Mario Vargas Llosa
Wydawnictwo Znak, Kraków 2011
436 stron
Tematem
pierwszej po Noblu książki Maria Vargasa Llosy są dzieje Rogera
Casementa, bardzo kontrowersyjnej niegdyś, a i obecnie
niejednoznacznie ocenianej postaci w historii Irlandii.
Patriotyczny
wizjoner , czy zdrajca ojczyzny? Bohater narodowy, czy
nacjonalistyczny fanatyk? Bezkompromisowy obrońca praw człowieka,
czy hipokryta wykorzystujący swoją pozycję i przewagę
ekonomiczną nad zależnymi od niego ludźmi do zaspokojenia własnych popędów? Autor nie daje
jednoznacznych odpowiedzi, i choć wzbogaca historyczne fakty swoją
interpretacją zdarzeń, choć wyposaża swojego bohatera w myśli i
uczucia, których nie może udokumentować w sposób przyjęty dla
typowej biografii, to jednak pozostawia czytelnikowi szeroki margines
dla własnych poglądów i ocen. Marzenie Celta na pewno nie
jest klasyczną biografią, niemniej jednak dostarcza czytelnikowi
wystarczająco dużo wiarygodnych danych po temu, aby poznać Rogera
Casementa i wyrobić sobie własny osąd na jego temat, a przy okazji
poznać coś, o czym dotąd większość z nas niewiele wiedziała,
jak choćby dramat afrykańskich ludów pod kolonialnymi rządami
belgijskiego Leopolda II, czy indiańskich plemion na peruwiańskich
terenach amazońskiej dżungli, ale też historię bliższej nam
geograficznie Irlandii i walkę Irlandczyków o niepodległość.
*
Mario
Vargas Llosa rozpoczyna swą opowieść od 1916 roku, gdy jego
tytułowy bohater przebywa już w celi śmierci za zdradę Wielkiej
Brytanii, by za chwilę powrócić do początków, do urodzin Rogera
Casementa w Dublinie, w protestanckiej i probrytyjskiej rodzinie
irlandzkiej. Autor stopniowo wprowadza czytelnika w zawiłe koleje
losu Casementa, prowadzące od ofiarnej pracy dla brytyjskiego
imperium do silnego osobistego zaangażowania się w walkę o
odzyskanie przez Irlandię niepodległości spod brytyjskiej
dominacji. Opowieść o tym przeplatana jest scenami z ostatnich dni
Casementa w celi więziennej, wypełnionych oczekiwaniem i nadzieją
na ułaskawienie, ale i wątpliwościami: nie co do słuszności
celu, lecz obranych środków mających prowadzić do wyzwolenia
ojczyzny spod obcego jarzma.
Zanim Roger
Casement trafił do celi śmierci, przebył długą drogę,
zaczynając jako oddany pracownik, najpierw kampanii handlowych, a
następnie brytyjskiej służby dyplomatycznej. Jego udziałem był
ogromny, niekwestionowany wkład w ujawnienie prawdziwego,
bestialskiego oblicza kolonializmu w belgijskim Kongu, a później
równie, jak nie bardziej jeszcze, okrutnych praktyk stosowanych
wobec Indian w Putumayo na pograniczu Peru i Kolumbii przez notowaną
na angielskiej giełdzie spółkę Peruvian Amazon Company.
Urodzony w
rodzinie irlandzkiej Roger Casement początkowo nie miał żadnych
zadatków na bojownika o niepodległość Irlandii, za to już w
dzieciństwie fascynowały go opowieści o podróżach. Realizując
swoje najwcześniejsze pasje, jako dwudziestolatek wyjechał do
Afryki, wtedy pełen jeszcze ideałów i wiary w cywilizacyjną misję
białego człowieka. Podczas kilkuletniego pobytu na Czarnym Lądzie
przekonał się, że owa „misja” to całkowita fikcja, za którą
kryje się okrutna rzeczywistość; nieludzkie traktowanie tubylczych
plemion, przemoc, tortury, okaleczenia i gwałty, to były codzienne
praktyki na plantacjach kauczukowych w prywatnym imperium króla
Leopolda II na terenach belgijskiego Konga. Porzucił więc pracę
dla spółek zajmujących się pozyskiwaniem kauczuku, jednak z
Afryką i Kongiem się nie rozstał: wyruszył bowiem wzdłuż rzeki
Kongo, aby jako brytyjski konsul zwizytować plantacje kauczuku i
sporządzić sprawozdanie dla Foreign Office.
