Wojciech Jagielski
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2002
453 strony
Ocena 5/6
Od lat media na bieżąco dostarczają nam wiedzy o Afganistanie, ostatnio niemal codziennie, więc nie jest to kraj zupełnie u nas nieznany. Zwłaszcza ostatnie dwa wydarzenia wzbudzają szersze zainteresowanie: znalezienie i zabicie Osamy przez Amerykanów oraz uniewinnienie polskich żołnierzy od zarzutu ludobójstwa w Nangar Khel. Opinie na ich temat są podzielone i często oparte o dość powierzchowną wiedzę o afgańskiej wojnie. Myślę, że zanim opowiemy się po stronie obrońców czy krytyków, powinniśmy znać najnowszą historię Afganistanu i toczącego go konfliktu. Jeśli niewiele o nim wiemy, warto sięgnąć po książkę Jagielskiego. Jest z pewnością bardziej przystępna i wciągająca, niż jakiekolwiek opracowanie historyka.
Zanim powstała Modlitwa o deszcz, Jagielski był w Afganistanie jedenastokrotnie. Spotykał się z różnymi stronami konfliktu. Opisał wydarzenia od czasów wojny afgańsko-rosyjskiej aż do 2001 roku, gdy po ataku na WTC świat zachodni postanowił zwalczyć terroryzm, którego uosobieniem był ukrywający się w Afganistanie Osama ben Laden i stworzona przez niego al-Kaida. Dla kogoś, kto cały czas na bieżąco śledził losy afgańskich wojen, Modlitwa o deszcz nie będzie może niczym odkrywczym. Ale jeśli wcześniej puszczaliście mimo uszu doniesienia z Afganistanu, to śmiało mogę ją Wam polecić jako kompendium wiedzy o wydarzeniach poprzedzających naszą (między innymi) interwencję w tym kraju.
Jasno i wyraźnie opowiedziane zostało, dlaczego ten pustynny, dziki i nieprzystępny kraj, ubogi i pozbawiony bogactw naturalnych, stał się łakomym kąskiem dla światowych mocarstw, które albo bezpośrednio, albo wspomagając bronią i pieniędzmi różne siły wewnętrzne, starały się przejąć nad nim kontrolę. I dlaczego nikomu się to nie udało. Afgańczycy to właściwie nie naród, lecz zbiór wspólnot rodowych i plemiennych, żyjących w dolinach odgrodzonych niedostępnymi górami. Nigdy nie wybierali swoich władców, mogli jedynie modlić się, by ci, którzy sprawują władzę, robili to mądrze. Jednego jednak swoim władcom nie wybaczali nigdy – zależności od obcych. I nigdy nie zostali podbici, żadna cena nie była dla nich za wysoka za wolność. Stąd wzięli się mudżahedini, a później talibowie.
Osobne rozdziały poświęcone są emirowi Omarowi, Osamie i budowie al-Kaidy, Massudowi i innym mudżahedińskim komendantom. Mowa też o powiązaniach komendantów z obcymi mocarstwami, o sojuszach i zdradach. Bo zdrada i przejście na stronę dotychczasowego wroga nie jest tu niczym hańbiącym, ale czymś zupełnie zwyczajnym, przyjętym, mieszczące się w zupełnie odmiennym od naszego rozumieniu honoru. Mentalność Afgańczyków,jest tak różna od naszej, że jeśli nie weźmiemy na nią poprawki, nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć tych ludzi.
Jagielski opowiada też o codzienności w kraju tyle lat trawionym wojną, że zdążyło dorosnąć pokolenie, które nie zaznało życia w czasach pokoju. Afganistan to kraj mężczyzn, kobiety nic nie znaczą, ale nie tylko one. Mężczyźni, aby być kimś, muszą podjąć wyzwanie i stanąć do walki. Zemsta rodowa, obowiązek pomszczenia śmierci ojca, walka o wolność, oto co się liczy dla afgańskiego mężczyzny, jeśli chce cieszyć się szacunkiem. Styl życia i zwyczaje zmieniały się tam często i zależały od tego, kto akurat zajmował dane terytorium, ale to jedno pozostawało niezmienne.
Odniosłam wprawdzie wrażenie, że autor sprzyjał jednemu z komendantów mudżahedińskich, Ahmadowi Szachowi Massudowi, zwanemu Lwem Pandższiru, ale robił to na tyle dyskretnie i nienachalnie, że książkę można uznać za obiektywną. Na bazie tego, co pisze Jagielski, czytelnik może wyrobić sobie własne zdanie, przyznać rację komuś zupełnie innemu niż autor, albo nikomu, a danych po temu ma pod dostatkiem. Jeśli więc nie wiecie nic albo niewiele o Afganistanie, a chcielibyście się dowiedzieć, to naprawdę warto sięgnąć po Modlitwę o deszcz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz