Kamila Shamsie
Red Horse sp. z o.o. 2008
295 stron
Ocena 2/6
Na podstawie opisów na okładce można było spodziewać się jeśli nie arcydzieła (Literacka Nagroda Premiera Pakistanu dla autorki1, przyrównywanie do Salmana Rushdiego), to przynajmniej dobrej powieści (książka inteligentna, skrząca się humorem, cudowna gawęda o namiętnościach, autorka przedstawiana jako wspaniała gawędziarka). Rozumiem, że wydawca chce zachwalić swój towar, ale powinien w tym zachować jakiś umiar, bo w przeciwnym razie może wyrządzić sobie więcej szkody niż pożytku. Gdybym nie oczekiwała nie wiadomo czego po tych opisach, może odebrałabym powieść łaskawiej.
Sam pomysł jest nawet oryginalny. Aliya z królewskiego rodu Dard-e-Dil opowiada historię swojej rodziny na tle przemian społecznych i politycznych w Indiach i Pakistanie. Na klanie od pokoleń ciąży klątwa nie-całkiem-bliźniąt, za ich przyczyną ten królewski ród, władający niegdyś własnym niezależnym państewkiem chyli się coraz bardziej ku upadkowi. Nie-całkiem-bliźnięta pojawiają się w rodzinie w każdym pokoleniu, a to jako dzieci jednego ojca, urodzone tego samego dnia, ale z różnych matek, a to jako bliźnięta, z których jedno przychodzi przed, a drugie po północy, albo ich nie-bliźniaczość jest jeszcze bardziej skomplikowana, jak w przypadku Aliyi i Mariam.
Przesłanie powieści też jest niczego sobie. Odświętny szafran ze swoim zapachem, kolorem i niezauważana, codzienna sól, bez której jednak potrawa jest niezjadliwa, mają symbolizować to, co nadaje smak życiu.
W pomyśle jest potencjał na magiczną, baśniową historię, ale aby taka była, musi być napisana z wdziękiem i wrażliwością. W książce Kamili Shamsie zabrakło mi i jednego i drugiego. Nie ma obiecywanego cudownego gawędziarstwa, tylko toporne i nieco zadęte ględzenie, dialogi są drewniane, a skrzące humorem sceny, to pewnie te, w których bohaterowie rzucają w siebie puszką śledzi - dowcip na poziomie „żenujących żartów prowadzącego”, jak mawiał Szymon Majewski. To oczywiście moja subiektywna opinia, innym książka może się spodoba, gdzieś czytałam nawet pochlebną recenzję. Niemniej jednak ja Soli i Szafranu nikomu nie polecam. Najgorsza z moich tegorocznych książek.
1 Nagrodę dostała za napisaną dwa lata wcześniej i chyba u nas nie tłumaczoną, debiutancką In the City by the Sea,
Dobrze wiedzieć.
OdpowiedzUsuńSzkoda czasu na nieciekawe książki :)
Aż tak źle?
OdpowiedzUsuńMoże problem tkwi w interpretacji, w końcu między kulturą europejską a dalekiego wschodu istnieje ogromna bariera mentalna :)
Mnie podobał się "Sól i szafran". Nie jest to na pewno najlepsza książka, jaką czytałam, ale jak dla mnie na mocną czwórkę. Historia bardzo mnie wciągnęła i podobała mi się, niektóre rozwiązania są nieco ograne w fabule, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Chociaż przyznam, że opis z tyłu okładki dawał nadzieję na o wiele lepszą powieść.
OdpowiedzUsuńOleńko
OdpowiedzUsuńWiem, że zdania na temat książki są podzielone, więc nikomu nie chciałam jej odradzać, jedynie nie polecam.
Biedronko
Nie sądzę, żeby chodziło o interpretację, albo o różnice kulturowe, natomiast nie wykluczam, że tłumaczenie mogło mieć tu wpływ. Mam też pewnie inne poczucie humoru niż autorka. Opiszę scenkę, o której już wspomniałam w poście: On podał jej puszkę śledzi. Ona zapytała, czy jest śledzona. On się roześmiał (to podpowiedź dla takich, jak ja, którzy sami się nie zorientowali, że jest śmiesznie). Ja po prostu wolę inny typ dowcipu, ale innych może to bawić, i ok.
rajzarogiem
Dobrze, że Ci się podobała, bo przynajmniej nie zawiodłaś się tak, jak ja. I chyba o to chodzi w naszych blogach, żebyśmy prezentowali różne gusta i opinie, żebyśmy pisali to, co naprawdę myślimy o książce, w odróżnieniu od zawodowych recenzentów, którzy - jak przypuszczam - oceniają z punktu widzenia przyjętych w literaturoznawstwie kanonów.
Dzięki za informację.
OdpowiedzUsuń