sobota, 28 lipca 2012

Z wizytą w indiańskiej wiosce


czyli sentymentalna podróż w świat lektur z dzieciństwa

Lato chyba wszystkim kojarzy się z wakacjami, nawet jeśli pesel i zawód nie pozwalają cieszyć się nimi w pełni. Latem nawet stateczni ludzie zachowują się mniej poważnie niż na co dzień i wyruszają na wyprawy do miejsc stworzonych z myślą o dzieciarni, a przy okazji - w świat lektur z dzieciństwa.
To tak tytułem wyjaśnienia, dlaczego w jeden z weekendów wybraliśmy się z mężem do Tatanki - indiańskiej wioski, która wyrosła niedaleko Zgierza. Nie, żebyśmy czymś tam specjalnie się powodowali, po prostu z nudy i w oczekiwaniu na urlop. Myślałam nawet, że cała ta wioska to będzie niewypał, ot, takie badziewie dla małolatów. Ale wycieczka okazała się całkiem udana. W głównej mierze dzięki przesympatycznej przewodniczce, która nas oprowadzała. Słuchając jej czułam, że dziewczyna pasjonuje się tym, o czym opowiadała, czyli północnoamerykańskimi Indianami. 


Wioska Tatanka położona jest w Solcy Małej gm, Ozorków.
                               Więcej znajdziecie tutaj: http://www.indianie.pl/
 
 

A mnie sentyment jakiś taki ogarnął, że znalazłam się na powrót w świecie moich ulubionych bohaterów z dzieciństwa. W czasach, gdy moje koleżanki fascynowały się Anią z Zielonego Wzgórza, Pollyanną i kim tam jeszcze, o kim nie mam nawet pojęcia, ja zaczytywałam się w powieściach z prerii. Podczas gdy one wieszały nad łóżkami plakaty piosenkarzy, ja wzdychałam do Unkasa, ostatniego Mohikanina. A tak à propos tytułu drugiego tomu Pięcioksięgu przygód Sokolego Oka, to dopiero w tej indiańskiej wiosce dowiedziałam się, że Unkas wcale nie był ostatni i Mohikanie istnieją i żyją w USA do dziś.
Ale, bardziej niż dziewczęce zauroczenie jakimś powieściowym bohaterem, pamiętam świat opisywany w tych książkach, tchnący innością, wolną przestrzenią i rządzony prostymi sprawiedliwymi zasadami (co oczywiste, jeśli uwzględnić, że to w końcu były książki dla młodzieży). Taki właśnie był świat powieści Karola Maya o Old Shatterhandzie i jego przyjacielu, szlachetnym wodzu Apaczów – Winnetou, prawdziwej ikonie powieści o Indianach. Czy jest ktoś, kto nie czytał, nie oglądał, albo przynajmniej nie słyszał o Winnetou? Wiem, wiem, Karol May nie był nigdy w Ameryce, a swoje książki pisał siedząc w więzieniu. Ale czy to ważne w obliczu tego, jak porywające są przygody jego bohaterów i jak działające na wyobraźnię są jego opowieści? Natomiast prawdziwszy obraz życia na Dzikim Zachodzie znaleźć można zapewne w powieściach Wiesława Wernica i Stanisława Supłatowicza (Sat Okh). Cykl Wernica o przygodach doktora Jana to, jak pamiętam, jeden z moich ulubionych w okresie, gdy byłam już młodszą nastolatką. U Wernica dodatkowo jeszcze można było liczyć na wątek kryminalny, oczywiście złoczyńcy i ich uczynki były na miarę wieku czytelników, do których adresowane były te lektury. 



 
Nie mam pojęcia, czy obecnie dzieciaki czytują jeszcze książki o Indianach, czy tylko o Harrym Potterze albo komiksy. Ale patrząc na wiek naszej przewodniczki z indiańskiej wioski, sądzę, że jeszcze kilka lat temu czytywały i fascynowały się nie mniej, niż ja. I choć te zainteresowania dawno mi minęły, to jednak wizyta w indiańskiej wiosce uświadomiła mi, że sentyment do północnoamerykańskich Indian pozostał. Może nawet sobie odświeżę coś o Dzikim Zachodzie, tak w ramach wakacyjnego wyluzowania. Choćby Tomka na wojennej ścieżce.




