Jung Chang
Wydawnictwo PRIMA, Warszawa 1995
479 stron
Ocena 5/6
Okładka jest z innego wydania, niż to, które czytałam, a podtytuł w nawiasie, bo w moim wydaniu go nie było. Dodatek jest o tyle celny, że książka opowiada o losach trzech pokoleń kobiet: babki, matki i przede wszystkim samej autorki. Tytuł wiąże się z jej pierwotnym imieniem Erhong – Drugi Dziki Łabędź, brzmiące po chińsku tak samo, jak „zblakła czerwień”, co było powodem, że na początku Rewolucji Kulturalnej musiała je zmienić.
Jung Cheng dorastała w Chinach, jej dzieciństwo i młodość upłynęły pod rządami Przewodniczącego Mao. W oparciu o własne wspomnienia i opowieści swojej matki wiele lat po wyjeździe na Zachód opisała w Dzikich łabędziach losy własnej rodziny. A że losy te przypadały na okres wojennych i rewolucyjnych zawieruch, które przetoczyły się przez dwudziestowieczne Chiny, oprócz rodzinnej sagi mamy obszerny opis życia codziennego, tak szczegółowy, jakiego dotąd nie miałam okazji poznać. W kilku powieściach i zbiorach opowiadań, jakie czytałam, przewijały się obrazy chińskiej codzienności, ale tu natrafiłam na relację naocznego świadka, dokładną i wiarygodną (przynajmniej co do tego, jak się wtedy żyło, ale o tym później).
Historia rodzinna opowiadana jest chronologicznie. Zaczyna się od dzieciństwa babci, która urodziła się w tradycyjnej chińskiej rodzinie w czasach, gdy ojciec sprawował władzę absolutną, a dziewczynkom krępowano stopy, bo bez tego nie miały szans na zamążpójście. Babci autorki skrępowano stopy, ale za mąż i tak nie wyszła, przynajmniej nie od razu. Najpierw została jedną z licznych konkubin cesarskiego generała, dopiero po jego śmierci poślubiła starego doktora Xia. Ten okres rodzinnej historii stał się okazją do opowiedzenia o zwyczajach i zasadach obowiązujących w czasach, gdy stare tradycje były jeszcze silne.
Matka autorki miała w młodości już znacznie więcej swobody niż babcia. Zachwycona komunistycznymi ideałami równości wszystkich ludzi, również kobiet, przyłączyła się do ruchu, który szybko ogarniał cały kraj. Zakochana w fanatycznym komuniście, pozostała jego żoną, mimo że wielokrotnie i często w okrutny w naszym rozumieniu sposób okazał, że w jego hierarchii wartości rodzina stoi daleko za partią. Z biegiem lat oboje doszli do wysokich urzędów partyjnych i państwowych, budując maoistowskie Chiny i wdrażając w życie kolejne pomysły Przewodniczącego, doprowadzające i tak już zniszczony wojną kraj do jeszcze większej ruiny. Jednym z takich pomysłów był Wielki Skok, który doprowadził do głodu, w wyniku którego zmarły miliony ludzi. Budowie komunizmu towarzyszyły nawracające co kilka lat polowania na wrogów ludu i rewolucji, mające wyeliminować i napiętnować zwolenników Kuomintangu (w książce Guomintang). W praktyce każdy mógł paść ofiarą takich prześladowań, w okresie Rewolucji Kulturalnej nie ominęły też rodziców autorki, którzy jako „uczniowie kapitalizmu” poddani byli licznym akcjom demaskacyjnym, a w końcu zostali aresztowani i zesłani do obozów pracy.
Dzieciństwo Jung upływało spokojnie i szczęśliwie pomimo ciągłej nieobecności rodziców, którzy nad rodzinę przedkładali pracę dla rewolucji. Jako córka jednego z najwyższych urzędników w prowincji Sichuan żyła w dostatku nawet w latach wielkiego głodu. Poddana od najmłodszych lat maoistowskiej indoktrynacji rosła w poczuciu uwielbienia dla Mao i w wierze w jego dobroć. Nawet w okresie prześladowań, jakie od 1965 roku spadły na jej rodziców, a wraz z nimi na całą rodzinę, nie straciła tej wiary, pozostając w przekonaniu, że winę za wszelkie wyrządzane niegodziwości ponoszą ludzie z otoczenia Przewodniczącego, a nie on sam. Długo trwał proces dochodzenia do prawdy, bo trudno jej było uwierzyć, że za całym złem, jakie spotkało jej kraj, stoi człowiek, którego, jak sama pisze, uważała za Boga. I nie tylko ona. Propaganda i indoktrynacja doprowadziły całe społeczeństwo do całkowitego ogłupienia, w jakie trudno po prostu uwierzyć.
