Zygmunt
Miłoszewski
Wydawnictwo W.A,B., Warszawa 2013
ebook
O Bezcennym było głośno jeszcze nim się książka ukazała. Nic dziwnego, Miłoszewski
w końcu. W dodatku zupełnie inny niż ten wcześniej znany, od
prokuratora Szackiego. Już chyba wszyscy Polacy (i okolice) wiedzą,
o czym to jest, ale jakby znalazł się jeszcze jakiś
rodzynek, na przykład partyzant, co wczoraj dopiero wyszedł z lasu,
to pokrótce:
Dr Zofia Lorentz,
poufale doktor Lorentz (w żadnym wypadku pani Zosia) jest szefową
jednoosobowej komórki w MSZ do spraw odzyskiwania skarbów
dziedzictwa narodowego. A największym zaginionym polskim skarbem
jest portret Młodzieńca pędzla Rafaela. Władze dostają namiar na
miejsce, gdzie znajduje się obraz i postanawiają go odzyskać, ale
nie mogą zrobić tego drogą oficjalną. Tajna misja wykradzenia
płótna Rafaela jest tak tajna, że nawet buty doktor Lorentz nie
mogą się o niej dowiedzieć, więc w antypodsłuchowym pokoju
zadanie to premier powierza bosej pani jednoosobowej komórce. A że
premier nie jest do końca takim głupkiem, by wierzyć, iż
trzydziestolatka zza biurka okaże się raptem Arsenem Lupinem i sama
wykradnie pilnie strzeżone dzieło.Daje kobitce dzielną załogę:
marszanda Boznańskiego (prywatnie jej byłego narzeczonego),
emerytowanego (wczoraj zaledwie) superagenta Gmitruka i
międzynarodowej sławy złodziejkę dzieł sztuki Ronyę,
oficjalnie znaną jako szwedzka arystokratka i polska więźniarka
Lisa.
No i się zaczyna. Tak
skompletowana drużyna A rusza do boju nie tylko z nieuczciwym
kolekcjonerem dziel sztuki, ale i z płatnym zabójcami, i z
służbami specjalnymi nie byle kraiku, lecz światowego mocarstwa, i
w końcu – z dwulicowością we własnych szeregach. Jest i
śmiesznie, i strasznie, i trochę przemądrzale miejscami (o tym
dalej). Akcja przenosi się z kontynentu na kontynent, z kraju do
kraju, co tam – z dzisiejszych czasów w przeszłość też się
przenosi. Są ukryci zdrajcy i przyczajeni mordercy, pościgi i
zamachy, drużyna A jeszcze nie wymknie się jednemu
niebezpieczeństwu, już czyha na nią kolejne. Czytelnikowi
adrenalina rośnie, jak drożdżówka na Boże Narodzenie, gdy nasza
dzielna czwórka już nie tylko musi wypełnić zadanie, ale jeszcze
przy tym ocalić życie, wolność i honor, a zagrożenie czai się
zewsząd. I dlaczego to wszystko? No przecież nie dla jakiegoś tam
malowidła, choćby najcenniejszego kulturowo, coś jeszcze musi kryć
się za odnalezieniem Młodzieńca; na końcu czeka wyjaśnienie,
które wstrząśnie światem.
Oj, nie żałował sobie
pan Miłoszewski. Machnął książkę z rozmachem godnym Kodu
Leonarda. W nieprawdopodobnym nie przeskoczył Dana Browna tylko
dlatego, że w naszym kręgu kulturowym nie można zszokować
bardziej, niż podważając dogmaty chrześcijaństwa, i Brown już
wykorzystał ten pomysł. Za to gdy idzie o przygotowanie bazy do
powieściowej fikcji, czyli informacje z historii sztuki, handlu
dziełami, ich losów w czasie wojny itd, to – jeśli wierzyć
autorowi, ale także tym recenzentom jego książki, którzy ciut się
na tym znają – zostało to zrobione bardzo solidnie, co się
zresztą czuje w czasie lektury. A to ważne, bo choć w powieściach
tego typu dopuszczalne są różne niemożliwe, czy nie do końca
logiczne wątki, to jednak musi być choćby cienka nitka łącząca
je z rzeczywistością i w Bezcennym za taki łącznik robi
rzetelna wiedza na temat losów polskich skarbów sztuki.
Dla polskiego czytelnika
książka Miłoszewskiego ma jeszcze tę przewagę nad książkami
obcych autorów, że sporo w niej bardziej lub mniej wyraźnych
nawiązań do naszych rodzimych realiów, przywar i symboli. Część
z nich będzie zupełnie nieczytelna dla odbiorcy zagranicznego. Aż
szkoda, bo niektóre są świetne, jak choćby komentarze Lisy
wyrażane więziennym slangiem, jedyną odmianą polskiego, jakiej
się nauczyła, co w zestawieniu z jej arystokratycznym rodowodem
daje naprawdę komiczny efekt. Są jednak i takie, które zupełnie
nie przypadły mi do gustu, myślę tu o krytykanckich wstawkach
odautorskich, w stylu żywcem jak z telefonów do Szkła Kontaktowego
– jak chcę posłuchać uwag Miłoszewskiego o naszej siermiężnej
rzeczywistości, to sobie włączam Śniadanie Mistrzów, a w
sensacyjno-rozrywkowej książce tego nie potrzebuję. Ale to jedyne,
co mi w Bezcennym nie podchodziło, i pewnie tylko mi, bo w
innych opiniach, jeśli już o tym wspominano, to pozytywnie.
Powieści
awanturniczo-sensacyjne nie należą do moich ulubionych, wolę
raczej tego typu, jak Ziarno prawdy, skoro już mowa o
Miłoszewskim, a tak w ogóle z polskich autorów kryminałów wolę
Hagena i Ćwirleja. Bezcennego przeczytałam, bo tak o nim
głośno, a poza tym, jak już została kupiona (mąż wybierał), to
co się miała marnować. Jednak muszę obiektywnie przyznać, że
jak na gatunek, do jakiego się zalicza, to wybitnie udała się
Miłoszewskiemu ta książka.
Mam nadzieję we wrześniu przeczytać, gdyż też go zdobyłam.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem odczuć, gdyż Miłoszewskiego znam też z jego kryminałów.
Książka jest naprawdę satysfakcjonująca, o ile oczywiście nie oczekuje się więcej niż solidnej dawki dobrej rozrywki. Zresztą z takim zamierzeniem była chyba pisana.
UsuńMam ochotę przeczytać "Bezcennego", ale wolałabym, żeby to był kolejny kryminał z Szackim. Nie jestem fanką historii w stylu Browna, więc obawiam się, że nowa powieść Miłoszewskiego mnie rozczaruje, mimo że tyle osób ją chwali. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie namawiam, nie odradzam. Też wolę o Szackim :).
UsuńMi się bardzo podobała ta książka :)mam nadzieję, że napisze kolejną, podobna :)
OdpowiedzUsuńSkoro tak, to w akcie solidarności z Tobą trzymam kciuki, żeby napisał podobną, choć raczej nie będę jej czytała.
Usuń