10 komentarzy:

  1. Wow, nie miałam pojęcia, że coś takiego można w Polsce zobaczyć :) Dobrze wiedzieć na przyszłość.
    A Tomka też bym sobie chętnie odświeżyła (ale Anią z Zielonego Wzgórza też się zaczytywałam) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co wiem, takie wioski są także w innych miejscach w Polsce. Nie wiem, skąd jesteś, ale jeśli z daleka (od Łodzi), to może znajdziesz coś bliżej. Przypuszczam, że ta przyszłość, o której wspominasz, będzie wtedy, gdy Krzyś dorośnie do interesowania się Indianami :)?
      A ja się Anią nie zaczytywałam nigdy. Owszem, zapoznałam się, ale chyba tylko z pierwszym tomem, żeby nie czuć się wyalienowana :). Ale nie wspominam dobrze tej lektury. Panią Montgomery lubię natomiast za Błękitny zamek.

      Usuń
    2. Moje indiańskie wigwamy to trylogia K. i A. Szklarskich "Złoto Gór Czarnych" - a zwłaszcza jej pierwsza częsć "Orle pióra" :-)

      Usuń
    3. Też czytałam,ale zupełnie o tej trylogii zapomniałam. Dopiero gdy zajrzałam do Biblionetki i znalazłam imię Tehawanka, zaczęło mi się kojarzyć, jak przez mgłę. Dzięki za przypomnienie :)

      Usuń
    4. Nie wiedziałem, że dziewczyny też czytały takie książki :-)

      Usuń
    5. Pewnie dlatego, że zainteresowanie takimi książkami przypada na ten sam okres w życiu człowieka, co kompletny brak zainteresowania płcią przeciwną :D

      Usuń
  2. Uwielbiam takie indiańskie klimaty, choć ze wstydem przyznaję, że książki Maya akurat jakimś dziwnym trafem pominęła. Już od dawna planuję nadrobienie zaległości, ale jak to z planami czytelniczymi bywa - jest ich o wiele więcej niż czasu na ich realizację.
    Za to czytałam "Ostatniego Mohikanina", a niedawno widziałam film na podstawie tej powieści.
    Wernica znam tylko jedną książkę "Znikające stado". Czytałam ją baaaardzo dawno, ale pamiętam, że bardzo mi się podobała. Tomka Wilmowskiego uwielbiałam w dzieciństwie. :)

    a pomysł na stworzenie indiańskiej wioski szalenie mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja pominęłam nie takich klasyków, jak May i za niektóre braki też się wstydzę, ale Maya by to chyba nie obejmowało :) Czytając jego powieści jako dorosła, możesz się rozczarować. Dziś mogłam kupić za bezcen trzy Wernice, ale zrezygnowałam bojąc się właśnie rozczarowania, niech lepiej pozostaną dobre wspomnienia, nawet jeśli mgliste.
      Odnośnie Tomka Wilmowskiego, to kilka lat temu czytałam całkiem wtedy nowy kryminał "Sekret Kroke", są tam w dość swobodnej formie nawiązania do różnych popularnych książek, piosenek itp. W pewnym momencie pojawia się Tomasz Wilmowski, oczywiście już jako dorosły (rzecz dzieje się w 1938) i jako, wyobraź sobie, oficer polskiego kontrwywiadu! Nawet mi się podobał ten pomysł :)

      Usuń
    2. Nasz Tomaszek jako oficer kontrwywiadu? Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić. ;) Właśnie sprawdziłam moją bibliotekę i okazuje się, że mają "Sekret Kroke". Czyli może któregoś dnia uda mi się tę książkę wypożyczyć.

      Maya kupowałam mojemu bratu na imienino-urodziny, więc jakby co, to mam od kogo pożyczyć. :P

      Usuń
    3. Tomek (a właściwie Tomasz) jest tam postacią drugoplanową, ale książka jest ok, w dodatku można pobawić się w tropienie śladów innych nawiązań literackich i nie tylko. A skoro nie będziesz "Sekretu Kroke" kupować, tylko możesz wypożyczyć, to już z czystym sumieniem mogę ją polecić. Podobnie z Mayem. W razie czego bez strat zrezygnujesz po paru kartkach :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...