czwartek, 10 maja 2012

Listonosz

Charles Bukowski
Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o., Warszawa 2011
214 stron

Trafiłam ostatnio na artykuł o Bukowskim: że choć tworzył pół wieku temu i dawno już nie żyje, to jego utwory i styl życia nadal inspirują współczesnych artystów, bo taki wyrazisty, dosadny, niepokorny, nie dający się zaklasyfikować. Podobno większość tego, co opisał, wydarzyło mu się naprawdę. Nic więc chyba dziwnego, że po takich hasłach bardzo byłam ciekawa jego prozy (bo z poezją ogólnie jakoś nigdy nie było mi po drodze). Zaczęłam od jego pierwszej powieści – Listonosza, i to chyba nie było zbyt fortunne. Później już, gdy sprawdziłam tu i ówdzie wpisy czytelników, doszłam do wniosku, że inne bardziej by mi się spodobały. 
 

Czyniąc narratorem Listonosza Hanka Chinaskiego, pijaka i kobieciarza, autor opowiada kawał swojego życia z czasów, kiedy to pracował dla Urzędu Pocztowego w LA, najpierw jako doręczyciel, a później, po przerwie, jako urzędnik pocztowy przy sortowaniu przesyłek. Na okładce wydawca napisał:

„Choć szczerze nienawidził tej pracy, trzymał się jej, jak żadnej innej potem, przez wiele lat. Ta mieszanka niechęci i fascynacji zaowocowała książką pełną pasji, przypominającą reportaż. Z właściwym sobie dystansem i cierpkim humorem Bukowski - krytyczny obserwator rzeczywistości - przygląda się funkcjonowaniu instytucji poczty i panującym w niej stosunkom, z wrażliwością reagując na ludzką krzywdę”1.

Wszystko niby się zgadza, ale...
Może kiedyś relacja Bukowskiego faktycznie była odbierana, jako odkrywcza, niepokorna, pokazująca anomalie, bzdury i chore zależności w stosunkach panujących u wielkich, zatrudniających tysiące pracowników instytucjach czy korporacjach. Dziś ten opis już nie szokuje, nie ujawnia nonsensowności takich systemów, bo to przestało już być jakąkolwiek tajemnicą. Wprawdzie nadal jeszcze wygląda karykaturalnie, a rozdział V - korespondencja Departamentu Poczty dotycząca naruszeń przez Chinaskiego obowiązków i konsekwencji, jakie mogą z tego płynąć, jest po prostu kuriozalna. Jednak myślę, że na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych musiało to być odbierane dużo mocniej i rzeczywiście mieć posmak świeżości, takiego innego i naprawdę niepokornego spojrzenia na szacowną (z pozoru) instytucję oraz stosowany w niej, nowy chyba wtedy jeszcze, sposób zarządzania personelem. Jednak przez pół wieku, które minęło od napisania książki, wiemy już chyba o tym wszystko i dlatego niespecjalnie może nas to dziwić albo śmieszyć.


Dużo ciekawsze były dla mnie opisy zachowań i sposobu myślenia Hanka Chinaskiego i ludzi ze środowiska, w którym się obracał po pracy. Żył właściwie na marginesie społeczeństwa i takie też miał towarzystwo – pijaków myślących tylko o dniu dzisiejszym, bez planów i perspektyw na przyszłość. Nie sądzę, aby zamiarem autora było krytyczne ukazanie tej strony życia Chinaskiego (a więc i swojej), ale ja to właśnie najwyraźniej widziałam w jego powieści. Te pozerskie teksty, rozmowy o niczym, te nędzne "satysfakcyjki" pijaczyny, gdy udało mu się dowalić jakiemuś ważniakowi, co patrzy na niego z pogardą. Na zasadzie „ale mu powiedziałem”. O tyle żałosne, że „ważniak” chyba tylko w wyobraźni Chinaskiego przejął się jego butą i stawianiem się, bo czy ktoś przejmuje się opinią człowieka, którego uważa za gorszego, dużo gorszego od siebie?  To właśnie owe próby podbudowywania godności własnej przez człowieka, któremu społeczeństwo odmawia szacunku, wydały mi się w Listonoszu bardzo prawdziwe i wciąż aktualne. I w sumie smutne, a przecież w większości opinii czytelnicy pisali o tym, jaka ta książka jest zabawna. Mnie nie rozbawiła, bo to pokaz, jak żałosna jest cena takiej „wolności” od podporządkowania się ogólnie obowiązującym normom. Łatwo jest pójść w tę stronę, ale wrócić, gdy dotarło się niemal na dno – prawie niemożliwe. Bukowskiemu udało się osiągnąć sławę i wzbudzać zachwyt wielbicieli jego talentu, mimo, że wybrał takie życie, jakie prowadził, ale jego bohaterowi Hankowi i większości jemu podobnych – nie. Według mnie – wątpliwy wzór do naśladowania.