Efektem
kilkumiesięcznej podróży wzdłuż rzeki Kongo był raport o
sytuacji tubylców w Kongo, który wstrząsnął władzami i opinią
publiczną Wielkiej Brytanii, a jemu samemu przyniósł sławę i
powszechne poważanie, ale także nasilenie się różnych
dolegliwości (tropikalnych i nie tylko), nabytych już wcześniej w
afrykańskiej dżungli. Dla podratowania zdrowia powrócił więc do
ojczystej Irlandii i wtedy po raz pierwszy los zetknął go z
irlandzkimi patriotami marzącymi o wyzwoleniu spod brytyjskiej
dominacji. Wtedy właśnie ich marzenia stały się także jego
udziałem, owym Marzeniem Celta, jak tytułowy poemat, który
stworzył.
I choć już
wówczas powziął wątpliwości co do słuszności swojej służby
dla Korony Brytyjskiej, to jednak podjął się kolejnego zadania
jako brytyjski dyplomata: wyruszył do Iquitos w Peru i dalej do
Putumayo w amazońskiej dżungli, stając na czele komisji badającej
doniesienia miejscowego dziennikarza o bezprawiu, jakiego dopuszczają
się wobec tubylczej ludności władze i pracownicy Peruvian Amazon
Company. Misja zakończyła się sukcesem pomimo niebezpieczeństw
nie tylko ze względu na klimat, zabójczy przy stanie zdrowia
Casementa, ale przede wszystkim grożących ze strony gotowych na
wszystko nadzorców pracujących dla spółki. Raport ujawnił ogrom
potworności i okrucieństw, jakich dopuszczali się wobec Indian
pracownicy spółki, przy milczącej zgodzie władz i mieszkańców
Iquitos. Było to jednakże ostatnie zadanie, jakie Casement
wykonywał dla brytyjskiej dyplomacji. Obserwując losy Indian coraz
częściej i silniej odczuwał niedolę swoich rodaków pod
brytyjskim panowaniem. Po powrocie z Peru odszedł na emeryturę, by
całkiem poświęcić się sprawie teraz dla niego najważniejszej:
walce o niepodległość swojej celtyckiej ojczyzny. W krótkim
czasie stał się jedną z głównych postaci ruchu na rzecz
wyzwolenia Irlandii.
Irlandzcy
patrioci, zgodni co do celu, byli jednak podzieleni co do metod,
jakimi należy do tego celu dążyć. Jedni uważali, że drogą
pokojowych rozmów można uzyskać dla Irlandii osobny parlament oraz
samodzielność administracyjną i gospodarczą. Inni wierzyli, że
jedynie wybuch zbrojnego powstania przywróci ich ojczyźnie
niezależność. Casement, skłaniając się ku tym drugim, był
jednak przekonany, że bez pomocy z zewnątrz powstanie skazane
będzie na klęskę. Wykorzystując sytuację polityczną w Europie,
po wybuchu I wojny światowej osobiście silnie zaangażował się w
organizowanie zbrojnej pomocy dla powstania ze strony Niemiec. Jego
próby sformowania irlandzkich brygad spośród wziętych do
niemieckiej niewoli irlandzkich żołnierzy spotkały się jednak z
pogardą rodaków, nie chcących walczyć u boku wczorajszego wroga,
a próba dostarczenia niemieckiej broni dla uczestników Powstania
Wielkanocnego skończyła się totalnym fiaskiem. Zdradzony przez
tych, którym bezgraniczne ufał, uznany za zdrajcę przez tych,
których wspierał, został pojmany przez Brytyjczyków i sądzony
jako zdrajca ojczyzny. Droga, którą obrał, zamiast do zwycięstwa
i niepodległej Irlandii, zaprowadziła go na szubienicę.
