środa, 7 marca 2012

W bagnie

Arnaldur Indriðason
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010
300 stron

Ocena 4,5/6

Początkowo wszystko zdaje się wskazywać, że to była zwykła pospolita islandzka zbrodnia. Siedemdziesięciolatek zamordowany w swoim mieszkaniu w Reykjaviku zginął od ciosu popielniczką. Policja szybko ustaliła, że w tym samym mniej więcej czasie, w pobliżu, do dwóch staruszek wtargnął dziwnie zachowujący się człowiek żądając pieniędzy, na szczęście dla nich został spłoszony i uciekł nie robiąc krzywdy żadnej z nich. Trop wydaje się więc oczywisty dla wszystkich, ale nie dla Erlandura Sveinssona. Doświadczonemu islandzkiemu policjantowi nie daje spokoju znaleziona w mieszkaniu zabitego kartka z napisem, którego treść my mamy poznać dopiero gdzieś tak w połowie powieści. A gdy jeszcze przypadkiem znajduje w biurku denata czarno-białe zdjęcie grobu czterolatki, zostawia innym poszukiwanie napastnika, który zaatakował staruszki, a sam rusza śladem zdjęcia. Zaprowadzi go ono w mroczną przeszłość, w istne bagno, aż do odkrycia nieszczęść sprzed kilkudziesięciu lat i skutków objawiających się w teraźniejszości. 
 
Wszystko w tej książce jest ponure i zgniłe, nawet jesienna islandzka pogoda, padający cały czas deszcz niby „biblijny potop w wydaniu kieszonkowym”1. Wstrętne są ciemne ludzkie sprawki, które po kolei odkrywa Erlander. A i on sam nie należy do najprzyjemniejszych: niechlujny, sterany życiem policjant, borykający się w własnymi prywatnymi problemami z dorosłymi dziećmi: córką narkomanką i synem pijakiem. Tytułowe „bagno” można odnieść właściwie do wszystkiego, bo i sam autor używa go wielokrotnie na określenie różnych sytuacji. 
Książka smutna i przygnębiająca, ale klimat ma. o nie znaczy, że jest to klimat specyficzny dla Islandii. Dla książek kryminalnych ze Skandynawii tak, ale nie dla krajów, właściwie mogłoby się to dziać wszędzie. Jedynym elementem determinującym miejsce akcji jest wątek tworzonej na Islandii bazy genetycznej narodu. 
 
W bagnie jest pierwszą książką Arnaldura Indriðasona, jaką czytałam, ale którymś z kolei skandynawskim kryminałem. I uważam, że pisarze z północy Europy są naprawdę wyjątkowo utalentowani (nie tylko w tym gatunku literackim). Indriðason to kolejny skandynawski autor kryminałów, który nie zawodzi, właśnie za sprawą umiejętnej budowy klimatu powieści. Natomiast sama intryga, a zwłaszcza jej zakończenie pozostawia nieco do życzenia, ja w oparciu o te same przesłanki wyjaśniłabym zagadkę inaczej. Co nie znaczy, że nie mogłam domyślić się, kto zabił, vo nie było to wcale takie trudne. Po prostu widziałam inną jeszcze, wydaje mi się, że ciekawszą opcję. 
 
Pomimo dość przewidywalnego zakończenia powieść trzyma w napięciu przez cały czas. A do tego autorowi udało się idealnie wyważyć proporcje między prowadzeniem dochodzenia, a życiem osobistym policjanta, tak aby to drugie nie zdominowało pierwszego.

1s. 118.

1 komentarz:

  1. Też bardzo lubię skandynawskie kryminały :) Niedawno czytałam "Głos" tego autora i była świetna, dlatego chcę przeczytać też "W bagnie" :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...