Aminatta
Forna
Wydawnictwo W.A.B.,
Warszawa 2008
tłumaczenie:
Ewa Horodyska
projekt
graficzny serii: Joanna Szachowska-Tarnowska
Aminatta Forna jest pisarką,
dziennikarką, producentką filmów dla BBC, mieszkającą na
przemian w Wielkiej Brytanii i Sierra Leone. Doświadczenia zdobyte
podczas kręcenia serii filmów o Afryce natchnęły ją do
napisania książki o zwykłych afrykańskich kobietach. I tak
powstały Kamienie przodków – powieść zbudowana w formie
wspomnień i zwierzeń czterech kobiet, które różni wiek,
wykształcenie, charakter, nastawienie do życia i to, czego dotąd
doświadczyły, czyli prawie wszystko. Łączą je tylko dwie rzeczy:
kraj, w którym się urodziły, wyrosły i mieszkają oraz ojciec. Te
cztery kobiety to rdzenne Afrykanki, córki jednego mężczyzny i
różnych kobiet, czterech z jego jedenastu żon.
Mieszkająca na stale w
Europie Abie przyjeżdża do kraju pochodzenia, aby objąć plantację
kawy po dziadku. Zostaje powierniczką ciotek dożywających na
plantacji swych dni – Asany, Mariamy, Hawy i Serah. Z rozmów,
wspomnień, opowieści wyłania się obraz życia zwykłych kobiet,
ale też losów rodziny, plantacji i całego kraju.
Opowieści poszczególnych
kobiet, zebrane w części o dzieciństwie (Nasiona), młodości
(Marzenia), wieku dojrzałym (Sekrety), no i starości wreszcie
(Następstwa) składają się na powieść egzotyczną dla nas i
pouczającą jednocześnie. Wyłania się z nich zupełnie inny obraz
Afrykanek, aniżeli te, do jakich przywykliśmy, tych, jakie można
znaleźć w większości książek. Bohaterki powieści Forny różnią
się między sobą pod wieloma względami, ale niczym nie różnią
się od kobiet na całym świecie. Mają swoje plany, marzenia,
tęsknoty, dążą do osiągnięcia szczęścia rozumianego zupełnie
inaczej, niż my Europejki to szczęście dla nich widzimy. One wcale
nie pragną europejskiego życia. Mariama wyjazd do Londynu
przypłaciła ciężką depresją. Nie potrafiła odnaleźć się w
świecie, w którym ludzie nie uśmiechają się do siebie, udają,
że się nie widzą, pielęgnują swoją obcość – tak postrzegała
Anglię. Znacznie młodsza od niej, przebojowa i dobrze wykształcona
Serah, choć doskonale dawała sobie radę w naszej kulturze, wróciła
do ojczyzny, gdy nadarzyła się okazja, jednak na tyle przesiąknęła
już europejskimi obyczajami, że nie była w stanie zaakceptować
tradycyjnego modelu rodziny, jaki obowiązywał w ojczyźnie.
Przedsiębiorcza Asana, którą matka pozbawiła przywileju
pierworództwa na rzecz brata bliźniaka udowodniła, że potrafi
wiele znieść, by wiele osiągnąć. No i Hawa, ona też walczyła o
swój kawałek szczęścia, ale przegrała. Może dlatego jest taka
zgorzkniała, z pretensjami do wszystkich i o wszystko, a może taka
się już urodziła, z charakterem osoby wiecznie niezadowolonej.
Wywodzą się z jednego pnia, ale każda jest inna, każda z odmiennym bagażem doświadczeń, innymi oczekiwaniami od życia, innymi ambicjami. A oprócz nich, czterech głównych bohaterek wiele innych kobiet, postaci drugo- i trzecioplanowych. Zadowolonych ze swojego życia albo ciężko przez nie doświadczonych, skarżących się czasami na los, ale nie na miejsce, w którym przyszło im żyć. I przede wszystkim wspierających się w trudnych momentach, trzymających się razem w chwilach ciężkich i w chwilach radosnych. Piękny jest w tej książce obraz kobiecej solidarności.
Wywodzą się z jednego pnia, ale każda jest inna, każda z odmiennym bagażem doświadczeń, innymi oczekiwaniami od życia, innymi ambicjami. A oprócz nich, czterech głównych bohaterek wiele innych kobiet, postaci drugo- i trzecioplanowych. Zadowolonych ze swojego życia albo ciężko przez nie doświadczonych, skarżących się czasami na los, ale nie na miejsce, w którym przyszło im żyć. I przede wszystkim wspierających się w trudnych momentach, trzymających się razem w chwilach ciężkich i w chwilach radosnych. Piękny jest w tej książce obraz kobiecej solidarności.
Binyavanga Wainaina, autor
głośnej ostatnio i w Polsce książki wspomnieniowej pt. Kiedyś
o tym miejscu napiszę zarzucił (i słusznie), że Afrykę
przedstawia się według schematu, zgodnie z którym cały kontynent
jest jak jeden kraj ogarnięty wojną, nękany głodem i chorobami,
bo takie jest zapotrzebowanie. W dużej mierze ma rację. Ale powieść
Aminatty Forny przełamuje ten schemat przynajmniej w sferze
postrzegania afrykańskiej kobiety.. Owszem, są tu echa wojny, są
niepokoje targające krajem, polityczne zawieruchy niszczycielskie
dla spokojnego bytowania maluczkich. Jednak to tylko tło,
didaskalia, warunki, w jakich przyszło żyć narratorkom powieści.