Jednak
Brytyjczykom nie dość było napiętnowania go jako zdrajcy. Do
prasy dotarły przecieki o homoseksualizmie Rogera Casementa,
ujawnionym na podstawie jego własnych, prowadzonych latami
dzienników, przejętych przez brytyjskie służby. Jest początek
dwudziestego wieku, odmienne preferencje seksualne, to powód
skandalu i niechęci większy jeszcze niż zdrada. Taka sensacja
obyczajowa powoduje, że od Rogera Casementa odwracają się nawet
ci, którzy nie podzielają wprawdzie jego metod walki, ale gotowi
byliby je zrozumieć, pozostają tylko nieliczni, najwierniejsi. I
choć do dziś nie ujawniono owych sławetnych dzienników, i nie
wiadomo, czy istniały (a jeśli tak, to co zawierały), to jednak
doniesienia o jego homoseksualizmie niewątpliwie miały wpływ na
decyzję w sprawie odmowy ułaskawienia, a później, już w
niepodległej, katolickiej Irlandii, na skazanie go na zapomnienie,
zamiast wyniesienia na piedestał jako bohatera i bojownika o
niepodległość.
*
Notkę tę
napisałam po dwóch miesiącach od przeczytania książki. I całe
szczęście, bo gdybym pisała ją zaraz po skończeniu lektury,
byłaby całkiem inna. Sięgając po Marzenie Celta
spodziewałam się czegoś zgoła innego. Dotychczas czytałam dwie
powieści szanownego Noblisty: Miasto i psy oraz Ciotkę
Julię i skrybę. Nie wiem więc, czy styl Maria Vargasa Llosy
zmienił się już dawno, czy dopiero w pierwszej powieści napisanej
po nagrodzie, ale ten z wcześniejszych książek podobał mi się
bardziej. I nadal go wolę, jednak sama treść Marzenia Celta
zyskiwała wraz z upływem kolejnych dni od skończenia lektury. Może
dlatego, że rozciągając w czasie napisanie recenzji więcej
myślałam o książce, a może po prostu (i to wyjaśnienie wolę)
pewne książki dojrzewają w nas w miarę upływu czasu dzielącego
od przeczytania.
Pod
pretekstem przedstawienia biografii Rogera Casementa autor zahacza o
wiele kwestii, mniej lub bardziej dziś kontrowersyjnych, daje
asumpt do rozmaitych rozważań. Współcześnie nikt, kto godzien
jest miana człowieka, nie ma już wątpliwości, że ówczesne
traktowanie podbitych plemion Afryki czy Ameryki Południowej
zasługuje na potępienie, a zatem w tej dziedzinie książka co
najwyżej dostarcza wiedzy na temat tego, jak wyglądała
„cywilizacyjna misja” białych na skolonizowanych terenach.
Homoseksualna
orientacja bohatera Marzenia Celta także nie wywoła już
emocji u większości. Dziś już nie kładzie się cieniem na
humanitaryzmie Casementa, a Irlandczycy mogą być dumni, że w epoce
kolonializmu ich naród wydał z siebie człowieka tak szlachetnego,
wrażliwego na cierpienia podbitych, zdominowanych ludów, prekursora
w walce o prawa człowieka. W tym miejscu muszę jednak wspomnieć o
tym, jak Mario Vargas Llosa potraktował doniesienia z (jakoby)
dzienników Rogera Casementa, Autor postawił bowiem na to, że
większość zapisków jego bohatera nie odnosi się do rzeczywistych
zdarzeń, ale że to tylko produkty wyobraźni Casementa. Moim
zdaniem Mario Vargas Llosa bardzo sprytnie, a zarazem przyzwoicie
uporał się z koniecznością odniesienia się do tej części
wiedzy o osobie swojego bohatera, który nie jest przecież postacią
fikcyjną. Pamiętajmy, że do dziś nie wiadomo, czy osobiste
zapiski Casementa nie zostały spreparowane w celu zdyskredytowania
go. I choć obecnie homoseksualizm nie miałby znaczenia dla oceny
jego postępowania, to jednak gdyby zapiski dotyczące jego
seksualnych relacji z całkowicie zależnymi od niego chłopcami
okazały się prawdziwe, kładłyby się cieniem na jego
nieskazitelnej postawie człowieka brzydzącego się wykorzystywaniem
słabszych i sytuacji zależności, w jakiej się znaleźli. Z tego
względu zastosowany w powieści wybieg nie kwestionowania istnienia
dzienników, ale też sprowadzenia ich do zapisów wizji i
erotycznych fantazji bohatera wydaje mi się nadzwyczaj trafny i
godny.