Jung Chang wiele miejsca poświęca w książce losom własnej rodziny i te fragmenty brzmiały mi czasem fałszywie. Myślę, że autorka nie uniknęła pokusy wybielania swoich bliskich, których zawsze przedstawiała jako ludzi dobrych i szlachetnych. W ogóle osoby ukazane w jej książce są albo czarne albo białe (nieważne, jak byłyby czerwone). Z dystansem podchodzę też do jej ocen w sprawie kluczowych wydarzeń i postaci historycznych. Ponadto początkowo denerwował mnie styl, w jakim napisana jest książka, jakiś taki oficjalny, sztywny, ale albo zmienił się wraz z kolejnymi rozdziałami, albo przywykłam przez te prawie 500 stron (napisanych zwarcie, prawie bez dialogów).
Natomiast fascynujące było dla mnie to, że autorka dokładnie, w najdrobniejszych szczegółach opowiada, jak wyglądało życie w tamtych czasach. Trochę o starych zwyczajach panujących za czasów młodości babki: o żonach i konkubinach bogatych Chińczyków i o codzienności biedaków, o życiu pod okupacją japońską. Więcej o okresie walk z Guomintangiem, budowy państwa komunistycznego i obalania starych tradycji. Najdokładniej opisuje jednak czasy, które sama pamięta, przenosząc czytelnika w rzeczywistość tak nonsensowną, że trudno pogodzić się z tym, iż działa się naprawdę. Ludzie dobrowolnie rezygnowali z osobistego szczęścia i rodziny w imię utopijnych idei. Dzieci oddawali do tygodniowych przedszkoli, bo nie mieli czasu zajmować się nimi pochłonięci realizowaniem zadań, jakie wyznaczyła partia, nie gotowali w domach – partia tego zabroniła, ciągle obserwowali i byli obserwowani – trzymanie się na uboczu było źle widziane, poddawali się nieustannej publicznej samokrytyce – bo to, co jednego dnia było słuszne, następnego okazywało się błędem. Cały ten okres, to z naszego punktu widzenia jeden wielki koszmar, ale szczyt absurdu społeczeństwo osiągnęło w początkowym okresie Rewolucji Kulturalnej.
Wielokrotnie podczas lektury zastanawiałam się, co ci ludzie sobie zrobili. To oni sami bezkrytycznym angażowaniem się w realizację kolejnych wielkich zadań wyznaczanych przez Mao przyczynili się do tego, że przyszło im żyć w takich warunkach i tyle wycierpieć. Całe społeczeństwo na to pracowało. Zaczynało się niewinnie, od pełnego dobrych chęci, choć nieudolnego wdrażania idei wolności i równości wszystkich ludzi, a przerodziło się w karykaturę i obłęd. Paradoksalnie to te właśnie fragmenty książki, w których Jung Chang opisuje całą ową nielogiczną i nie do przyjęcia codzienność, są najbardziej wiarygodne. I dla tych opisów gorąco Wam polecam Dzikie łabędzie.
Myślę że się skuszę jeżeli nadarzy się okazja :-)
OdpowiedzUsuńczytalam i bardzo mi sie podobala, polecam
OdpowiedzUsuńCzytałam. Polecam też Piórko na wietrze Emily Wu.
OdpowiedzUsuńniedawno kupiłam i będę czytać. Lubię ten temat
OdpowiedzUsuńhttp://pisanyinaczej.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKsiążka miała kilka wydań, więc jeśli zajrzysz do jakiejś dobrze zaopatrzonej biblioteki, to okazja się nadarzy. Ja miałam ją właśnie z biblioteki.
Bluejanet
Zajrzałam do Ciebie na chwilę i już po kilku ostatnich postach widzę, że nie tylko ta książka obu nam się podobała. Będę podglądać i czerpać inspiracje.
American Corner Łódź
Piórko na wietrze już dodałam do schowka, ale trochę będzie tam musiało poczekać. niemniej dziękuję za podpowiedź, bo nie trafiłam wcześniej na ten tytuł.
kasia.eire
Ja też lubię takie tematy, ale na razie mam lekki przesyt, zmieniam klimat i kontynent.
Obejrzałaś już Dzieci Arbatu, czy wytrzymałaś w postanowieniu, że najpierw książka :)?
zapraszam, zapraszam, teü do ciebie zagladam :D
OdpowiedzUsuń