Za to one same i ich zachowanie, postępowanie, to, na co mogą sobie
pozwolić, co mogą osiągnąć, jest zupełnie odmienne od naszego
wyobrażenia o życiu kobiet w muzułmańskich krajach Afryki. To
daje do myślenia i skłania do gruntownego zrewidowania naszych
poglądów. I choćby dlatego bardzo warto sięgnąć po tę powieść.
Jedyne, co można zarzucić
Kamieniom przodków, to monotonia stylu, w jakim utrzymana
jest narracja. Cztery różne kobiety, cztery zupełne odmienne
charaktery, a wszystkie opowieści jakby snute przez tę samą osobę.
Po stylu nie poznacie, czyją historię właśnie czytacie. Tu
autorka moim zdaniem trochę zawaliła. Ale to naprawdę nic wobec
walorów poznawczych, jakie ma ta książka.
Na koniec jeszcze o tytule.
Kamienie przodków, kamienie przechowywane przez matkę Mariamy jak
relikwia - jej wiara, jej religia. Każdy z nich symbolizuje kogoś,
kto już odszedł.
„Przodkowie, tak ich nazywała. (…)Imiona.Imię mojej matki. Mojej babki. Mojej prababki i jej matki. Kobiet, które były wcześniej. Które mnie stworzyły. Każdy kamień został wybrany i przekazany córce na pamiątkę. Żeby duchy tych kobiet przywoływano za każdym razem, gdy ktoś dotknie kamienia, ogrzeje go w dłoni i upuści na ziemię, prosząc o pomoc.”1
Matka Mariamy wierzyła w
duchy przodków wyobrażone w kamieniach, w pamięć o przeszłości
i wskazówki na przyszłość w nich zaklęte. Ojciec Mariamy
zniszczył tę religię, gdy przeszedł na islam, zabronił wtedy
wyznawania dawnej wiary. Tym samym zniszczył jej matkę. Jednak idea
przetrwała, tylko kamienie zastąpione zostały słowem. Opowieści
Asany, Mariamy, Hawy i Serah są jak kamienie przekazane kolejnemu
pokoleniu uosabianemu przez Abie.
Nie natknęłam się dotąd na tę książkę... Okładka przykuwa uwagę, a Twoja recenzja przekonuje, że warto poznać:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto. Dodatkową rekomendacją może będzie też to, że została wydana w serii "Z miotłą", a ta seria ma bardzo dobre notowania wśród wielu blogerek.
UsuńCzytałam to kiedyś. Nawet pamiętam, że dość długo na tę książkę polowałam, a teraz... cóż... nic nie pamiętam. :(
OdpowiedzUsuńTak bywa. Zobaczymy, ile ja z niej zapamiętam po dłuższym czasie, choć na razie mam wrażenie, że to jedna z tych, których tak całkiem nie zapomnę.
UsuńŚwietny pomysł na książkę, ale gdzie w okolicy znaleźć faceta z kilkoma żonami ;)
OdpowiedzUsuńCzy lektura wprawia w raczej smutny nastrój, w sensie, że załamuje się ręce nad tymi dziewczynami?
ps. jak się wymawia Binyavanga Wainaina ;)
To zależy, w jakiej okolicy mieszkasz :)
UsuńAleż nie. Absolutnie nie jest to powieść z typu tych o bidulach, uciśnionych muzułmankach, jeśli z tym Ci się skojarzyła, ani o tym, jak to one mają źle, a my dobrze, To książka o zwykłych, przeciętnych kobietach, o ich smutkach i radościach, jak w życiu.
Tu na przykład usłyszysz, jak wymawiać, a przynajmniej, jak wymawia Michał Nogaś
http://www.polskieradio.pl/9/399/Artykul/1057835,Afrykanski-pisarz-udowadnia-jak-malo-wiemy-o-Czarnym-Ladzie
Coś mnie ten Nogaś nie przekonuje, ale wiem, jak można sprawdzić, czy on to dobrze wymawia - pójdę do księgarni i zapytam, czy mają może Binyavange ;)
UsuńZnakomity pomysł, nieprawdaż?
Rewelacyjny! Jeśli nie będą wiedzieli, o kogo chodzi, to niezbity dowód, że źle to (za Nogasiem) wymawiasz :)
UsuńDobrze wspominam tę książkę. Pamiętam, że najbardziej przeszkadzało mi przeplatanie wątków, bo nieraz gubiłam się, jakiej aktualnie bohaterki dotyczą, ale to jeden mały minus. Podobał mi się klimat tej książki i tajemniczość znajdująca się na jej stronach.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie to przeplatanie opowieści bardzo się podobało. Co do klimatu i tajemniczości to w pełni podzielam :)
Usuń