Najciekawszym
natomiast aspektem powieści jest różnorodność ludzkich postaw w
podejściu do kwestii niezależności własnej ojczyzny. Temat
dominujący w ostatniej, irlandzkiej części, ale sygnalizowany już
od początku, to według mnie główny i najważniejszy powód
napisania tej książki. Wciąż aktualny i wzbudzający gorące
emocje. Historia przygotowywania irlandzkiego Powstania Wielkanocnego
i ostatnie lata życia Casementa posłużyły Mariowi Vargasowi
Llosie do pokazania różnych poglądów na kwestie patriotyzmu,
różnych postaw i wyborów Irlandczyków, ale to, co opisał, ma
charakter uniwersalny. Odpowiedzi na pytania o dopuszczalne metody
walki narodowowyzwoleńczej nadal dzielą nie tylko narody żyjące
pod okupacją, ale i te, które dawno już odzyskały suwerenność,
a teraz starają się uporać z własną historią. Wystarczy choćby
wspomnieć dyskusję, jaka niedawno przetoczyła się w Polsce przy
okazji rocznicy Powstania Warszawskiego. Jak daleko mogą posunąć
się przywódcy, czy powinni poprzestać na pokojowych sposobach
odzyskania niepodległości, czy nawet za cenę wykrwawienia się
powstańców porwać ludzi do zbrojnej walki, a może powinni
sprzymierzyć się z każdym, nawet z wrogiem, jeśli będzie to po
drodze do osiągnięcia własnego celu. Irlandczycy do dziś
jeszcze nie uporali się z moralną oceną swoich bohaterów, co
pokazuje przykład Rogera Casementa, ale nie są jedynym narodem,
który ma z tym problem.
Z uwagi właśnie na tę aktualność, na
podobieństwo do naszych własnych ojczystych dylematów ostatnia,
trzecia część powieści wydała mi się najciekawsza, choć
najtrudniejsza w czytaniu. Co nie znaczy, że dwie pierwsze części
są słabe, bo absolutnie tak nie jest, Marzenie Celta to
naprawdę literatura na wysokim poziomie, godna pióra Noblisty.
Mam wrażenie, że Llosa mógł korzystac "Ducha króla Leopolda" A. Hochschilda. Hochschild poświęca tam dużo uwagi Casementowi przedstawiając jego postac, moim zdaniem, obiektywnie i też nie kryjąc, mogących zbulwersowac, faktów które stawiają go w niekorzystnym świetle. Ale to w końcu inny rodzaj literatury z pretensjami właśnie do obiektywizmu.
OdpowiedzUsuń"Duch króla Leopolda" stoi grzecznie i cierpliwie na mojej półce i czeka na swoją kolej :). Tak to już jest, że pierwszeństwo mają książki z biblioteki, nawet te nieplanowane, tylko wypożyczone przypadkiem.
UsuńWcześniej też już spotkałam się z opinią, że jest to lepsza książka od "Marzenia Celta". Tyle tylko, że w "Marzeniu Celta" inne rzeczy wydały mi się istotniejsze, niż sprawa belgijskiego Konga, a zresztą, jak słusznie zauważyłeś, to całkiem inny rodzaj literatury.