środa, 25 czerwca 2014

Kamienie przodków

Aminatta Forna
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008
tłumaczenie: Ewa Horodyska
projekt graficzny serii: Joanna Szachowska-Tarnowska

Aminatta Forna jest pisarką, dziennikarką, producentką filmów dla BBC, mieszkającą na przemian w Wielkiej Brytanii i Sierra Leone. Doświadczenia zdobyte podczas kręcenia serii filmów o Afryce natchnęły ją do napisania książki o zwykłych afrykańskich kobietach. I tak powstały Kamienie przodków – powieść zbudowana w formie wspomnień i zwierzeń czterech kobiet, które różni wiek, wykształcenie, charakter, nastawienie do życia i to, czego dotąd doświadczyły, czyli prawie wszystko. Łączą je tylko dwie rzeczy: kraj, w którym się urodziły, wyrosły i mieszkają oraz ojciec. Te cztery kobiety to rdzenne Afrykanki, córki jednego mężczyzny i różnych kobiet, czterech z jego jedenastu żon.

Mieszkająca na stale w Europie Abie przyjeżdża do kraju pochodzenia, aby objąć plantację kawy po dziadku. Zostaje powierniczką ciotek dożywających na plantacji swych dni – Asany, Mariamy, Hawy i Serah. Z rozmów, wspomnień, opowieści wyłania się obraz życia zwykłych kobiet, ale też losów rodziny, plantacji i całego kraju.
Opowieści poszczególnych kobiet, zebrane w części o dzieciństwie (Nasiona), młodości (Marzenia), wieku dojrzałym (Sekrety), no i starości wreszcie (Następstwa) składają się na powieść egzotyczną dla nas i pouczającą jednocześnie. Wyłania się z nich zupełnie inny obraz Afrykanek, aniżeli te, do jakich przywykliśmy, tych, jakie można znaleźć w większości książek. Bohaterki powieści Forny różnią się między sobą pod wieloma względami, ale niczym nie różnią się od kobiet na całym świecie. Mają swoje plany, marzenia, tęsknoty, dążą do osiągnięcia szczęścia rozumianego zupełnie inaczej, niż my Europejki to szczęście dla nich widzimy. One wcale nie pragną europejskiego życia. Mariama wyjazd do Londynu przypłaciła ciężką depresją. Nie potrafiła odnaleźć się w świecie, w którym ludzie nie uśmiechają się do siebie, udają, że się nie widzą, pielęgnują swoją obcość – tak postrzegała Anglię. Znacznie młodsza od niej, przebojowa i dobrze wykształcona Serah, choć doskonale dawała sobie radę w naszej kulturze, wróciła do ojczyzny, gdy nadarzyła się okazja, jednak na tyle przesiąknęła już europejskimi obyczajami, że nie była w stanie zaakceptować tradycyjnego modelu rodziny, jaki obowiązywał w ojczyźnie. Przedsiębiorcza Asana, którą matka pozbawiła przywileju pierworództwa na rzecz brata bliźniaka udowodniła, że potrafi wiele znieść, by wiele osiągnąć. No i Hawa, ona też walczyła o swój kawałek szczęścia, ale przegrała. Może dlatego jest taka zgorzkniała, z pretensjami do wszystkich i o wszystko, a może taka się już urodziła, z charakterem osoby wiecznie niezadowolonej.
Wywodzą się z jednego pnia, ale każda jest inna, każda z odmiennym bagażem doświadczeń, innymi oczekiwaniami od życia, innymi ambicjami. A oprócz nich, czterech głównych bohaterek wiele innych kobiet, postaci drugo- i trzecioplanowych. Zadowolonych ze swojego życia albo ciężko przez nie doświadczonych, skarżących się czasami na los, ale nie na miejsce, w którym przyszło im żyć. I przede wszystkim wspierających się w trudnych momentach, trzymających się razem w chwilach ciężkich i w chwilach radosnych. Piękny jest w tej książce obraz kobiecej solidarności.

Binyavanga Wainaina, autor głośnej ostatnio i w Polsce książki wspomnieniowej pt. Kiedyś o tym miejscu napiszę zarzucił (i słusznie), że Afrykę przedstawia się według schematu, zgodnie z którym cały kontynent jest jak jeden kraj ogarnięty wojną, nękany głodem i chorobami, bo takie jest zapotrzebowanie. W dużej mierze ma rację. Ale powieść Aminatty Forny przełamuje ten schemat przynajmniej w sferze postrzegania afrykańskiej kobiety.. Owszem, są tu echa wojny, są niepokoje targające krajem, polityczne zawieruchy niszczycielskie dla spokojnego bytowania maluczkich. Jednak to tylko tło, didaskalia, warunki, w jakich przyszło żyć narratorkom powieści. Za to one same i ich zachowanie, postępowanie, to, na co mogą sobie pozwolić, co mogą osiągnąć, jest zupełnie odmienne od naszego wyobrażenia o życiu kobiet w muzułmańskich krajach Afryki. To daje do myślenia i skłania do gruntownego zrewidowania naszych poglądów. I choćby dlatego bardzo warto sięgnąć po tę powieść.

