorem, po pracy.
Blogerzy współpracujący z wydawnictwami chyba poczuwają się do tego, żeby czytać i opisać otrzymane książki, stąd taki wysyp recenzji na temat nowości. I dlatego wolę trzymać się z daleka od zaciągania takich zobowiązań. No, ale mogę sobie na to pozwolić, bo mieszkam w dużym mieście, gdzie zawsze znajdzie się jakaś biblioteka, która ma poszukiwaną książkę. Ludzie z małych miasteczek są pod tym względem w gorszej sytuacji, więc nie dziwię się, że decydują się na współpracę z wydawcami.
Jeśli "Jądro ciemności" czytałaś dawno to najprawdopodobniej było to tłumaczenie Anieli Zagórskiej, jej wersja poprawiona przez Zdzisława Najdera chyba jest najlepsza literacko ale to rzecz gustu. Posłowie Magdaleny Heydel rzeczywiście potwierdza, że każdy czyta dla siebie chociaż chciałoby się powiedzieć, że gdzieś powinny być granice absurdu :-)
OdpowiedzUsuńMasz na myśli dopatrywanie się w „Jądrze ciemności” treści rasistowskich i seksistowskich.? Czytałam wcześniej już Twój post i dyskusję pod nim, dzisiaj sobie odświeżyłam. Nie jestem taką znawczynią i fanką Conrada, jak niektóre z osób zabierających tam głos, z Tobą włącznie, więc nie podejmę się analizowania, czy Conrad był, czy też nie był rasista i seksistą. Opierając się jedynie na tym, co zawarł w „Jądrze ciemności” uważam, że gdyby ktoś współcześnie używał w twórczości takich środków wyrazu, to zarzut rasizmu i seksizmu byłby uzasadniony. Jednak należy brać dużą poprawkę na czasy, w jakich żył (wspominała o tym w dyskusji u Ciebie Lirael). I dlatego dopatrywanie się w opowiadaniu treści rasistowskich uważam za niesprawiedliwe i nie uwzględniające realiów epoki, w której powstało. Conrada ocena relacji między czarnymi i białymi była jednak postępowa, jak na tamte czasy. Poza tym nie o to chyba chodzi w „Jądrze ciemności”, jak biali traktują czarnych, nie to jest w opowiadaniu istotne.
UsuńAle mimo iż nie zgadzam się z dopatrywaniem się w opowiadaniu rasizmu i seksizmu, to pozostanę zwolenniczką poglądu, że każdy ma prawo rozumieć dzieło literackie po swojemu. Można się ze sobą nie zgadzać, można dyskutować, przekonywać się, ale nie powinniśmy z góry skreślać kogoś za to, że odebrał przesłanie utworu inaczej niż my, a już zwłaszcza, że dopatrzył się w nim czegoś innego od oficjalnie uznanych znaczeń.
To nie chodzi o jedynie słuszną interpretację, niezależnie od tego jaka by ona nie była, i oczywiście każdy może interpretować każdy utwór tak jak go odbiera ale czym innym jest "wpieranie komuś dziecka w brzuch" vide casus "Murzynek Bambo" kiedy z wierszyka, który powstał w ramach akcji pomocy Afryce stworzono manifest kolonializmu, podobnie w "Jądrze ciemności" próbuje odwrócić się kolejność najpierw teza (rasizm i seksizm) a potem dosztukowanie na siłę argumentów. To niesławnej pamięci Adam Schaff pisał "Śmiejemy się dziś z takiego "marksizmu", który genezę Dziadów Mickiewicza chciał tłumaczyć wprost ruchem cen zboża na Litwie". Pewnie za jakiś czas wszyscy będą to mogli powiedzieć o postkolonialnym i feministycznym, cokolwiek to znaczy, odczytaniu opowiadania Conrada.
UsuńNie sądzę, żeby za jakiś czas na serio rozważano te aspekty analizując „Jądro ciemności”. Jeśli ktoś jeszcze będzie o tym wspominał, to raczej jako o ciekawostce, że i takie poglądy się pojawiały. Powiedziałabym, że już teraz tak na to patrzymy, przewaliła się już główna fala sporu, a kwestia jest poruszana z powodu jej kontrowersyjności, „zaczepka” bardziej niż poważny temat do dyskusji. Myślę, że jeśli nawet będzie się o tym wspominało w przyszłości, to co najwyżej jako przykład powszechnego panowania zjawiska w minionych czasach przy okazji dyskursu o rasizmie i seksizmie.
UsuńA odnośnie do wierszyka o Bambo, czy zmian tytułu kryminału Agathy Christie, to dla mnie jest to nadgorliwość spowodowana rozbieżnością między oficjalnie obowiązującą poprawnością polityczną i powszechnym, rzeczywistym podejściem do kwestii równości ludzi, istniejącym w mentalności społecznej. W moim rozumieniu takie zabiegi mają służyć kształtowaniu poglądów w pożądanym (przez stosujących je) kierunku.
Sądzę, że ktoś, kto nie ma problemu z akceptacją tej równości, nie ma także problemu z tymi utworami w postaci, w jakiej zostały napisane.
Gdy już dostatecznie okrzepnie i zakorzeni się w świadomości ogółu przekonanie, że Inny nie jest synonimem gorszego, to takie zabiegi odejdą w niebyt. Pytanie tylko, czy dojdziemy kiedyś do takiego poziomu, bo jak na razie, to mam wrażenie, że następuje odwrót z tego kierunku. I dlatego nie dziwi mnie nadwrażliwość Chinuy Achebe, który doszukał się nawet w „Jądrze ciemności” rasistowskich zapatrywań.