niedziela, 25 sierpnia 2013

Bezcenny

 Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo W.A,B., Warszawa 2013
ebook

O Bezcennym było głośno jeszcze nim się książka ukazała. Nic dziwnego, Miłoszewski w końcu. W dodatku zupełnie inny niż ten wcześniej znany, od prokuratora Szackiego. Już chyba wszyscy Polacy (i okolice) wiedzą, o czym to jest, ale jakby znalazł się jeszcze jakiś rodzynek, na przykład partyzant, co wczoraj dopiero wyszedł z lasu, to pokrótce:

Dr Zofia Lorentz, poufale doktor Lorentz (w żadnym wypadku pani Zosia) jest szefową jednoosobowej komórki w MSZ do spraw odzyskiwania skarbów dziedzictwa narodowego. A największym zaginionym polskim skarbem jest portret Młodzieńca pędzla Rafaela. Władze dostają namiar na miejsce, gdzie znajduje się obraz i postanawiają go odzyskać, ale nie mogą zrobić tego drogą oficjalną. Tajna misja wykradzenia płótna Rafaela jest tak tajna, że nawet buty doktor Lorentz nie mogą się o niej dowiedzieć, więc w antypodsłuchowym pokoju zadanie to premier powierza bosej pani jednoosobowej komórce. A że premier nie jest do końca takim głupkiem, by wierzyć, iż trzydziestolatka zza biurka okaże się raptem Arsenem Lupinem i sama wykradnie pilnie strzeżone dzieło.Daje kobitce dzielną załogę: marszanda Boznańskiego (prywatnie jej byłego narzeczonego), emerytowanego (wczoraj zaledwie) superagenta Gmitruka i międzynarodowej sławy złodziejkę dzieł sztuki Ronyę, oficjalnie znaną jako szwedzka arystokratka i polska więźniarka Lisa.

No i się zaczyna. Tak skompletowana drużyna A rusza do boju nie tylko z nieuczciwym kolekcjonerem dziel sztuki, ale i z płatnym zabójcami, i z służbami specjalnymi nie byle kraiku, lecz światowego mocarstwa, i w końcu – z dwulicowością we własnych szeregach. Jest i śmiesznie, i strasznie, i trochę przemądrzale miejscami (o tym dalej). Akcja przenosi się z kontynentu na kontynent, z kraju do kraju, co tam – z dzisiejszych czasów w przeszłość też się przenosi. Są ukryci zdrajcy i przyczajeni mordercy, pościgi i zamachy, drużyna A jeszcze nie wymknie się jednemu niebezpieczeństwu, już czyha na nią kolejne. Czytelnikowi adrenalina rośnie, jak drożdżówka na Boże Narodzenie, gdy nasza dzielna czwórka już nie tylko musi wypełnić zadanie, ale jeszcze przy tym ocalić życie, wolność i honor, a zagrożenie czai się zewsząd. I dlaczego to wszystko? No przecież nie dla jakiegoś tam malowidła, choćby najcenniejszego kulturowo, coś jeszcze musi kryć się za odnalezieniem Młodzieńca; na końcu czeka wyjaśnienie, które wstrząśnie światem.


Oj, nie żałował sobie pan Miłoszewski. Machnął książkę z rozmachem godnym Kodu Leonarda. W nieprawdopodobnym nie przeskoczył Dana Browna tylko dlatego, że w naszym kręgu kulturowym nie można zszokować bardziej, niż podważając dogmaty chrześcijaństwa, i Brown już wykorzystał ten pomysł. Za to gdy idzie o przygotowanie bazy do powieściowej fikcji, czyli informacje z historii sztuki, handlu dziełami, ich losów w czasie wojny itd, to – jeśli wierzyć autorowi, ale także tym recenzentom jego książki, którzy ciut się na tym znają – zostało to zrobione bardzo solidnie, co się zresztą czuje w czasie lektury. A to ważne, bo choć w powieściach tego typu dopuszczalne są różne niemożliwe, czy nie do końca logiczne wątki, to jednak musi być choćby cienka nitka łącząca je z rzeczywistością i w Bezcennym za taki łącznik robi rzetelna wiedza na temat losów polskich skarbów sztuki.

Dla polskiego czytelnika książka Miłoszewskiego ma jeszcze tę przewagę nad książkami obcych autorów, że sporo w niej bardziej lub mniej wyraźnych nawiązań do naszych rodzimych realiów, przywar i symboli. Część z nich będzie zupełnie nieczytelna dla odbiorcy zagranicznego. Aż szkoda, bo niektóre są świetne, jak choćby komentarze Lisy wyrażane więziennym slangiem, jedyną odmianą polskiego, jakiej się nauczyła, co w zestawieniu z jej arystokratycznym rodowodem daje naprawdę komiczny efekt. Są jednak i takie, które zupełnie nie przypadły mi do gustu, myślę tu o krytykanckich wstawkach odautorskich, w stylu żywcem jak z telefonów do Szkła Kontaktowego – jak chcę posłuchać uwag Miłoszewskiego o naszej siermiężnej rzeczywistości, to sobie włączam Śniadanie Mistrzów, a w sensacyjno-rozrywkowej książce tego nie potrzebuję. Ale to jedyne, co mi w Bezcennym nie podchodziło, i pewnie tylko mi, bo w innych opiniach, jeśli już o tym wspominano, to pozytywnie.

Powieści awanturniczo-sensacyjne nie należą do moich ulubionych, wolę raczej tego typu, jak Ziarno prawdy, skoro już mowa o Miłoszewskim, a tak w ogóle z polskich autorów kryminałów wolę Hagena i Ćwirleja. Bezcennego przeczytałam, bo tak o nim głośno, a poza tym, jak już została kupiona (mąż wybierał), to co się miała marnować. Jednak muszę obiektywnie przyznać, że jak na gatunek, do jakiego się zalicza, to wybitnie udała się Miłoszewskiemu ta książka.


6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję we wrześniu przeczytać, gdyż też go zdobyłam.
    Ciekawa jestem odczuć, gdyż Miłoszewskiego znam też z jego kryminałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest naprawdę satysfakcjonująca, o ile oczywiście nie oczekuje się więcej niż solidnej dawki dobrej rozrywki. Zresztą z takim zamierzeniem była chyba pisana.

      Usuń
  2. Mam ochotę przeczytać "Bezcennego", ale wolałabym, żeby to był kolejny kryminał z Szackim. Nie jestem fanką historii w stylu Browna, więc obawiam się, że nowa powieść Miłoszewskiego mnie rozczaruje, mimo że tyle osób ją chwali. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie namawiam, nie odradzam. Też wolę o Szackim :).

      Usuń
  3. Mi się bardzo podobała ta książka :)mam nadzieję, że napisze kolejną, podobna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to w akcie solidarności z Tobą trzymam kciuki, żeby napisał podobną, choć raczej nie będę jej czytała.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...