poniedziałek, 11 lutego 2013

Cuba libre; Notatki z Hawany

Yoani  Sánchez
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010
223 strony

Czego można dowiedzieć się o kraju i jego mieszkańcach podczas dwutygodniowej wycieczki? Bardzo, bardzo niewiele. Można zwiedzić najważniejsze zabytki, uzupełnić wiedzę o historii, zobaczyć trochę przyrody, miast, budynków, ulic. Ale tego, co myślą i czym żyją na co dzień mieszkający tam ludzie, nie dowiemy się nawet wtedy, gdy uda nam się z nimi porozmawiać. Aby naprawdę poznać codzienność kraju, trzeba by samemu tam zamieszkać, na długie lata i nie w hotelach, ale w warunkach takich, jakie mają ci ludzie. Czyli rzecz niewykonalna nie tylko dla zwykłych wycieczkowiczów, ale nawet dla większości podróżników, którzy jeżdżą poznawać świat. Wszystko, co uda im się zobaczyć, przeżyć, doświadczyć, to tylko namiastka, powierzchnia prawdziwego życia w odwiedzanym kraju. Jednak w przypadku Kuby można znaleźć się bliżej tego prawdziwego życia dzięki książce Cuba libre Yoani Sánchez i jej blogowi Generation Y. Cuba libre to wybór (niechronologiczny) wpisów na tym blogu. Książka obejmuje okres od założenia blogu w kwietniu 2007 roku do (bodajże) lutego 2009 roku, ale Yoani Sánchez prowadzi go nadal. Jest tłumaczony na kilkanaście języków, również na polski. Znajdziecie go tutaj (po polsku) i tutaj (wersja oryginalna).
Yoani Sánchez to absolwentka filologii hiszpańskiej na uniwersytecie w Hawanie. Na krótko wyjechała z Kuby, mieszkała w Szwajcarii, mogła tam zostać, ale wróciła na Wyspę. Decyzja o powrocie jest niezrozumiała dla nikogo, nawet dla niej samej. We wstępie do książki napisała:

„Nie wiem, co mnie popchnęło do spakowania walizek, „zrujnowania przyszłości” mojego syna i powrotu do miejsca, z którego prawie wszyscy chcą uciec. (…) Od jakiegoś czasu słyszałam głosik powtarzający: ”Uciekłaś, udało im się ciebie pozbyć”. Wielu z nas po jakimś czasie przyglądania się Wyspie z daleka zaczyna myśleć, że można wrócić i coś zmienić. To ułuda, która szybko mija, kiedy oficer straży granicznej patrzy na ciebie i pyta: „Po co przyjeżdżasz na Kubę?”. W tej chwili zdajesz sobie sprawę z tego, że wprawdzie dopiero co przyjechałaś, ale najlepiej byłoby natychmiast wyjechać.”1

Jednak nie wyjechała, zamieszkała w rodzinnym mieszkaniu w ministerialnej dzielnicy Hawany i zaczęła prowadzić blog, na którym opisuje codzienność życia Kubańczyków, ale i swoje refleksje, wrażenia, przemyślenia na temat tego, jak owa codzienność wygląda, na temat oczekiwań, nadziei i rozczarowań rodaków. Ktoś, kto nie ma pojęcia o kubańskich realiach, powie pewnie, że to nic wielkiego, ze takich blogów są na świecie setki tysięcy. Ludzie piszą w nich to, co im palce na klawiaturę przyniosą. Ale to jednak jest Kuba. Tam jest inaczej, tam internet nie jest powszechnie dostępny, a to, co robi Yoani, nie jest po myśli kubańskich władz. Od początku więc ryzykuje, naraża się rządzącym i wzbudza nieufność u zwykłych ludzi; jedni mają ją za agentkę Ameryki, inni – za prowokatorkę wystawioną przez reżim Castro. Była już aresztowana i pobita przez kubańskie służby, była obiektem krytyki samego Fidela, odwróciło się od niej wielu przyjaciół i znajomych. Za swoje dokonania Yoani Sánchez wyróżniona została wieloma nagrodami dziennikarskimi oraz w 2008 roku umieszczona została przez amerykański tygodnik „Time” na liście stu najbardziej wpływowych osób na świecie. Sama o sobie mówi, że nie jest jakąś bohaterką i pisanie Generation Y jest najodważniejszą rzeczą, jaką w życiu zrobiła, to ani represje władzy ani ostracyzm otoczenia nie odwiodły jej od kontynuowania bloga. Dlaczego robi to, co robi? Częściowo wyjaśnia to we wpisie z 1.02.2009 roku.


Kubańska rzeczywistość, jaka wyłania się ze stronic książki (dodam, że również to, co sama miałam możność zobaczyć na Kubie) w pewnym stopniu przypomina to, jak wyglądała Polska w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, tylko pomnożone po wielekroć. Nędzne pensje, pieniądze niemal bez wartości, reglamentowane towary, sprzedawane na książeczkę (w Polsce – kartki), ale często i tak niedostępne, trzeba na nie „polować”, jak „rzucą”. Dualizm pieniądza; wiele produktów niezbędnych do normalnego życia dostępne jest tylko za peso wymienialne (u nas były bony peweksowskie, niektórzy pewnie jeszcze pamiętają) w państwowych sklepach (takie nasze Peweksy, tylko tam jest ich o wiele więcej), albo na czarnym rynku. Zarabia się w peso kubańskim, a za wiele niezbędnych do życia produktów trzeba płacić w wymienialnym. Kto nie ma wspomagającej finansowo rodziny zagranicą, musi kombinować: brać łapówki, „pożyczać” to, co produkuje zakład pracy. To na Kubie nie jest nawet społecznie naganne, to po prostu normalka.