Jedyne, co można zarzucić Kamieniom przodków, to monotonia stylu, w jakim utrzymana jest narracja. Cztery różne kobiety, cztery zupełne odmienne charaktery, a wszystkie opowieści jakby snute przez tę samą osobę. Po stylu nie poznacie, czyją historię właśnie czytacie. Tu autorka moim zdaniem trochę zawaliła. Ale to naprawdę nic wobec walorów poznawczych, jakie ma ta książka.

Na koniec jeszcze o tytule. Kamienie przodków, kamienie przechowywane przez matkę Mariamy jak relikwia - jej wiara, jej religia. Każdy z nich symbolizuje kogoś, kto już odszedł.
„Przodkowie, tak ich nazywała. (…)
Imiona.
Imię mojej matki. Mojej babki. Mojej prababki i jej matki. Kobiet, które były wcześniej. Które mnie stworzyły. Każdy kamień został wybrany i przekazany córce na pamiątkę. Żeby duchy tych kobiet przywoływano za każdym razem, gdy ktoś dotknie kamienia, ogrzeje go w dłoni i upuści na ziemię, prosząc o pomoc.”1
Matka Mariamy wierzyła w duchy przodków wyobrażone w kamieniach, w pamięć o przeszłości i wskazówki na przyszłość w nich zaklęte. Ojciec Mariamy zniszczył tę religię, gdy przeszedł na islam, zabronił wtedy wyznawania dawnej wiary. Tym samym zniszczył jej matkę. Jednak idea przetrwała, tylko kamienie zastąpione zostały słowem. Opowieści Asany, Mariamy, Hawy i Serah są jak kamienie przekazane kolejnemu pokoleniu uosabianemu przez Abie.


1Str. 78.

http://sylwuch.blogspot.com/p/grunt-to-okadka.html

10 komentarzy:

  1. Nie natknęłam się dotąd na tę książkę... Okładka przykuwa uwagę, a Twoja recenzja przekonuje, że warto poznać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto. Dodatkową rekomendacją może będzie też to, że została wydana w serii "Z miotłą", a ta seria ma bardzo dobre notowania wśród wielu blogerek.

      Usuń
  2. Czytałam to kiedyś. Nawet pamiętam, że dość długo na tę książkę polowałam, a teraz... cóż... nic nie pamiętam. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bywa. Zobaczymy, ile ja z niej zapamiętam po dłuższym czasie, choć na razie mam wrażenie, że to jedna z tych, których tak całkiem nie zapomnę.

      Usuń
  3. Świetny pomysł na książkę, ale gdzie w okolicy znaleźć faceta z kilkoma żonami ;)
    Czy lektura wprawia w raczej smutny nastrój, w sensie, że załamuje się ręce nad tymi dziewczynami?
    ps. jak się wymawia Binyavanga Wainaina ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy, w jakiej okolicy mieszkasz :)

      Ależ nie. Absolutnie nie jest to powieść z typu tych o bidulach, uciśnionych muzułmankach, jeśli z tym Ci się skojarzyła, ani o tym, jak to one mają źle, a my dobrze, To książka o zwykłych, przeciętnych kobietach, o ich smutkach i radościach, jak w życiu.

      Tu na przykład usłyszysz, jak wymawiać, a przynajmniej, jak wymawia Michał Nogaś
      http://www.polskieradio.pl/9/399/Artykul/1057835,Afrykanski-pisarz-udowadnia-jak-malo-wiemy-o-Czarnym-Ladzie

      Usuń
    2. Coś mnie ten Nogaś nie przekonuje, ale wiem, jak można sprawdzić, czy on to dobrze wymawia - pójdę do księgarni i zapytam, czy mają może Binyavange ;)
      Znakomity pomysł, nieprawdaż?

      Usuń
    3. Rewelacyjny! Jeśli nie będą wiedzieli, o kogo chodzi, to niezbity dowód, że źle to (za Nogasiem) wymawiasz :)

      Usuń
  4. Dobrze wspominam tę książkę. Pamiętam, że najbardziej przeszkadzało mi przeplatanie wątków, bo nieraz gubiłam się, jakiej aktualnie bohaterki dotyczą, ale to jeden mały minus. Podobał mi się klimat tej książki i tajemniczość znajdująca się na jej stronach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie właśnie to przeplatanie opowieści bardzo się podobało. Co do klimatu i tajemniczości to w pełni podzielam :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...