piątek, 11 maja 2012

Grobowa cisza

Arnaldur Indriðason
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010
324 strony


Kolejny tom z islandzkiego cyklu o Erlendurze Sveinssonie oznacza oczywiście dalszy ciąg opowieści o jego kłopotach rodzinnych, tutaj ocierających się wręcz o tragedię. Poza tym Indriðason bierze „na tapetę” następny społeczny problem, W bagnie były to przemoc seksualna i pornobiznes, w Grobowej ciszy przyszła kolej na przemoc domową. A co do samej zbrodni, czyli nieodłącznego elementu gatunku, do jakiego zaliczono Grobową ciszę, jest trochę tak, jak zwykle w kryminale, czyli znajduje się nieboszczyk, a trochę inaczej, iż zazwyczaj, bo właściwie nie wiadomo, czy znaleziony trup to ofiara morderstwa. 

Zaczyna się od tego, że na dziecięcym urodzinowym przyjęciu student medycyny, który przyszedł odebrać brata, zauważa, jak siostrzyczka jubilata bawi się dziwną zabawką. Przedmiot ten przy bliższych oględzinach okazuje się kawałkiem ludzkiego żebra. To prowadzi do odkrycia na pobliskim placu budowy anonimowego grobu sprzed pięćdziesięciu, może nawet siedemdziesięciu lat. Trudno to ustalić, bo aby nie utracić ewentualnych dowodów, wydobycie ciała policja zleca ekipie archeologów, a ci nie spieszą się, nie ma przecież po co, skoro ten, kogo mają odkopać, nie żyje już od dziesięcioleci. 
Na razie nic więc nie wiadomo o ofierze, nawet tego, czy była kobietą, czy mężczyzną, nie mówiąc już o tym, że nieznana jest przyczyna jej śmierci. Niemniej jednak Erlendur i dwójka jego współpracowników, znanych już czytelnikom cyklu z powieści W bagnie, prowadzą śledztwo. Nie mając wielu punktów zahaczenia, przede wszystkim starają się ustalić, kto z okolicy w tamtych czasach zaginął. 
 
Podobnie jak w poprzedniej książce, tak i tu zbrodnia (jeśli w ogóle była to zbrodnia, ale tego nie mogę oczywiście zdradzić) nie jest najważniejsza. Jest tylko przyczynkiem do pokazania patologii, od których nie jest wolne ani islandzkie, ani żadne inne społeczeństwo. Równolegle do współczesnych wydarzeń Indriðason opowiada historię sprzed lat o rodzinie, w której panuje przemoc domowa. Miły dla ludzi z zewnątrz mąż-ojciec-ojczym w domu zamienia się w bestię, znęcającą się fizycznie i psychicznie nad bliskimi.
Ten wątek jest w Grobowej ciszy wstrząsający, ale i bardzo dobrze poprowadzony. Autor pokazał, jak rodzi się i hoduje zależność między oprawcą i jego ofiarami, jak życie w ciągłym strachu przed tym, co w każdej chwili i bez wyraźnego powodu może nastąpić, paraliżuje ofiary i odziera je z poczucia własnej godności. Wstyd i niewiara w to, że ktoś zechce pomóc, skutecznie powstrzymuje je przed ujawnieniem dramatu rozgrywającego się w domowym zaciszu. Bezkarności sprawcy sprzyja też nastawienie otoczenia wyznającego zasadę, że nie należy ingerować w „sprawy rodzinne”. Pastor, policja, sąsiedzi – nikt nie przyszedł bitej kobiecie z pomocą. 
Problem przemocy domowej nie zna granic terytorialnych ani czasowych. Współcześnie słyszy się i u nas o takich dramatach i takich reakcjach na nie. Ale co innego słyszeć o tym, a co innego zobaczyć. Trzeba przyznać Indriðasonowi, że potrafił opisać to tak, iz czytelnik musi poczuć się, jakby był świadkiem owych zdarzeń, potrafił wczuć się w psychikę ofiar i wyjaśnić przyczyny ich, zdawać by się mogło – irracjonalnych, zachowań. A wprowadzając epizod z narkomanką, do której trafia Erlandur szukający po melinach swojej uzależnionej od narkotyków córki, autor pokazał, że problem ten nadal jest w Islandii aktualny.

Właśnie przemoc domowa, a nie zbrodnia i szukanie zabójcy, jest głównym motywem kryminalnym tej powieści. Nie jest to książka skonstruowana według klasycznych zasad gatunku. Miłośnicy prowadzenia podczas lektury własnego śledztwa i lubiący mor typować kandydatów na mordercę mogą poczuć się nieusatysfakcjonowani. Ale jeśli czytało się poprzednią powieść z cyklu o Erlandurze, można było spodziewać, że i ta będzie miała podobny charakter. W bagnie też na pierwszym planie były patologiczne relacje społeczne, a zbrodnia trochę jakby w ich cieniu, jakby była tylko ich pochodną, nieuniknionym następstwem. 
 
Po tych dwóch powieściach mogę już stwierdzić, że Arnaldur Indriðason stworzył dobry i ciekawy cykl, wpisujący się w nowy i popularny ostatnio nurt w literaturze sensacyjnej, bardziej obyczajowy niż kryminalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...