Spodziewałam się wprawdzie po tej książce więcej, ale i tak uważam, że godna jest polecenia właśnie ze względu na ową prawdę, jaka płynie z niej o wolności i swobodzie człowieka pozornie niezależnego, nie przejmującego się nikim i niczym, pędzącego żywot „wolnego ptaka”. 
A że to debiutancka powieść Bukowskiego, to liczę, że każda kolejna będzie lepsza, a więc chyba rzeczywiście wciąż warto go czytywać, chyba jego twórczość się nie zestarzała, może tylko punkt ciężkości przeniósł się na inne problemy, niż te, które były najbardziej warte uwagi pół wieku temu.


1Z okładki

6 komentarzy:

  1. Dawno temu, kiedy Bukowski był u nas jeszcze u nas enfaint terrible sięgnąłem, do któregoś z jego opowiadań o obscenicznym tytule, kierowany niezdrową ciekawością :-). To było jedno z moich większych rozczarowań bo bardzo rzadko mi się zdarza bym nie był w stanie przebrnąć przez "krótką formę" i zniechęcić się z góry do autora. Ale mam wrażenie, po lekturze Twojej recenzji, że mój "brak entuzjazmu" jest przynajmniej w części usprawiedliwiony :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do zainteresowania się Bukowskim w dużej mierze skłoniło mnie to właśnie, że miał i nadal ma wielu przeciwników, ale i wielu entuzjastów. Przypuszczałam, że musi być bardzo kontrowersyjnym pisarzem, żeby osiągnąć taki efekt, ale w „Listonoszu” nie odnalazłam tej wyrazistości, jakiej oczekiwałam. Na Tobie już jedno opowiadanie wywarło wrażenie. Mnie natomiast jego książka ani nie zniesmaczyła, ani nie zachwyciła, dlatego nie zamierzam specjalnie szukać następnych, ale też nie będę omijać ich szerokim łukiem i jeśli trafię na coś jeszcze, to pewnie przeczytam. Może dostrzegę, co innych tak u Bukowskiego porusza.

      Usuń
  2. Ja właśnie dzisiaj wracając busem czytałam "Factotum" Bukowskiego. Niby nic nie jest porywające w jego lekturach, ale bardzo lubię jego książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, kolejna nieobojętna na Bukowskiego czytelniczka:)
      Tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że powinnam zacząć od innej jego książki.

      Usuń
  3. Nie daj sobie wmówić, że Bukowski to właśnie kontrowersyjny pijak, dziwkarz i tak dalej. Tak odbiera go 90% czytelników.

    O to mu zresztą chodziło. Taką sobie włożył maskę. Poczytaj jego poezję raczej. Najpiękniejsze u Buka jest to, że udawał cały czas twardego skurczybyka, a w paru, ledwie paru momentach wyłazi na wierzch, że był po prostu wrażliwym, smutnym chłoptasiem.

    Jak odkryjesz wiersze, jakie pisał o śmierci niejakiej Jane, jego wizerunek się zmieni. Ale nie tylko te szlagierowe. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu mam problem, bo poezja nigdy jakoś specjalnie do mnie nie przemawiała. I dlatego sięgnęłam po prozę, choć tak przypuszczałam, że poezja jest mocniejszą stroną jego twórczości. To dzięki niej zapewne został kimś więcej, niż tylko zapijaczonym nieudacznikiem i zyskał sławę - tę artysty, a nie tę awanturnika i "starego świntucha".

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...