Sewer
(właśc. Ignacy Maciejowski)
UNIVERSITAS, Kraków 2003
projekt okładki serii Ewa Gray
Kto dziś wie, kim był Sewer i kto
jeszcze czytuje jego dzieła? No
dobra, ja przeczytałam. Jedno – Matkę.
Dzięki temu Wy już nie musicie. Chyba, że że naprawdę nie macie
wyjścia, bo do pracy magisterskiej na przykład jest Wam to
potrzebne.
.
Powieściopisarz, nowelista, dramaturg
i krytyk literacki okresu przejściowego między pozytywizmem a Młodą
Polską - Ignacy Maciejowski - dziś jest niemal całkiem zapomniany,
jeśli nie liczyć polonistów literackich zawodowców.
Facet
tworzył powieści realistyczne o tematyce współczesnej i
powieści z kluczem. Do tych drugich zalicza się Matkę,
w której pierwowzorem bohaterki była Katarzyna Smaciarzowa, matka
Władysława Orkana. Zawarta w książce historia wg zapewnienia
samego autora jest opowieścią „prawdziwą, nawet w
najdrobniejszych szczegółach”, Powieścią tą Sewer zapewne
zamierzał oddać hołd tym wszystkim matkom, które wbrew
przeciwnościom, wbrew nastawieniu otoczenia, pchały swoje dzieci do
wiedzy. Matkom bowiem, ich zacięciu i wyrzeczeniom, co najmniej
połowa (wg szacunków autora) włościańskiej młodzieży w Galicji
zawdzięczała wyższe niż elementarne wykształcenie.
Dobrych intencji
Sewerowi odmówić nie można, ale wyszło, jak wyszło. Jakby Orkan
był takim dobrym synem, jak Katarzyna Smaciarzowa matką, to może
doczekałaby się kobiecina lepszego uwiecznienia w literaturze. Ale
to nie syn opisał jej poświęcenie, wyrzeczenia i upór, żeby mógł
się kształcić. Zrobił to Maciejowski, jego pierwszy literacki
opiekun i przyjaciel.
Wzorowana na matce
Władysława Orkana Magda Smerczyńska, góralka z Poręby Wielkiej,
sama niepiśmienna (choć potrafiąca czytać teksty drukowane), z
uporem i poświęceniem dąży do wyedukowania dwóch synów. Sama
stara się zebrać niezbędne na to środki, kwoty niebotycznie
wysokie nawet na potrzeby kształcenia jednego, a co dopiero dwojga
dzieci. Intuicja podpowiada jej, że nie tylko starszy Antoś
zasługuje na szansę, bo w młodszym Władku tkwi potencjał i też
trzeba pchać go wyżej do szkół. Przeciwko sobie ma męża,
księdza i całą wioskową społeczność. O ile ludzie rozumieją i
akceptują edukowanie jednego syna z zamiarem wykierowania go na
księdza, to jednak dwóch jest już nie do przyjęcia, to już
przesada i objaw pychy. Ojciec chłopców choć z oporami, ale na
kształcenie jednego się godzi, drugiego jednak upatruje sobie na
dziedzica ubożuchnego rodzinnego dorobku, a jednocześnie na
opiekuna i zabezpieczenie starości. Ostatecznie jednak ustępuje,
trochę z powodu niezłomnej postawy żony, ale bardziej - podstępem
wzięty, dzięki czemu nie tylko Antoś, ale i Władek trafia do
krakowskiego gimnazjum.
Czas pokazał, po
czyjej stronie była racja. Franciszek Ksawery Smaciarz, znany jako
Władysław Orkan był jednym ze znaczniejszych twórców
literackich, jakich wydało Podhale. Zyskał uznanie także wśród
swoich; gdy w rok po śmierci przewożono trumnę z jego ciałem z
Krakowa do Zakopanego, pociąg zatrzymywał się ponoć na każdej
stacji i całe Podhale żegnało dumaca z Gorców.1
Ale nie o sukcesach
literackich Orkana jest powieść Sewera. Ta skupia się na
Katarzynie Smaciarzowej (powieściowej Magdzie Smerczyńskiej) i, jak
przypuszczam, w założeniu ma być peanem pochwalnym na jej cześć.
Wydaje się oczywiste i bezapelacyjne,, że kobieta tak wytrwale
dążąca do zapewnienia dzieciom lepszej przyszłości musi być
postrzegana jako godna szacunku, najwyższej pochwały i
naśladowania. Tymczasem w powieści Sewera Smerczyńska to osoba
pyszna, przekonana, że samego Boga ma po swojej stronie i do
Najświętszej Panienki się przyrównująca. Bezwzględna w dążeniu
do celu, zafiksowana na swojej idei i jej realizacji gotowa
podporządkować życie, poświęcić zdrowie swoje i dobro reszty
rodziny, nawet w obliczu przedwczesnej śmierci zaharowującego się
męża nie zdobywa się na żadną refleksję nad sobą. Doprawdy
trzeba mieć „literacki talent”, żeby do postaci teoretycznie
podręcznikowo wręcz pozytywnej wzbudzić w czytelniku niechęć i
to, jak sądzę, w sposób absolutnie niezamierzony. Nie lepiej
poszło Sewerowi z innymi bohaterami pozytywnymi, Antosiem i
Władkiem. Całe trio, z ich nieustannym przytulaniem się (na 140
stronach uściskali się chyba z 70 razy), z tym wzajemnym
potakiwaniem sobie, zachwytami i cukierkową wręcz dobrocią, jest
raczej śmieszne i wkurzające niż godne podziwu. Zamiast pochwały
dążenia do zdobycia wykształcenia wyszła parodia.