 
Ten opis codziennego bytowania Kubańczyków to jedno, ale oprócz niego wiele jest o paradoksach i bzdurach, obnażania zakłamania najwyższych władz i nadgorliwości tych, którzy ich decyzje realizują. W tych fragmentach autorka książki jawi się jako naiwna idealistka, wierząca, że wprowadzenie demokracji może zaradzić wszelkiemu złu i niesprawiedliwości. W tej części książka też nasuwa skojarzenia z naszą przeszłością. Też wtedy wierzyliśmy, że wystarczy zmienić ustrój, aby zapanowały w kraju powszechna wolność, szczęśliwość i dostatek (czytaj: luzik dla każdego, jednorodzinny dom z ogrodem, dobrze płatna praca, paszport z opcją wyjazdu gdzie się chce i wypasione konto w banku), a sprawdził się z tego tylko paszport i bonus – pyskowanie w internecie. Czytając te fragmenty książki myślałam, że inaczej by one wyglądały, gdyby autorka te kilka lat poza Kuba przemieszkała nie w Szwajcarii, ale w Polsce, albo jakimś innym kraju z dawnych demoludów 





transport publiczny

Dodaj napis
Ale zobaczymy, czy sprawdzi się wiara Yoani Sánchez w wolność i lepszą przyszłość dla wszystkich mieszkańców Kuby. Kraj jest niewątpliwie w okresie istotnych przemian polityczno-społeczno-gospodarczych. Reżim Castro w końcu odpuści, jeśli nie z powodów zmian ideologii, to z naturalnych przyczyn (nic nie wskazuje na to, że starcy rządzący krajem przygotowali sobie następców). Pytanie tylko, w jakim kierunku pójdą. Trzeba życzyć im, aby ruszyli optymalną dla siebie drogą. Może wybiorą model chiński, a może dołączą do krajów swojego regionu. Co by nie mówić, to dziś na Kubie nie ma rzeszy głodnych dzieci, a opieka medyczna (pomimo korupcji), dostęp do wykształcenia (w tym wyższego) i minimum egzystencjalnego są zagwarantowane dla wszystkich, inaczej niż w pozostałych krajach latynoamerykańskich. Demokratyzacja raju oznacza też konieczność rozwiązania kwestii własności kubańskich imigrantów, uciekinierów porewolucyjnych i tych z drugiej wielkiej fali w okresie periodo especial2. Ci, którzy zamieszkali w ich mieszkaniach i domach, obawiają się, że poprzedni mieszkańcy wrócą i upomną się o swój dobytek. Jednak o tych obawach dowiedziałam się już na wycieczce, a nie z książki Yoani Sánchez, gdzie o tym problemie się nie wspomina



prywatna pizzeria - te beczki to piece do wypieku pizzy
Cuba libre to książka na pewno warta przeczytania dla osób, które chciałyby zorientować się, jak wygląda kubańska rzeczywistość od środka, widziana oczami mieszkanki tego kraju, choć nie wolna od subiektywnych ocen osoby, której obecna pozycja społeczna i intelektualna oraz nadzieje na miejsce, jakie mogłaby zająć w przyszłości w pełni demokratycznym kraju, znacznie odbiegają od przeciętnej na Wyspie. 


Billboardy z hasłami rewolucyjnymi są wszędzie
 

1s. 21.


2Okres specjalny – okres kryzysu ekonomicznego, który zaczął się na Kubie po upadku Związku Radzieckiego i rozwiązaniu RWPG.

5 komentarzy:

  1. Nie miałam pojęcia o istnieniu takiej książki, dziękuję za uświadomienie, bo temat jest pasjonujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię zainteresował, to możesz też zajrzeć na Generation Y (link we wpisie wyżej). Wprawdzie polskie tłumaczenie kończy się na październiku 2012, ale i tak obejmuje okres dłuższy niż książka. No i ma tę przewagę, że jest dostępny od razu, nie trzeba szukać książki :)

      Usuń
  2. Świetne te zdjęcia z ulicy, którymi zilustrowałaś wypowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu autora:)
      Planuję wrzucić też zdjęcia starych samochodów, których jest mnóstwo (zarówno na Kubie, jak i na naszych zdjęciach), więc zapraszam do oglądania już wkrótce.

      Usuń
  3. Młodsi czytelnicy, tacy jak ja, którzy urodzili się pod koniec lat osiemdziesiątych, PRL znają z opowieści swoich rodziców i dziadków. Tymczasem po drugiej stronie Atlantyku opowieści naszych krewnych toczą się nadal, w nieco bardziej egzotycznej scenerii.

    Polecam całą recenzję:

    http://tymekwietymeknie.blogspot.com/2013/06/cuba-libre-notatki-z-hawany-yoani.html

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...