Jeśli inne utwory
Sewera są równie udane i pisane w tym samym stylu, to nie ma co
żałować, że Ignacy Maciejowski zniknął w mrokach zapomnienia, a
jego twórczość nadaje się dziś co najwyżej do wznowienia w
serii Klasyki Mniej Znanej. Po co więc w ogóle to współcześnie
wydawać? Może choćby po to, żebyśmy na własne oczy przekonali
się, że i takie utwory kiedyś powstawały, ale próbę czasu
przetrwały tylko najlepsze, i że nikt nie ukrywa przed nami żadnych
arcydzieł rodzimej literatury.
Ach, zobaczyłem tytuł 'matka' i już myślałem, że będzie o Gorkim :(
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, kim był sewer (chyba, że septymiusz sewer) ale skoro Ty to wiesz, to zakładam, że to właśnie do Twojej magisterki był potrzebny. Ależ jestem przenikliwy, musisz przyznać ;)
Uścisk co dwie strony to dla mnie zdecydowanie za dużo, dzięki za ostrzeżenie, pana sewera będę się wystrzegał :)
A tu okazuje się, że Gorki to nie jedyny pisarz, który miał matkę:)
UsuńMogę przyznać, co mi szkodzi. Ale w tym przypadku dobrze, że nie obstawiałeś u bukmachera, bo magisterkę napisałam sto lat temu z wykonywania kary grzywny.
Sewer przykleił się do mnie w bibliotece i nikt mnie niestety przed nm nie ostrzegł.
No to całe szczęście z tym bukmacherem :p
OdpowiedzUsuńTrzeba było prosić panią bibliotekarkę o ratunek, może by Cię uwolniła zawczasu od pana sewera :)
Cenna rada! Od tej pory zawsze już będę wołała ją na pomoc. Na pewno skutecznie uwolni mnie od każdej książki, i od karty bibliotecznej także. Pozostanie mi czytanie po sto razy książek z własnych półek :)
UsuńOsz Ty złośliwa ;p Ja to tak z serca o tych bibliotekach ;) Sam się do nich nie zbliżam; w gimnazjum dostałem 3 złote kary za przetrzymanie książki i boję się, że do dnia dzisiejszego odsetki by mnie zjadły.
OdpowiedzUsuńTo było złośliwe? :) Chyba muszę poważnie popracować nad swoim poczuciem humoru, bo jesteś którąś już z kolei osobą, dla której moje niewinne żarciki (albo to, co za nie uważam), bierze za złośliwość :)
UsuńW takim razie lepiej nie napiszę tego, co mi się na klawiaturę ciśnie o tej karze i zjadających odsetkach, chociaż aż laptopa klawisze swędzą :)
A tak serio, to zawsze wszystkich namawiam do korzystania z bibliotek, choć zdaję sobie sprawę, że biblioteczna oferta bywa różna, czasami nieco zleżała, co ludzi zniechęca.
No co Ty, nie zmieniaj sobie poczucia humoru. Tak jest co prawda troszkę złośliwie, ale to takie przyjemne jest :)
UsuńTo, że w bibliotekach mają zleżałe książki mi akurat nie przeszkadza, wolę brać pewnych klasyków niż niepewnych, sezonowych bestselleropisów.
Owszem, szkoda tylko, że na krótko, bo jak potem nikt nie chce się ze mną kolegować, to już tak przyjemnie mi nie jest :D
UsuńA klasyków z biblioteki akurat nie bardzo lubię brać. Zazwyczaj są to lichej jakości wydania sprzed wielu lat, zakurzone i zniszczone.
Nie należę do tych, co to książkę najpierw obwąchać muszą i farbę drukarską wciągnąć, nawet śmieszy mnie trochę, gdy słyszę, jak ktoś takie rzeczy opowiada. Jednak brudnawy, rozsypujący się, a czasami także pomazany egzemplarz potrafi skutecznie zniechęcić mnie do lektury.
O kiepskiej książce ciekawy wpis. Przeczytałam z przyjemnością, a książkę ominę, jakby mi wpadła pod nogi :)
OdpowiedzUsuńJakoś tak mi lepiej krytyka idzie niż pochwała, nawet myślę, czy to nie malkontenctwo:)
UsuńJednak jestem zdania, że nie należy rezygnować z wpisów na temat książek, które się nie podobały. A nuż odezwie się ktoś o innej opinii i będzie potrafił wskazać plusy, jakich sama nie dostrzegłam :)
Yyyy... Ten... Tego... Raczej nie ma takiej siły, która mnie zmusi do przeczytania tej książki. :P
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Nawet z przekory? :D
UsuńNo cóż, notka faktycznie mało zachęcająca do czytania Sewera.. Mam nadzieję, że z tą dziś publikowaną o Rudnickim będzie wręcz odwrotnie.